111. Zaufanie

314 10 2
                                    

Zaufanie.

Czy tak na prawdę wiemy, co to jest?

Skąd w nas pokładane tak wielkie złoża wiary względem czegoś lub kogoś?

Zaufanie bywa zbawienne w skutkach.
Dając niesklasyfikowane przekonanie, że coś, w co wkładamy pracę, energię, a często całego siebie przyniesie wyczekiwane rezultaty. Powszechnie zdarza się, że ufamy czemuś bezgranicznie, wprost z głębi serca poświęcając się oraz wyrzekając masy rzeczy. I dzięki temu właśnie ten upragniony aspekt przychodzi do nas. Niestety lub stety działa to też na opak, a my zawodzimy się po całej linii pozostając wyłącznie z goryczą rozczarowania.

Bez względu na to, w jakich czasach, planetach, światach, czy wszechświatach byśmy nie żyli. Nie możemy przejawiać stuprocentowej pewności co do czegokolwiek, więc ponowie pytanie.

Skąd bierze się zaufanie?

Niepodważalnym stało się zdanie mówiące, że warto ufać sobie. Wierzyć, że nawet jeżeli jest cholernie ciężko i chcemy się poddać to chyba jednak należałoby posłuchać wewnętrznego głosu albo chociażby szeptu podpowiadającego:

- Hej, dasz radę, wytrzymaj jeszcze trochę, a z całym przekonaniem uda się!

Omówiliśmy wątek samego siebie, bo przecież z racji chęci wiedzenia konfortowego życia dokonujemy wyborów na własną korzyść, lecz cóż z innymi? Zakładając, że każdy z nas ma kogoś życzliwego na ten przykład rodzinę bliższą, dalszą, pełną, kochającą, czy z wadami w trwającej chwili nieistotne. Grunt, że są, bo wiadomo. Rodzina, to rodzina. Najczęściej w najtrudniejszych momentach zwracamy się do niej po wsparcie.

Szczęściarze mogą poszczycić się odnalezieniem kogoś o mianu przyjaciela. Czyli takiego człowieka, któremu można zaufać bez najmniejszych wątpliwości zwierzając się z najcięższych rzeczy. I tu fenomen, ponieważ niekoniecznie, a nawet przeważnie nie będzie w żaden sposób powiązany więzami krwi.
Kogoś, kto poda rękę podciągając w góre, gdy już wyłożyłeś się ryjem na glebie i nie masz siły wstać. Dokładnie kogoś, takiego do kogo bez obaw zadzwonisz w środku nocy mówiąc:...

- Mordo szykuj dwie łopaty. Zaraz będę po ciebie...

...a on domyślając się, że zostanie uwikłany w grubą akcję. Wyjdzie nie zadając zbędnych pytań i pomoże wykopać dół dla trupa, jakiego wieźliście w bagażniku przez pół miasta.

Niejednokrotnie uważamy, że możemy wierzyć komuś bezwarunkowo, dodatkowo myśląc, że zawsze jesteśmy w stanie na daną osobę liczyć. I tak jest, bo przez lata wybrany człek służy pomocną ręką, aczkolwiek czasem można słono się przeliczyć.

Bywa też inaczej.
Odczuwając niechęć oraz totalny brak zaufania z zaskoczeniem przychodzi diametralna zmiana opini o kimś przez gest albo czyn, o które nie posądzalibyśmy tej wyodrębnionej jednostki personalnej.

Ufając komuś wkładacie w jego dłoń nóż podejmując ogromne ryzyko.
Bo to co z nim zrobi już dalekooo wychodzi poza waszą kontrolę. To czy obroni w razie potrzeby, czy wbije ostrze w plecy nie zależy od was, a wyłącznie od tego, komu postanowiliście zaufać do cna powierzając mu cząstkę siebie.

Czy warto?

Osądźcie sami.

****

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz