104. Po Ttrikruciańsku

394 7 74
                                    

Clarek

Anya: Mnogo nastało was wypatrywać.

Zbierając się z dziedzińca skierowałyśmy się z Heda na schody do dworku, przy których generał jako dobra gospodarz zatrzymała się pochylając z wyprostowanym ramieniem wskazującym drzwi...

Anya: Mniemałam, iż pobierzyłyście prostolinijnie na swe włości.

Poruszając się równo z godnie idącą Kommandor, zgodnie z etykietą oplotłam lewe ramię przez wojowników zajmujących się konmi oraz tych, jacy transportowali Bella pod nadzorem mamy i Lina do budynku sanitarialnego, czy po prostu stojących na warcie. Zatrzymałam się widząc taką chęć w zielonookiej, bo po pierwsze, jak już idziemy razem niestosownie byłoby wyrwać do przodu, no a drugie nieodpowiednio zachowałabym się względem czczonego przez wszystkich przywódcy.

Lexa: Stolica odczekać zmuszona będzie.

Pomimo że w zaufanym gronie, czy gdy zostajemy sam. na sam. Lexa często traktuję mnie, jak księżniczkę zamieniając się w szarmanckiego gentlemana to wśród innej widowni postępujemy dokładnie z przepisami estetyki tej planety.

Anya: I zapewna nie runie Heda, lecz nie tym się troskam.

Oho co jest Rochu? Gumowe ucho zawiodło? Czyżbyś starzał się i radary nie odbierają tak jak wcześniej?

Anya: Z braku zawiadomienia nie uszykowana została zastawa.

Lexa: Takowe zmartwienie niczym się mieni.

Ogarniając, że Lexa rusza, też zaczęłam przebierać kopytkami wchodząc na pierwszy stopień zaraz przy stojącej z założonymi rękami zaa plecy generał i robiącego z siebie L wąsacza.

Raven: Trochę szkoda...

Rav rozglądając się dookoła dołączyła do naprawdę poprawnie zachowującej się O, która poruszyła delikatnie czaszką przechodząc obok zwierzchniczki klanu, a dzięki temu czuje, że ma szansę złapać z nią na serio dobry kontakt.

Raven: ...bo zjadłabym konia z kopytami.

Drepcząc do wejścia rzuciła żartem, ale no cóż...w tych stronach raczej wszystko bierze się na poważnie, tym bardziej jeśli chodzi o gościnę.

Anya: Rochu wytypuj dorodnego źrebólca.

Roch: Owszem pani, wybiorę tego. Jaki winien się mienić czerwonym, a równorzędnie delikatesowym mięsiwem.

Przestrzegając dworskości zaczął się cofać w przygiętej posturze, dopoki nie odszedł na znaczny dystans co, do zatrzymujących się szatynów.

Anya: A chyżo mnie!

Skupiając wzrok na i tak już pędzącym, jak na swoje lata przydupasie pośpieszyła go.

Anya: Niechże trafii na stół kuchty nim zesztywnieje!

Wytyczając dokładne wskazówki Anya skupiał oczy na chłopakach, którzy nie drgnęli, chociaż mi i zielonookiej zostały ostanie stopnie.

Atom: Dama przodem.

Niepodważalnie chciał być autentycznie miły i zachować z pełną kulturką. Chwali się bez kitu. Tylko, że nie tu... i nie w takich okolicznościach.

Anya: Z tytułu przybyłych ważniejszymi jawicie się panicze...

No jazda głąby skinijcie, choć gdy serdeczny włodarz się kłania.

Anya: ...niźli dowodzący wioską.

Taaa, coś czuje, że suche fakty obycia nie wystarczą i zejdzie się, żeby przywykli.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz