Lexa
Po przeniesieniu się do posiadłości blodynki, przeminęło wiele Księżycy. Z czasem opanowałam jak odpowiednio posługiwać się urządzeniami w domostwie. Łatwo przywykłam do zasad w nim panujących i można powiedzieć, że zadomowiłam się na dobre. Początkowo targały mną obawy, co do tego pomysłu, ale widząc z jakim zadowoleniem, każdego dnia Clarke powraca i obdarowywuje swymi cudnymi uśmiechami, zniknęły w zatrważającym tempie. Do tego gdy dane jest mi obserwować jak z kolejnymi Słońcemi podnosi się z kolan utwierdzając, że podjęłam odpowiednią decyzję. Nie mam prawa w jakikolwiek sposób być rozczarowaną zamieszkaniem z czarującą osóbką. Aby odciążyć chociaż odrobinę i odpłacić się za dobroć błękitnookiej postanowiłam wykonywać w miarę możliwości, niektóre z jej obowiązków. O ile zajmowanie sie przybytkiem i gotowanie dla jego właścicielki przychodzi mi bez większych trudów od samego początku. To kolejny obrany cel, nie był tak prostym w wykonaniu. Mam na myśli "spacer z psem". Może to groteskowo zabrzmi, ale by upiec dwie pieczenie, a w sumie nawet trzy. Postanowiłam przyuczyć Pumę, aby pozwalała prowadzić się z grzbietu mego wierzchowca, któremu także potrzebna jest odpowiednia dawka ruchu. I w ten oto sposób po kilku ciężkich przebieżkach, oraz intensywnym zwracaniu uwagi na oba zwierzęta. Teraz w spokoju mogę sprawdzać wnyki, porozstawiane na leśnych ścieżkach uczęszczanych przez zwierzynę łowną. O ile pupil blodynki przestał przysparzać jakichkolwiek zmartwień. Jego właścicielka dostarcza mi ich w podwójnej dawce. Nie mówię tu o problemach z nadużywaniem trunków, bo tak jak obiecała, trzyma się postanowienia. Z czego jestem wielce, z niej zadowolona. To jednak robi to nieświadomie, gdyż podczas spoczynku jej marzenia senne nawiedzają niespokojne myśli. Kiedy miało to miejsce po raz pierwszy, myślałam, że ktoś zakradł się do wnętrza budynku i usiłuje wyrządzić jej krzywdę. Zaalarowana krzykami, chwyciwszy za sztylet, skierowałam się do jej sypialni, w której ujrzałam jak obezwładniona snem postać, wije się krzycząc z gniewnym i wystrasznym obliczem, zalanym potem. Gdy udało mi się dobudzić dziewczynę, ze łzami wpadła w me objęcia, kurczowo ściskając postać. Długo po tym, jak objaśniła, co wytworzyła jej podświadomość, nie mogłam doprowadzić jej ducha do spokoju. Gładząc nawiedzane spazmami ciało jasnowłosej kołysałam naszymi cierpliwie czekając, aż się wyciszy i zaśnie przy mym boku. Od tamtej sytuacji, owe zdarzenia mają miejsce praktycznie każdego mroku. Przez co albo ja zmierzam do jej komnaty, albo sama przybiega do mnie szukając wytchnienia po sennych marach.
Lexa: Czy coś się stało Clarke?
Zapytałam zaniepokojona tym, że dzwoni po niespełna czterech palcach czasu od wyjścia.
Clarke: Nie Hedo wszystko gra. Jesteś w domu?
Lexa: Zmierzam do niego.
Odpowiedziałam szczerze, wyjeżdżając z lasu po sprawdzeniu i ponownym zastawieniu pułapek. Z martwym jeleńcem na końskim grzbiecie, przymocowanym do siodła i liną zwaną smyczą, na której drugim końcu truchtał zmęczony wilkopodobny.
Clarke: Świetnie. Bo zapomniałam ci wszcześniej powiedzieć. Dziś koło jedenastej przyjedzie kurier. Wpuść go do środka Hedo i nie rób krzywdy...
Zaśmiała się wywołując uniesienie jednego kącika mych ust.
Clarke: ...Ma dostarczyć nowe łóżko do mojego pokoju.
Lexa: Dobrze Clarke. Postąpię zgodnie z twymi wskazówkami.
Odpowiedziałam rozbawiona.
Clarke: Okej tylko go nie wystrasz. A i jeszcze druga sprawa. Mogę wrócić trochę później, bo zajadę jeszcze do sklepu.
Lexa: Rozumiem. Będę na cie wyczekiwać w twym domostwie.
Clarke: Cieszę się, że tak mówisz Hedo.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomanceDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...