6. Mrok Jest Niebezpieczny

606 43 6
                                    

Uwaga!

Hej rozdział całkiem na nowo zrobiony trochę w innym stylu. Z chęcią poczytam o odczutych refleksjach ☺️

Miłego 📖👀

Ożyna/ostrężyna - jeżyny
_____________

Lexa

Tętent kopyt rozdzierał mrok scenerii wokół miażdżąc glebe podeń, niczym głaz toczon z urwiska. Tak też parł bojowy koń niosąc na grzbiecie osprzęt posiadany przez członka ciężkiej jazdy. Wierzchowiec forsując wszystek zarośli wytyczonym mymi kończynami szlakiem nie zaprzestał pogoni głośno wypuszczając kłębiastą parę nozdrzami.

Anya: Wyrusz ku grocie w gaju czci.

Przestrzegająca przesłanka pozostawiona przed rozdzieleniem krążyła mnie w umyśle. Kierując się wytycznymi parłam niemalże po omacku doznając zmęczenia. Z wolna, lecz skutecznie począł doskwierać brak tchu w piersi zdawkowo zaopatrując w tlen strudzoną muskulature.

Anya: Skryj się w ostoji pierwszych flamekepa.

Przedzierając ciało ciemną knieją nie zważałam na rysy powstające na skórze w styczności z kolakowymi pędami kaleczaków czarnych rozrastających się niby bluszcz. W pragnieniu ujścia z żywotem wdarwszy się chyłkiem w sieć roślinnego labiryntu ostrężyn rękoma odgarniałam kłujące pnącza atoli i szorstkiej struktury liścienne zapory sądząc, iż łowca zawróci tracąc trop, bodajby - mnie jako - ofiarę z zasięgu widoczności w mroku pochmurniałego ksieżyca.

Tropiciel: Nie uchowasz się. Wytnę ożyne po samiutkim podszycie. Kolejno i łeb tobie. Pan sowicie wynagrodzi oddanego wiarusa za trud.

Długie ostrze szeroko zakończonego jatagana płatając naturalny mur poczęło torować ścieżkę. W następstwie krwawych chęci tropiącego stopy me nadłożyły usiłowań posuwając skuloną posturę ku przodowi.

Tropiciel: Spostrzegłbym ciebie choćby i bez łuny pożogi.

W wybuchających pionach płomieni zasie kpiąc czynił cięcia na wysokości piersi rumaka nie przykuwając uważności do okaleczeń tworzonych na pęcinach oraz długości nożnej zwierzęcia. Niszcząc dachowe schronienie skonstruowane w zawiły sposób dzięki bujności kaleczaków czarnych bez reszty skoncentrowan był, ażeby dotrzeć do mej postury z mozołem przedzierającej się przez bezład ostrych łodyg pokrzyżowanych wszelako na zgubę mą odbierając swobodę ruchową.

Lexa: Duchy przodków prowadźcie.

Z bezradności spowolnionego tempa wyróżniając szemranie cieku wodnego nieopodal wdobył się z mych strun szept. Zaraz zań mocniejsza jasność rozprzestrzeniła się ponad puszczą oświetlając mizerniejszy w ścisłość porostu przesmyk głosząc ze sobą wydźwięk trwogi roznoszący się het w gąszcz.

Tropiciel: Stanij żeż wreszcie! Inakszo utrace całość potyczki pałętając się za dzieciną po puszczy!

Jawnie rozsierdzon hardziej okładając zarośla wbił żądne mordu wejrzenie w me oczy ujrzane przy obróceniu oblicza w aspiracji uświadczenia odległości dzielącej życiorys od utraty jego ciągu.

Tropiciel: Czegóż się spodziewać po podrostku?! Ludność wybijaną mu. Zaś w zamian walki, ucieczkę obrał! Blamaż wolisz od starcia?! Hańbisz ród wywodzenia z każdym kolejnym krokiem umykania!

Powziąwszy próbę wpłynięcia przejawiającą się podstępczością zamarł na chwilowość wpatrując się w ogniste snopy sięgające wyższo, niźli korony drzew hen ku niebiosom.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz