96. (Nie)Pożegnanie

502 19 214
                                    

Uwaga!

Rozdział pt. "(Nie)Pożegnianie" dedykuję Lesiu_love.
Wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim dużo zdrówka.

__________

Instygator - oskarżyciel publiczny/prowokator
Błany - końskie umaszczenie
____________

Lexa

Emerson: Ale ty pozbawiłaś ich możliwości przetrwania i pogoni za szczęśliwym życiem na ziemi!

Lexa: Odjąć jeńcowi zdolność wymowy!

Rozpatrując się, w jaki stan popada me słońce oraz po odpowiednich w konsekwecji temu rozporządzeniach postanowiłam wybić blondynkę, z jak sądzę piekących dusze, a także separujących skutecznie spokój ducha od wnętrza mej niewiasty kontemplacji.

Lexa: Clarke, czy pozostajesz wśród nas?

Clarke: Co?

Powracając do reali bytowania niejedynie ciałem lecz i umysłem niebieskooka ze łzami jasno cisnącymi się w gałkach ocznych zamrugała kilkroć zwracając uwagę na mnie.

Clarke: Tak. W porządku Lexi.

Machając z lekka marginalizująco lewicą sięgnęła po kielich, aby upić z niego wpatrując się w ostatniego przedstawiciela znienawidzonego rodu przez wszystek pozostałych z niemniejszą zawiścią co jego ślepia utkwione w pobladłym licu.

Roan: Mieni się twą własnością Wanheda...

Królewicz popychając od tyłu człeka podziemia nakazał mu czołobitny pokłon.

Roan: ...posiadasz sposobność czynienia z jego parszywym jestestwe, czego tylko dusza zapragnie.

Chwytając za potargane kłaki brańca kniaź ponownie nakłonił go, aby wyprostował plecy, a za sprawą trzymania za włosie równie, by mrużąc powieki odrobinę odgiął sylwetkę w prawo.

Tytus: Rozeznajesz się w prawach Wanheda.

Doradca zajmujący siedzisko przy królu traw nastawiając się frontem ku mej wybrance orzekł twardo.

Tytus: Jus drein, jus daun!

Zgromadzenie: Jus drein, jus daun!!!

Mnogość przebywająca przy stole usłyszawszy nawoływanie flamekepa wzniosła raban uderzając pucharami, pięściami, czy to głowicami ostrzy o blat, a przy tym domagając się sprawiedliwości.

Roan: Przywiodłem podarek przed twe oblicze pani...

Przekrzykując nieco milknący, lecz dalej hardo pozostający przy zadośćuczynieniu tłum książę wyszedł zza jeńca przykładając prawicę do korpusu, by zgiąć karku przed mą wybranka, jaka w ciszy doznawała natężenia gniewu. Cóż klarownie wyczytać dało się z jej wejrzenia skoncentrowanego na człeku pochwyconym przez lodowych przybocznych.

Roan: ...abyś dokończyła swego dzieła...

Zgromadzenie: Jus drein, jus daun!

Roan: ...oraz raz na wieki zażegnała niebezpieczeństwo w postaci...

Pozostając nieruchomo wolną od czynu lewicą królewskiego odgałęzienia wojownik wskazał na związaną sylwetke.

Roan: ...ludu góry.

Rozpatując się po pogłowiu wysoko postawionych, a także ich strażników nieprzerwanie wypowiadających swe życzenie o brzmieniu...

Zgromadzenie: Jus drein, jus daun!!!

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz