106. Nie Taka Azgeda Straszna

378 10 62
                                    

Uwaga!

Szrumbek, Srąbek - sanie

Nahaj - skórzany, pleciony bicz na krótkiej rękojeści/uderzenie zadane nim

Sanna - kulig
______________

Clarke

Brodo: Opad napiętrza ośnieżenie prawie, aż po końskie podbrzusze.

Hejka, tak dobrze przeczytaliście. My znów w drodze i to na takie spóźnione ferie zimowe. Ale spoko, nie martwcie się, że aż tak przyrodzie w dupie się poprzewracało, że pod koniec czerwca zasypało lasy Trikru, jakby grudzień był.

Roan: Podziw nawarstwienia zamrozkowego okrycia nie porusza wojowników podglebia Azgedy...

Tu też nie bądźcie w szoku. Właśnie brniemy przez zaspy na obszarze ludzi lodu.

Roan: ...lecz wpadnięcie w zadziw nie mieni mnie się obcym w światopoglądzie człeka z połaci cieplejszej atmoseryki.

Ah ten Roan. Mimo że widać w nim ogromną metamorfozę i na swój sposób próbował być miły wyjeżdżając po nas z zmarźluchową obstawą. To chyba niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.

Raven: Jak nic zaraz zamarznę.

Siedząc na saniach szczękała zębami podciągając wyżej na barki białe futro śnieżnego gryzzli.

Monty: Nawet mi nie mów...

Stwierdził marudnie patrząc na będącą po lewej brunetke.

Monty: ...palców nie czuje.

Przystawił dłonie do ust wdmuchując ciepłe powietrze w środek, aż para wylatywała po bokach.

Oktavia: Było zostać w Tonzen.

Podjechała wierzchem bliżej płozowego pojazdu z zacieszem.

Oktavia: Skoro trochę mrozu was przeraża.

Zaśmiała się przyśpieszając, żeby wkleić się w kolumnę konnicy przy Lincolnie.

Bellamy: Nienaturalna zima nie wzmaga we mnie takiego niepokoju.

Skomentował pod nosem wlepiając wkurzony wzrok na rozbawionego łysola, gdy O szturchnęła go łokciem wesolutka po tym, jak przegiął się w siodle szepcząc jej coś na ucho.

Raven: Daleko jeszcze?

Razem z całą swoją subtelnością i wyczuciem
nie fatygując się na użycie tytułu, czy jak ktoś woli zwrotu grzecznościowego, wgapiła zniecierpliwone patrzały w monarche lodowego szczepu.

Roan: Nim dotrzemy w me progi, które uraczą żarem paleniska, różnorakim jadłem tudzież znamienitym napitkiem.

Taaa ma się mniemanko.

Roan: Noclegu wraz z miejscem spoczynku zaczerpywać będziem z przy szlakowych wios...

Raven: Nie pierdol od czapy.

Fuck. Jak chuj, zaraz rozpęta się draka.

Raven: Tylko powiedz. Kiedy będę mogła się ogrzać?

Trochę wpienina spojrzała na władcę zaplatając ramiona na brzuchu, a raczej skórze śniegowego niedźwiedzia.

Roan: Nie całostkowo zaznajomion jawie się ze sformuowaniami, jakie pokierowałaś ku mnie pani.

To i lepiej dla nas. Przynajmniej wojny nie wywołają przez niewyparzoną jadaczkę Raven.

Próbując zamaskować własną wściekłość zeskanowałam ostrzegawczo Rav, ale to nie zrobiło na niej większego wrażenia. Dopiero gdy wymijająca twarz brunetki natrafiła na tą upominając zielonookiej, Reyes użyła przepraszającego wzroku. Właśnie wtedy z triumfem popatrzyłam na przyjaciółkę przesuwając gruby i naturalny koc z długim i gęstym włosem piżmowołaka, żeby poprawić się pod ramieniem Hedy wciskając bardziej w jej bok i dyskretnie smyrać małym palcem po jej dłoni, jaka luźno zwisała mniej więcej na wysokości mojego biustu.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz