Lexa
Lexa: Ptasi śpiew, a nawet pianie kura byłoby przyjemniejsze.
Stwierdziłam, gdy urządzenie zwane budzikiem wyrwało umysł z błogości.
Clarke: Mamy już psa i konia. Wystarczy. Nie chcę kur.
Wymamrotała senie poruszając się w mych objęciach.
Clarke: Hedo wstawaj.
Usłyszałam nakładając na oblicze część pościeli, jaką blondynka nazywa poduszką.
Clarke: Serio musimy się zbierać. Na pewno większość przyjechała wczoraj, a reszta już jedzie do dziadków.
Nadal nie wydałam z siebie dźwięku.
Clarke: Tak chcesz się bawić?
Odczułam, jak ciało niebieskookiej z impetem spada na me.
Lexa: W dalszym ciągu, w mym mniemaniu to nie najlepszy pomysł.
Clarke: Wiem. Ale zobaczysz. Nie są tacy źli.
Zeszła z łoża podążając w stronę garderoby.
Clarke: Wolisz tą bordową, białą czy czarną?
Lexa: Zdam się na twe gryffinowe wyczucie stylu.
Odpowiedziałam odwdzięczając się, za brak pomocy w ustawieniu świątecznego drzewa.
Clarke: Okej. Ale później bez marudzenia.
Skinęłam nieprzerwanie zalegając na leżu i oglądając sylwetkę blondynki stojącej tyłem do mnie.
Clarke: Hedo widzę to.
Zmierzyła mą osobę w odbiciu zwierciadła. Podniosłam się, ażeby podejść do niej.
Lexa: Nie dojrzałam, aby wielce ci to nie odpowiadało Clarke.
Ruszyłam w stronę łaźni pozostawiając oblaną rumiencami i lekko zawstydzoną dziewczynę samą.
****
Clara: W końcu jesteście!
Dziarskim krokiem staruszka podeszła w naszym kierunku opatulając ramionami blondynke, a następnie mnie. Cóż poradzić? To chyba normalne dla tego rodu. Przynajmniej zdałam sobie sprawę skąd u Clarke, tak wielkie chęci do lgnięcia w me ciało przy każdej nadążającej się okaji.
Clara: No a teraz chodźcie do domu dzieci. Napijecie się herbaty?
Clarke: Chętnie babciu.
Powiedziała podąrzając za seniorką do budynku. Siwowłosa postać obdarowała nas rozgrzewającym napitkiem oraz pysznościami w postaci wypieków. To jak mniemam równie nieodzowna część owego klanu.
Clarke: Idę zapalić.
Poinformowała, gdy ja zajadałam się łakociami i kończyłam napar.
Clarke: Nie dokuczaj za bardzo Hedzie babciu.
Zaśmiała się i zniknęła w głębi domostwa. Po chwili niezobowiązującej konwersacji oraz donośnemu wrzaskowi, który uświadomił, iż w siedzibie nacji Gryffinów przebywają także dzieci. Zostałam zapytana przez staruszkę, czy mogłabym zajrzeć do wspomnianych istot. Z racji tego iż była pochłonięta krzątaniem się po jadłodajnym pomieszczeniu, przystałam na jej prośbę. Wchodząc do wskazanej komnaty dostrzegłam trójkę w najlepsze rozbrykanych, niczym młode źrebaki na łące maluchów.
Clara: Aleksandro miałabym jeszcze jedną prośbę do ciebie.
Usłyszałam życzliwy głos staruszki po upewnieniu siebie i owej porsony, iż z młodzieżą wszystko w porząsiu.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomanceDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...