73. Przerażające Piękno

582 38 58
                                    

Clarke

Skrócę wam, jaka jest sytuacja. Właśnie znajduje się w środku zielonych ścian przypominających w ruchu morską toń. Przyglądam się pięciu sylwetkom chcąc chociażby ostatni raz zobaczyć je i zapamiętać wszystkie szczegóły. Będę za wami cholernie tęsknić, ale nadszedł czas wyruszyć w nieznane.

Abby: Bądźcie ostrożne dziewczynki!

Raven: Uważaj na blondi przystojniaczku!

Oktavia: Niedługo wpadniemy!

Atom: Nie dajcie się laski!

Monty: Z fartem dziewczyny!

Słyszę głosy dochodzące z miejsca, w którym jeszcze chwilę temu stałam. Chyba już domyśliliście się, co właśnie nastąpiło? Tak, przyszła pora przeprowadzki.

Po pożegnaniach i uściskach Heda wsadziła mnie na grzbiet naszego konia i zabezpieczając przed spadnieciem usiadła z tyłu. Kiedy Bucefał nerwowo zaczął przebierać kopytami, pojawił się błysk, który przewrócił moje życie do góry nogami. Dał mi najcudowniejszą osobę, jaką kiedykolwiek spotkałam i pokazał prawdę o sobie samej. No bo gdzie ja i druga kobieta? Przecież niby zawsze pchało mnie do facetów. A tu zobaczcie, mamy surprise. Przed tymi wszystkimi wydarzeniami byłam trochę nieśmiała i fajtłapowata. Ta i w dodatku blondynka. Zrobił się komplet, co nie? Ale dzięki Lexie zaszły we mnie zmiany. A teraz wtulając się w jej ciało, jakie zawsze generuje spokojem i zaraża nim. Pewna swojej decyzji patrzę na machających, na odchodne i oddalających się bliskich, których nie wiem, czy jeszcze kiedyś zobaczę.

Lexa: Wszystko w porząsiu Clarke?

Lexa z troskliwym wzrokiem podciągając mój podbródek ze swojego obojczyka i kierując twarz na własną zapytała łagodnym głosem, gdy cała nasza czwórka znalazła się po drugiej stronie, a przejście znikneło.

Clarke: Jestem z tobą Lexa, a to najważniejsze.

Lexa: Witaj w mym świecie słońce.

Rozejrzałam się dookoła pod czujną obserwacją zielonookiej, kiedy murzyn zaczął stawiać miarowe kroki do przodu. Muszę przyznać, że jest tu tak...

Clarke: Wszystko wygląda na pierwotne i dzikie, ale przez to naprawdę piękne.

Serio. Jak z filmu dokumentalnego o pradawnej puszczy. Las z roślinami żyjącymi swoim własnym życiem. Gdy się na niego patrzy, dostaje się wrażenia, że ludzka noga nigdy w nim nie stanęła. Zero jakiejkolwiek ingerencji, wszystko rośnie i wygląda na wolne. Tak trochę to dziwnie brzmi, bo przecież gadam o zieleninie. No ale poza Bucefałem i Pumą nie dostrzegam zwierząt. A przecież Kommandor opowiadała o nich.

Clarke: Gdzie się podziały zwierzaki?

Swoim pytaniem chyba wyrwałam moją dziewczynę z lekkiego zamyślenia.

Lexa: Zapewne natrafimy, na jakieś prędzej, czy też później.

Clarke: Daleko stąd do Polis?

Lexa: Mniej, więcej dwa dni jazdy galopem.

Dobrze, że Lexi uczyła mnie o tych ich miarach długości, czasu, wagi i tak dalej.

Clarke: A gdzie się zatrzymamy na noc?

Lexa: Przed zmrokiem, o ile nie zboczymy ze szlaku. Powinnyśmy stanąć w jednej z wiosek Trikru.

Clarke: Ja tu żadnej chociażby najmniejszej drużki nie widzę.

Wojowniczka zaśmiała się wystawiając dłoń przed nas i odciągając gałęzie z młodo wyglądającymi, oraz soczyście zielonymi liśćmi.

Lexa: Bezsprzecznie czas zająć się twą cierpliwością.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz