Witajcie kochani!
Ktoś się stęsknił?
Myślę, że tak, ale w zadośćuczynieniu za zwłokę czeka ponad 29 tyś słów z plusikowym bonusem.Przyjemnej lektury!
___________
Clarke
Raven: Co to za bydle???
Jak tak wybauszasz gały do wierzchu, to macie nawet podobne.
Ale z drugiej strony nie. Ten owad o wielkości kota stojący na szczudłowatych nogach na płatku i pijący z kielichu kwiatu ma o wiele większe patrzały i w dodatku czerwone.
Brodo: To komarzec pospolity panienko.
Śmiejąc się pod wąsami luknął na Reyes, która odginając się w siodle od czułek robala obserwowała go zachowując jak największą ostrożność.
Goblo: Tego przedstawiciela obawiać się nie potrza.
Zsiadł z jednoosobowego powozu ciągniętego przez ociężałego bawolca z rogami o rozpiętości przynajmniej dwóch metrów zatrzymując się na drewnianym moście obrośniętym wielgachnymi paprociami, sercowymi lub nie liśćmi, że o potwornie wielgich drzewach już nie wspomne. Zawrócił, żeby złapać insekta, który jedynie bzycząc cicho długą rurkę służącą za aparat gębowy dalej miał w nektarze.
Goblo: To pożyteczna odmiana.
Stwierdził zadowolony biorąc jedną z kilku i dużo krótszą rurkę, a później nacisnął na pogłębiający objętość prześwitujący worek przy gardle, do którego trafiała ciecz przechodząca najdłuższą przyssawką.
Goblo: Popróbuj słodyczy mościpannico.
Łapiąc w miseczkę płyn przypominający żywice lub miodek uśmiechnął się szeroko podstawiając pod nochal obrzydzonej brunetce, która wyglądała, jakby miała puścić pawia.
Goblo: Nektarem bóstw ów wyrób zwanym jest w tych stronach.
Dumnie patrząc na kleik, tak samo powiedział, ale to nie przekonało Reyes, za to przyglądający się chyba zamiennikowi motyla lub pszczoły Monty przestał dźgać robala i tykać dosłownie wszędzie podstawiając palec pod otwór skierowanej w dół przystawki przez dłoń tubylca.
Monty: Koleś masz racje.
Po oblizaniu jeszcze klejącego się opuszka zrobił minę, jakby przynajmniej ptasie mleczko wpierdalał.
Monty: Dobre to.
Raven: Pewnie wypijasz jego ślinę.
Grymas pojawił się w czasie, gdy śródręcze Rav zatkało droge wymiocinom.
Goblo: Poniekąd.
Wyprostowywując naczynie ściekowe robaka do góry najprawdopodobniej, żeby nic się nie ulało, uśmiechał się patrząc na Montego, który maczał paluchy w ala brzoskwiniowej marmoladzie.
Goblo: To mieszanka nektaru wraz z sokami trawiennymi komarca oraz substancją jaką wymieniłaś panienko.
Wznawiając ruch po ogromnym moście z bali zaczął kierować się dalej przez dżungle, a może bardziej niby las namorzynowy.
OKEJ!!!
Czas na nasze streszczonko.
Ktoś lubi?
Nie?
Twój problem.
Tak?
No to dawaj piątka, bo ja przepadam, jak mogę opowiedzieć wam, co akurat dzieje się w danym momenci.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomanceDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...