81. Wianek

604 27 76
                                    

Rozdział pt. "Wianek" z dedykacją dla najwiernieszej czytelniczki.

Wszystkiego najlepszego króliczku. 🐇

_________________________

Lexa

Anya: Jak dobrze zawitać we własne progi.

Przekraczając bramę Tonzen po drodze powrotnej zajmującej parę dni blondynka rozejrzała się po włościach ogromnie zadowolona. Mieszkańcy z przychylnością przyjmowali nasz widok oddając honory wedle należności.

Kobu: I to w samą porę by rozpocząć przygotowania do kupały.

Anya: Świętowanie, czy dziewki ci w głowie Kobu?

Rozbawiona generał spojrzała do tyłku na żywo rozglądającgo się po osadzie, a raczej za młodymi dziewczętami niewiele starszego wojownika.

Kobu: Jedno i drugie generał.

Brodo: Rozpamiętując za młodu mnie równie wianki wielce kleiły się do palcy.

Kobu: Oszczędź nam swych podboi Brodo.

Poweselała zerknęłam na zaciekawioną niebieskooką jadącą przy mym boku po lewicy.

Clarke: O co tak dokładnie chodzi?

Zadała pytanie cichaczem tak, bym tylko ja zdołała je dosłyszeć.

Lexa: Przekonasz się następnego dnia słońce.

Podciągnęłam lekko kąciki ust wjeżdżając na dziedziniec i z rozczuleniem we wnętrzu spoglądając na ciepły wyraz księżycowego lica.

Roch: Heda. Pani. Generał.

Mężczyzna, jakoby mając czujnik w środku swej osoby natychmiastowo zjawił się wyłaniając z gmachu i pędem znalazł przy nas.

Anya: Jak wioska i poddani pod mą nieobecność?

Zchodząc z konia wejrzała pytająco na wąsacza.

Roch: Obyło się bez żadnych komplikacji.

Anya: I dobrze. Wszystko pod przesilenie uszykowane?

Roch: Jak nakazałaś pani. Cielęta są właśnie marynowane w jadłodajni.

Zastępca począł wymieniać, za to ja stając na ziemi zajęłam się wspomożeniem jasnowłosej.

Roch: Opału winno starczyć, a śmiele się o stwierdzenie, iż pozostanie z nawiązką.

Korzystając z okazji zaprzątania się pozostałych obowiązkami i nie umiejąc opanować własnych zamiarów na obraz kuszącego tyłeczka mej dziewczyny, jaki przy zsiadaniu przebywał blisko mego oblicza, a po znalezieniu się Clarke na podłożu na wysokości prawicy. Pochwyciłam go ściskając z wyczuciem, aby gdy błękitne spojrzenie z zaintrygowaniem ukierunkowało się ku mnie uśmiechnąć się do jego właścicielki niepokornie.

Clarke: Co to ma być?

Lexa: Nie odczułaś Clarki?

Na figlarny głos zaraz przy uchu blondynki obdarzyła mnie rozbawionym wyrazem twarzy w towarzystwie urokliwego uśmiechu.

Clarke: Macasz mnie tak przy ludziach?

Lexa: Wszystkiemu winna twa uroda.

Clarke: Próbujesz się wymigać cwaniaczku?

Wzniosła pytająco brew przekręcając się ku mnie frontem, oraz opierając plecyma o rząd bytujący na koniu.

Lexa: Jedynie wyrażam szczery zachwyt pięknem mej czarującej partnerki.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz