32. Między Gryffami

616 43 67
                                    

Lexa

Lexa: Ptasi śpiew, a nawet pianie kura byłoby przyjemniejsze.

Stwierdziłam, gdy urządzenie zwane budzikiem wyrwało umysł z błogości.

Clarke: Mamy już psa i konia. Wystarczy. Nie chcę kur.

Wymamrotała senie poruszając się w mych objęciach.

Clarke: Hedo wstawaj.

Usłyszałam nakładając na oblicze część pościeli, jaką blondynka nazywa poduszką.

Clarke: Serio musimy się zbierać. Na pewno większość przyjechała wczoraj, a reszta już jedzie do dziadków.

Nadal nie wydałam z siebie dźwięku.

Clarke: Tak chcesz się bawić?

Odczułam, jak ciało niebieskookiej z impetem spada na me.

Lexa: W dalszym ciągu, w mym mniemaniu to nie najlepszy pomysł.

Clarke: Wiem. Ale zobaczysz. Nie są tacy źli.

Zeszła z łoża podążając w stronę garderoby.

Clarke: Wolisz tą bordową, białą czy czarną?

Lexa: Zdam się na twe gryffinowe wyczucie stylu.

Odpowiedziałam odwdzięczając się, za brak pomocy w ustawieniu świątecznego drzewa.

Clarke: Okej. Ale później bez marudzenia.

Skinęłam nieprzerwanie zalegając na leżu i oglądając sylwetkę blondynki stojącej tyłem do mnie.

Clarke: Hedo widzę to.

Zmierzyła mą osobę w odbiciu zwierciadła. Podniosłam się, ażeby podejść do niej.

Lexa: Nie dojrzałam, aby wielce ci to nie odpowiadało Clarke.

Ruszyłam w stronę łaźni pozostawiając oblaną rumiencami i lekko zawstydzoną dziewczynę samą.

****

Clara: W końcu jesteście!

Dziarskim krokiem staruszka podeszła w naszym kierunku opatulając ramionami blondynke, a następnie mnie. Cóż poradzić? To chyba normalne dla tego rodu. Przynajmniej zdałam sobie sprawę skąd u Clarke, tak wielkie chęci do lgnięcia w me ciało przy każdej nadążającej się okaji.

Clara: No a teraz chodźcie do domu dzieci. Napijecie się herbaty?

Clarke: Chętnie babciu.

Powiedziała podąrzając za seniorką do budynku. Siwowłosa postać obdarowała nas rozgrzewającym napitkiem oraz pysznościami w postaci wypieków. To jak mniemam równie nieodzowna część owego klanu.

Clarke: Idę zapalić.

Poinformowała, gdy ja zajadałam się łakociami i kończyłam napar.

Clarke: Nie dokuczaj za bardzo Hedzie babciu.

Zaśmiała się i zniknęła w głębi domostwa. Po chwili niezobowiązującej konwersacji oraz donośnemu wrzaskowi, który uświadomił, iż w siedzibie nacji Gryffinów przebywają także dzieci. Zostałam zapytana przez staruszkę, czy mogłabym zajrzeć do wspomnianych istot. Z racji tego iż była pochłonięta krzątaniem się po jadłodajnym pomieszczeniu, przystałam na jej prośbę. Wchodząc do wskazanej komnaty dostrzegłam trójkę w najlepsze rozbrykanych, niczym młode źrebaki na łące maluchów.

Clara: Aleksandro miałabym jeszcze jedną prośbę do ciebie.

Usłyszałam życzliwy głos staruszki po upewnieniu siebie i owej porsony, iż z młodzieżą wszystko w porząsiu.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz