21. Samotność Boli

481 41 11
                                    

Clarke

Nie będę owijać w bawełnę. Powiem szczerze. Od pogrzebu czuje się, jakby cały mój świat legł w gruzach. Dopiero następnego dnia, gdy wróciłam do domu wieczorem, tak na prawdę uświadomiłam sobie, że Finna już nie ma i nie będzie. Siedząc w pustym salonie z lampką wina i smacznie śpiącą Pumą, na dywanie koło moich stóp, oglądałam nasze wspólne zdjęcia. Wspominając razem spędzone chwilę i wszystkie plany, które chcieliśmy zrealizować, rozpłakałam się na nowo. Tej nocy nie spałam, myśląc jak dam sobie radę bez niego. Może nie zawsze było między nami kolorowo, ale kto powiedział, że życie i związki między ludzkie mają być perfekcyjne, skoro na świecie nie ma osób idealnych. Rano jakimś cudem zwlekłam się z naszego łóżka i poszłam do pracy, z której prawie zostałam wyrzucona przez Oktavie. Stwierdziła, że wyglądam okropnie i mam się nie pokazywać w biurze dopóki nie poukładam sobie wszystkiego. Powiedziała, że ona zajmie się firmą, a ja mam wracać do mieszkania. Zrobiłam, jak kazała i po wejściu ponownie zalałam się łzami, wszystko wewnątrz, przypomina mi o nim i tym że go straciłam, przez co nie mam ochoty i siły dalej życie.

****

Lexa

Księżyc, który spędziłam pod dachem Clarke był jedną z cięższych chwil w mej egzystencji. Widziałam jej smutek i ciężar jaki miała w sobie. Przez łkanie opowiadała o całym zajściu, miałam ogromną ochotę zdjąć z jej barków choć odrobinę bólu, który odbierał jej tożsamość. Próbowałam z całych sił pomoc, lecz wiem, że jeśli sama nie będzie tego chiała, nikt nie znajdzie sposobu, aby podnieść ją z kolan. Po długim czasie jaki spędziłyśmy w milczeniu, błękitnooka zasnęła z głową na mym mostku, oraz resztą ciała bytująca między mymi nogami. Gdy spowił ją głęboki sen, bez ruchu przyglądałam się zmęczonemu licu jasnowłosej, aż w końcu i mnie pochłoną. Przy wschodzie Słońca przekonałam się dlaczego mebel zwany kanapą, nie jest najwygodniejszym miejscem spoczynku. To jednak nie przeszkadzało mi, w jak to określiła niebieskooka po zbudzeniu, służeniu jej jako najbardziej przytulna poduszka, na jakiej spała. Od ponad ćwierć księżycowej pełni nie widziałam blondynki, nie chcąc się narzucać stwierdziłam, że dam jej i sobie czas. Lecz po nie zapowiedzianej wizycie jej przyjaciółki, zaniepokojona tym co mi przekazała, postanowiłam złożyć jasnookiej wizyte. I oto stoję na werandzie, i pukam kolejny raz w uchylone drzwi jednak wciąż ze środka nie dostaje żadnego odzewu. W końcu postanowiłam wejść do domostwa, a widok jaki zastałam zszokował mą osobę. Zawsze nieskazitelna siedziba blondynki, teraz przypominała pobojowisko. Ład zamienił się w chaos, a ciepło bijace od ścian teraz przyprawiało o trwoge. Nadal nie napotkałam właścicielki i zaczęłam zastanawiać się, czy aby ktoś nie zrobił jej czegoś złego. Z ręką umieszczona na rękojeści sztyletu, wchodziłam w głąb, by w końcu odnaleźć siedzącą przy blacie w kuchni postać.

Lexa: Clarke.

Machnęła ręka nie odwracając się. Podeszłam bliżej, by ujrzeć dziewczynę z kolekcją flaszek po przeróżnych trunkach, które świeciły pustkami i jedną na wpół opróżnioną.

Clarke: Ooo to ty Hedo...

Podniosła szkło opróżniając je.

Clarke: Masz ochotę na jednego?

Zapytała ponownie nalewając napitku.

Lexa: Nie Clarke. I tobie już też wystarczy.

Palcem wskazującym zaprzeczyła memu stwierdzeniu, kiwając nim na boki i biorąc kolejnego łyka.

Clarke: Jeszcze trochę zostało.

Oznajmiła przymykając jedną powiekę, po czym popatrzyła na butelkę.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz