Uwaga!
Wiem, że są błędy, ale obiecuje je poprawić.
Miłego czytanka i sorrka za utrudnienia.
__________________Lexa
Clarke: Lexa ja nic nie słyszę.
Blondynka rozwarła powieki, niczym bramę wrót prowadzącą do raju zezwalając, abym niezliczony już raz ujrzała mroźno, lodowaty odcień jej ponadzwykła pięknych tęczówek układając brwi w niezadowolonej formacji.
Lexa: Nie zrażaj się słońce.
Umieściłam dłoń na drobnej i obleczonej jasnym, a przy tym delikatnym naskórkiem, ażeby potrzeć ją kciukiem w łagodzącym nerwy postępku.
Lexa: Podejmij jeszcze jedną próbę.
Używając miękkiego tonu uniosłam lewicę mej dziewczyny chyląc się lekko nad nią, oraz spoglądając w cudne oczęta ucałowałam czule wierzchnią część.
Clarke: Dobra. Ostatni raz...
Poprawiła usadowienie i układając ręce na zgiętych kolanach przymknęła powrotnie powieki.
Clarke: ...ale jak nie wyjdzie. Odpuszczam to w cholere.
Zaśmiałam się przybliżając do siedzącej na przeciw niebieskookiej, a na determinacje owładniającą krystalicznie gładką, mleczną cerę na licu Clarke nie wstrzymałam kącików patrząc na nią wielce zadowolona.
Lexa: Mniej wynarężania języka, za to więcej wytężania słuchu.
Po wystawieniu narządu smaku przez jasnowłasą ku mnie, znowóż pozwoliłam ciału wyrazić rozbawienie.
Clarke: Jak na razie słysze tylko, jak ze mnie łachasz.
Lexa: Wsłuchaj się głębiej. Nie tylko w to co otacza nas tutaj, ale i wokół.
Clarke: I że niby jak mam to zrobić?
Lexa: Pierwej oczyść umysł. Odychaj miarowo i spokojnie, oraz wyzbądź się wielkich myśli.
Choć wielbię czas, gdy przyjemny w odbiorze głos blondynki rozpieszcza me uszy, to jednak za sprawą zastosowania się do mych słów i wreszcie zamilknięcia bardziej ukontentowana oczekiwałam na jej reakcje.
Lexa: Wypowiedz, jakie odgłosy docierają do ciebie.
Nim szkarłatnie płomieniste usta otworzyły się, nieco pobladłe oblicze skierowało się ku rozłożystemu dębowi nieopodal.
Clarke: Śpiew ptaków.
Równie przekręcając własne lico z otwartymi oczyma odmienię do złotowłosej zwróciłam uwagę na budującą gniazdo parę barwnych żołn, które przy wiciu matecznika dla swego lengu głośno oznajmiały obecność.
Lexa: Nie dziwię się.
Zaśmiałam się cicho, tak by nie wybić swej niewiasty z zapoczątkowanej czynności.
Lexa: Cóż jeszcze odnajdziesz w otaczającym nas krajobrazie?
Dając niewielką wskazówkę błękitnookiej zawędrowałam spojrzeniem w prawo na bystry strumień przemierzający odwieczną wędrówkę między glebą, a chwilę później równie i skupiona twarz ukierunkowała się w tamtą stronę.
Clarke: Szum płynącego nurtu.
Lexa: Coraz lepiej.
Zarówno wyraz mego oblicza, jaki Clarke wyrażając satysfakcje poweselał.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomanceDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...