Clarke
Sierpniowa temperatura dawała się we znaki, gdy leniwym krokiem szłam po dobrze znanej ścieżce, prowadzona przez włochatego przewodnika. Zwierzę doskonale zdawało sobie sprawę, gdzie idziemy. Tak zgadliście, właśnie zmierzamy w stronę obozu Hedy.
Dni szybko uciekają pod nawałem pracy, a czasu jest co raz mniej. Uwijamy się wraz z Oktavia jak mrowki, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Dobra już wiecie, jak u mnie w sprawach zawodowych. Teraz przejdę do życia prywatnego. Finn ogarną się i po tygodniami trwającym strzelaniu fochów, oraz cichych dniach, niechętnie ale zrozumiał, że nie zrezygnuje z kontaktowania się z Hedą. Stwierdził, że mam robić co sobie chce, ale jego nie mieszać w tą śmierdzącą sprawe. No cóż... Przynajmniej dał sobie spokój z zniechęcaniem mnie do znajomości, z członkinią klanu Trikru.
Co do samej zielonookiej, sprawy mają się, w jak najlepszym porządeczku. W jej towarzystwie nadal odnajduje spokój i cieszę się samą możliwością przebywania z nią.
No właśnie, a skoro mowa o Kommandor... Wraz z moim ukochanym pupilem dotarłyśmy na miejsce. Rozejrzałam się dookoła, dostrzegając karego rumaka. Ale gdzie jego właścicielka?
Zwróciłam uwagę na Pumę, która trzymała nos przy ziemi i gorączkowo, coś wąchała chodząc po polanie. W końcu zatrzymała się, podniosła pysk i biegiem udała przed siebie.
Clarke: Puma!
Krzyknęłam za nią, ale nie w głowie było jej zawrócić. Ruszyłam szybkim tempem nawołując.
Clarke: Puma! Stój! Słyszysz?! Zatrzymaj się!
Nareszcie. Odsapnęłam, zwalniając ruchy, gdy zwierzę znieruchomiało w miejscu, przenosząc zaciekawione ślepia na mnie. Z wywieszonym jęzorem, wesoło pomachała ogonem i ponownie dała drapaka. O nie! Pożałujesz tego, pomyślałam puszczając się pędem za niesłuchem.
Clarke: Wracaj tu! Puma do nogi!
Ponownie wydarłam się, ale ona jak zaczarowana, pędziła do przodu między gęstą roślinnością, co jakiś czas zniżając nos w stronę ziemi.
Gdy krzaki zaczęły się przerzedzać skamieniała na linii drzew, patrząc na rzekę.
Clarke: Mam cie.
Powiedziałam triumfalnie przypinając smycz do obroży.
Clarke: Nagrabiłaś sobie młoda panno.
Dodałam łapiąc dłonią kufe psa, co wywołało kichnięcie.
Clarke: To za karę.
Zaśmiałam się. Już miałam wracać w kierunku, z którego przybyłyśmy, ale usłyszałam dźwięk, jakby coś wynurzało się ze zbiornika wodnego. Nie mogłam uwierzyć w widok, jaki miałam przed sobą. Otworzyłam szeroko powieki, a szczęka, gdyby mogła wypadłaby z zawiasów i musiałabym ją zbierać z piasku.
To była ONA. Kommandor stała tyłem przede mną w całej okazałości, dosłownie. Całkowicie nagie ciało ociekało wodą. Utkwiłam wzrok na jej opalonej skórze, skanując każdy najmniejszy frakgment. Na wytrenowane plecy opadały długie mokre włosy, z których krople torowały sobie droge wzdłuż kręgosłupa. A ja podążałam śladem każdej z nich zanim zniknęły w toni, tracąc kontak ze zmysłową tkanką prężącej się postaci. Spokojny nurt łagodnie muskał smukłą sylwetkę Hedy, sięgając w okolice jej bioder. Przerzuciłam spojrzenie na odznaczające się barki, a z nich powędrowałam na prawe, podniesione, z wyraźnym zarysem mięśni, ale nadal delikatne i kobiece ramie, które zdobił czarny tatuaż, gdy poruszała nim zaczesując włosy. Jak mogłam wcześniej nie zauważyć, że ma na nim dziarę? Nie odrywałam oczu, stojąc, jak jakaś totalna kretynka. Jednak nic nie mogłam poradzić na nieodpartą chęć oglądania wyrzeźbionej postury. Wyglądała niczym bogini. Boże co ona ze mną zrobi? Zapytałam, przymykając powieki i nieumyślnie, powoli sunąc językiem po wargach.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomanceDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...