17. Gość Specjalny

553 45 4
                                    

Lexa

Obudziłam się skoro świt. Otworzyłam oczy, by ujrzeć wschód. To Słońce, które przebijając się przez listowie zwiastuje, iż Clarke wraca. Na samą myśl, uśmiech przeją kontrolę nad mymi ustami, a w środku poczułam przyjemne ciepło. Podczas konwersacji telefonicznej blondynka dokładnie wyliczyła ile księżyców dzieli nas od ponownego spotkania i o to przeminął ostatni. Zapewne tego dnia zobaczę urocze lico przyozdobione niebieską barwą, niczym polnych chabrów, które wraz z innym kwieciem, jakiś czas temu włożyłam na jasne włosy. Dzięki czemu, wraz ze swą urodą wyglądało urzekająco i niewinnie.

****

Clarke

Clarke: Dziena za podwózkę dziewczyny. Na razie.

Powiedziałam wychodząc z auta i zamykając za sobą drzwi.

Raven: Spoko Gryffin. Później się odwdzięczysz.

Przez opuszczoną szybę odpowiedziała kierującą brunetka.

Oktavia: Tylko się nie spóźnijcie. Do później!

Dodała jeszcze O wystawiając głowę przez okno ruszającego samochodu.

Poprawiłam pasek torby na ramieniu, uchyliłam furtkę i skierowałam się w strone schodów. Lecz zanim dotarłam do drzwi, z mniejszego wyjścia wyskoczył obrońca domu, który ledwo wyhamował przed moimi stopami, zatrzymując się i podskakując wysoko w miejscu. Radosnymi sczeknieciami i merdaniem ogona, przywitała mnie jedna z istot, za którymi zdążyłam się bardzo stęsknić. Przykucnęłam, aby chwilą pieszczot okazać zwierzęciu moją radość, która nie była mniejsza od jej z powodu ponownego spotkania.

Clarke: Cześć potworku. Tęskniłaś za panią?

Pies przewrócił się na bok, z wywieszonym jęzorem dając jasno do zrozumienia, że mam go podrapać po brzuchy.

Clarke: Widzę, że bardzo. Ja za tobą też.

Powidziałam pocierając po bokach pysk i przy okazji robiąc na nim zmarszczki.

Clarke: A gdzie twój pan? Jesteś sama, czy siedzi w domu?

Cmoknęłam pofałdowaną skórę na czole Pumy, przez którą wyglądała jak jakiś mops. Wstałam podnosząc bagaż z kostki i ruszyłam w towarzystwie psiny do budynku.

Clarke: Już jestem!

Krzyknęłam zamykając za sobą wejście, ale nikt mi nie odpowiedział.

Clarke: Czyli co łobuzie Collinsa nie ma?

Zapytałam stojącą koło mojej nogi z piłką w zębach Pume. Zabrałam zabawkę ze szczek czterołapego i rzuciłam w głąb mieszkania, żeby móc spokojnie się rozebrać i pójść do kuchni. Po oględzinach wnętrza, stwierdziłam, że nic nie uległo zniszczeniu. A to miłe zaskoczenie, bo zostawiłam dwóch rozrabiaków i bałaganiarzy na dwa miesiące samych sobie, bez kontroli. Napełniłam obie miski, po chwili z jednej z nich zaczęła znikać zawartość, a ja opierając się o blat z kubkiem kawy w ręce próbowałam dodzwonić się do Finna. Po kilku razach darowałam sobie kolejne próby, na pewno jest w pracy i nie słyszy telefonu. Nie powiedziałam mu, że wracam dzisiaj, chciałam zrobić niespodziankę i obudzić rano, ale podróż przedłużyła się i w ten oto sposób jestem później. Wieczorem idziemy z dziewczynami i resztą znajomych świętować nasz firmowy sukces, o czym też nie poinformowałam swojego chłopaka.

Clarke: Dobre było?

Zaśmiałam się z oblizujacego mordkę sierściucha.

Clarke: Masz ochotę na spacer?

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz