Lexa
Po przeminieciu apricusa nadeszła kolej calidi. Z racji początku owego sezonu żar nie przejął kontroli nad pogodą, jednak blondynka zapewniła, iż owe dni nadciągnął wkrótce. Aczkolwiek to nie zmienia faktu, że w coraz to bliższych kontaktach z ciałem mej ponętnej niewiasty w mym wnętrzu wznieca się pożar, który Clarke podsyca na każdy możliwy sposób.
Clarke: Tu jesteście.
Lexa: Wydarzyło się coś?
Odwróciłam się ku wejściu, gdzie stała blondynka w nieco skąpawym ubiorze, biorąc przy okazji uzde z zamiarem założenia jej na łeb Bucefała.
Clarke: Nie. Ale mamy taki ładny dzień. Pomyślałam, że może poszłybyśmy na spacer.
Poklepała zachęcajcąco udo, aby Puma wsparła się na nim. Przyznam, iż sama z chęcią wprawiłabym swe górne kończyny w styczność z ową częścią postury jasnookiej.
Lexa: Będzie padać.
Clarke: Nie gadaj Hedo. Deszcz miał być rano i był. Teraz ma świecić słoneczko.
Wiem swe, ale nie zamierzam się z tobą sprzeczać. Tym bardziej gdy umysł skupia się na twych tęczówkach, które przywołują wspomnienie kropli rosy sunącej po chabrowym kwiecie.
Lexa: Niechaj będzie. Lecz zrobimy to po memu.
Clarke: To znaczy?
Lexa: Bucefałowi również przyda się odrobina ruchu. A że odwiodłaś mnie od lonżowania go. Teraz w inny sposób muszę wyzbyć z niego nadmiar energi.
Clarke: Przejedziemy się?
Zapytała głaszcząc konia po chrapach, gdy ja sięgnęłam po jeleńcze runo.
Lexa: Dokładnie.
Odpowiednio nałożyłam skórę na koński grzbiet.
Clarke: Mogę kierować Hedo?
Lexa: Dlaczego pytasz?
Clarke: Bo nie umiem.
Podeszłam do dziewczyny unosząc twarz z posmutniałym wyrazem za uwydatniający się podbródek, by uwodzicielskie oczy przeniosły wzrok z karej sierści na mą osobę.
Lexa: Tak więc nadszedł czas na pierwszą lekcje jazdy na naszym koniu Clarke.
Clarke: Naszym mówisz?
To już bardziej wpada w me gusta.
Clarke: A czego chcesz w zamian Hedo?
Lepiej, abyś na razie nie wiedziała.
Lexa: Niechaj się zastanowie.
Clarke: To może ja zaproponuje coś od siebie?
Nie czekając przyciągnęła mnie do pocałunku. Doznałam ruchu pełnych i delikatnych ust mej dziewczyny nie raz, jednak ten był nieco odmienny. Bardziej namiętny, a i jej postawa, oraz postępowanie dłoni stały się bardziej śmiałe. Chwyciłam niebieskooką za nadgarstki i naparłam swym ciałem przytwierdzając do słupa boksu w miejscu umieszczenia zasuwy, jak się okazało.
Clarke: Ała...
Lexa: Wybacz Clarke, ja nie chc...
Clarke: Oh zamknij się Lexa i całuj mnie dalej!
Obróciła nas w czym jej odrobinę pomogłam i tym razem to me plecy napotkały metalowe zamknięcie. Nie zważając na to wsunęłam dłonie pod koszulkę Clarke i poczęłam wędrówkę wzdłuż kręgosłupa, gdy ona jedną ze swych rąk umieściła na mym biodrze. Natomiast palcami drugiej na zmianę stanowczo trzymała kark, to znów paznokciami podrażniała skórę na nim.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomanceDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...