75. Krok W Krok

593 28 62
                                    

Uwaga!

Od dziś do odwołania w weekend pojawi się tylko jeden rozdział.

Miłej lektury. (:
________________________

Clarke

Kurwa. No już nie wytrzymuje.

Clarke: Lexa, czy oni muszą chodzić za mną nawet, jak jestem z tobą?

Spacerując z pewnym siebie krokiem idącą Hedą i Pumą na smyczy przez wioskę należącą do ważnej przedstawicielki klanu, z którego jest rodem moja dziewczyna, spojrzałam do tyłu na ochroniarzy, jakich załatwiła mi zielonooka.

Lexa: Nie odpowiada ci bycie celebrytą Clarki?

Serio Lex? Żarciki się ciebie teraz trzymają?

Clarke: Chce ci przypomnieć, że się o to nie prosiłam.

Przekręciłam głowę w drugą stronę słysząc ciche heheszki brunetki.

Lexa: Cóż ci zawadza we własnej eksorcie?

Clarke: Że łażą za mną krok, w krok.

Lexa: Przywykniesz. Poza tym kiedy znajdujemy się w komnacie, nie wchodzą do środka.

Clarke: Ale stoją pod drzwiami.

Kommandor westchnęła spuszczając lekko zrezygnowany wyraz twarzy w dół.

Lexa: Pojmujesz, iż to dla twego dobra?

Popatrzyła na mnie podnosząc z godnością głowę i przybierając pozę przywódcy, gdy wchodziłyśmy na plac targowy, ale w jej oczach widziałam troskę. Czaje, że się mną przejmuje i chce chronić, ale w Tonzen, bo tak nazywa się osada będąca własnością Anyi. Panuje spokój i porządek. No i fakt, że jestem laską najbardziej wpływowej i uważanej kobiety na tym świecie robi swoje. Większość jest dla mnie miła i życzliwa, chociaż tak, jak Lexa na początku nie pokazują zbytniej wylewności, mimo wszystko na jej wzór, również ludzie klanu z którego się wywodzi, intrygują mnie. No i muszę przyznać, że mam małą nadzieję z czasem zostać jedną z nich, oraz móc z dumą nazywać się Trikru. Dobra, odbiegam od tematu może o tym innym razem. Teraz wróćmy do wkurzającej asysty, jaka nie spuszcza mnie z oka dniem i nocą.

Clarke: Rozumiem, że się martwisz Hedo...

Kiedy przystanęłam przy stoisku z przeróżnymi, egzotycznymi przynajmniej dla mnie owocami Kommandor zatrzymała się obok i to jak zawsze było mile przeze mnie odebrane. Za to na widok uzbrojonej obstawy zaraz za nami, odeszła mi ochota na jedzenie i uśmiech wywołany bliskością Lexy też zawinął się, a jego miejsce zajęło lekkie zirytowanie.

Clarke: ...ale ja się tu czuje bezpiecznie i bez nich.

Wskazałam ruchem głowy do tyłu, a Heda niby to przypadkiem przechodząc koło mnie otarła się brzuchem o moje biodro korzystając z okazji, gdy handlarze byli zajęci negocjacjami z nabywcami.

Clarke: A z tobą to już w ogóle sielsko i beztrosko.

Tym razem to ja przemykając blisko zielonookiej szepnęłam do jej ucha, przez co cwaniacki wyraz wjechał na śliczną buźkę, gdy lekko pochylając się oglądała wyroby garncarskie.

Lexa: Jednakowoż w czym dokładnie wadzi ci obecność straży?

No zastanówmy się. Luknęłam na mężczyzn idących zaraz za moimi plecami.

Clarke: Może to, że czuję się, jakby mnie obserwowali?

Lexa: Jedynie dbają, abyś nie doznała krzywdy.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz