61. Nie Ta

498 39 403
                                    

Clarke

Wchodząc do stajni zauważyłam znany koński łeb, który wychylił się z boksu.

Clarke: Hej mały. Jak leci?

Pogłaskałam gniadosza, a drugą ręką wyciągnęłam kilka końskich przysków, które uwielbia wcinać Bucefał.

Clarke: Tak myślałam, że tobie też posmakują.

Mężczyzna: Przepraszam. Tu nie można wchodzić.

Uuu przypał Gryffin.

Clarke: To ja przepraszam, nie wiedziałam.

Również zaczęłam się zbliżać w stronę rudego.

Mezczyzna: Mogę, w czymś pomóc?

Spojrzał zdystansowany zakładając ramiona na brzuch.

Clarke: Nazywam się Clarke Gryffin i byłam umówiona z Lucy na jazdy...

Nie dopowiedziałam zaskoczona szybką zmianą nastawienia młodego mężczyzny, gdy rozpromieniony złapał obiema dłońmi moją potrząsając nimi energetycznie.

Mężczyzna: Jestem Luk, właściciel stadniny.

Spojrzał na mnie z serdecznym uśmiechem.

Luk: Teraz rozumiem, czemu moja siostra tyle o tobie gadała i nie mogła się doczekać, aż przyjdziesz.

Lucy: Dzięki braciszku.

Luknęłam przez ramię rudego natrafiając wzrokiem na szeroko uśmiechającą się i idącą w naszym kierunku znajaomą. O ile mogę tak ją nazwać.

Lucy: Nie słuchaj go Clarkuś.

Clarkuś?

Lucy: Bredzi od rzeczy.

Chciałam przywitać się z dziewczyną tak, jak z jej bratem, ale ona miała inny pomysł. Stanęła blisko muskając mój policzek i objęła za górną część pleców łapiąc palcami ramie, przez co przyciągnęła mnie do siebie.

Luk: Lepiej na nią uważaj Clarke.

Mrugnął i z śmiechem patrzył na siostre, która przekręciła oczami.

Luk: Bywa niesforna.

Clarke: Spokojnie, mam doświadczenie z takimi.

Odsunęłam się lekko od dziewczyny również wyrażając swoje rozbawienie.

Luk: W takim wypadku mogę zostawić cie w rękach mojej siostrzyczki.

Clarke: Myślę, że dam sobie radę z nią.

Spojrzeliśmy na pytającą twarz pokrytą piegami.

Luk: Okej, lecę do papierów.

Uśmiechnęł się i skierował do wyjścia, ale zanim wyszedł, odwrócił się jeszcze i dodał.

Luk: Miłej zabawy życzę Clarke.

Przeniósł wzrok na rudą.

Luk: A ty pamiętaj siostrzyczko, teraz jesteś w pracy.

Zaśmiał się głośno i zniknął.

Lucy: Sorry za niego.

Clarke: Nie ma sprawy.

Lucy: To co? Może najpierw wybierzemy ci konia. A ty powiesz mi, na jak zaawansowanym poziomie są towoje umiejętności.

Powolnym krokiem opuściłyśmy budynek kierując się żwirową drogą do innego.

Clarke: Chyba na zerowym.

Lucy: Jak to? Mówiłaś, że masz konia.

Clarke: Nigdy samodzielnie na nim nie siedziałam. Nie licząc momentów, kiedy Lexa sadzała mnie na jego grzbiet i prowadziła za wodze.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz