80. Samozachowanie

616 31 274
                                    

Uwaga!

Wiem, że błędy, ale obiecuje je poprawić.

Miłego czytanka i sorrka za utrudnienia.
__________________

Lexa

Clarke: Lexa ja nic nie słyszę.

Blondynka rozwarła powieki, niczym bramę wrót prowadzącą do raju zezwalając, abym niezliczony już raz ujrzała mroźno, lodowaty odcień jej ponadzwykła pięknych tęczówek układając brwi w niezadowolonej formacji.

Lexa: Nie zrażaj się słońce.

Umieściłam dłoń na drobnej i obleczonej jasnym, a przy tym delikatnym naskórkiem, ażeby potrzeć ją kciukiem w łagodzącym nerwy postępku.

Lexa: Podejmij jeszcze jedną próbę.

Używając miękkiego tonu uniosłam lewicę mej dziewczyny chyląc się lekko nad nią, oraz spoglądając w cudne oczęta ucałowałam czule wierzchnią część.

Clarke: Dobra. Ostatni raz...

Poprawiła usadowienie i układając ręce na zgiętych kolanach przymknęła powrotnie powieki.

Clarke: ...ale jak nie wyjdzie. Odpuszczam to w cholere.

Zaśmiałam się przybliżając do siedzącej na przeciw niebieskookiej, a na determinacje owładniającą krystalicznie gładką, mleczną cerę na licu Clarke nie wstrzymałam kącików patrząc na nią wielce zadowolona.

Lexa: Mniej wynarężania języka, za to więcej wytężania słuchu.

Po wystawieniu narządu smaku przez jasnowłasą ku mnie, znowóż pozwoliłam ciału wyrazić rozbawienie.

Clarke: Jak na razie słysze tylko, jak ze mnie łachasz.

Lexa: Wsłuchaj się głębiej. Nie tylko w to co otacza nas tutaj, ale i wokół.

Clarke: I że niby jak mam to zrobić?

Lexa: Pierwej oczyść umysł. Odychaj miarowo i spokojnie, oraz wyzbądź się wielkich myśli.

Choć wielbię czas, gdy przyjemny w odbiorze głos blondynki rozpieszcza me uszy, to jednak za sprawą zastosowania się do mych słów i wreszcie zamilknięcia bardziej ukontentowana oczekiwałam na jej reakcje.

Lexa: Wypowiedz, jakie odgłosy docierają do ciebie.

Nim szkarłatnie płomieniste usta otworzyły się, nieco pobladłe oblicze skierowało się ku rozłożystemu dębowi nieopodal.

Clarke: Śpiew ptaków.

Równie przekręcając własne lico z otwartymi oczyma odmienię do złotowłosej zwróciłam uwagę na budującą gniazdo parę barwnych żołn, które przy wiciu matecznika dla swego lengu głośno oznajmiały obecność.

Lexa: Nie dziwię się.

Zaśmiałam się cicho, tak by nie wybić swej niewiasty z zapoczątkowanej czynności.

Lexa: Cóż jeszcze odnajdziesz w otaczającym nas krajobrazie?

Dając niewielką wskazówkę błękitnookiej zawędrowałam spojrzeniem w prawo na bystry strumień przemierzający odwieczną wędrówkę między glebą, a chwilę później równie i skupiona twarz ukierunkowała się w tamtą stronę.

Clarke: Szum płynącego nurtu.

Lexa: Coraz lepiej.

Zarówno wyraz mego oblicza, jaki Clarke wyrażając satysfakcje poweselał.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz