Levi Ackermann x fem!Reader

1.6K 51 18
                                    

Rozdział sprawdzany przez: Olixxc

Zamówienie złożone przez: Levixmiotla Dla: BozySyn

Ship: Levi Ackermann x Reader

Anime: Attack on Titan

Tematyka: Wyznanie Miłości

Skróty: TI.- Twoje Imię, TN.- Twoje Nazwisko, L.- Levi

UWAGA, CZĘSTE ZMIANY PERSPEKTYWY

⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔

POV Reader

Biegłam ile sił w nogach po korytarzach ogromnego zamczyska. Był to mój pierwszy dzień w nowym oddziale, a ja już na dzień dobry się spóźniam. W dodatku dzisiaj mieliśmy mieć trening z kapitanem Levi'm, który ponoć był strasznie surowy, więc jeszcze lepiej.

Wbiegłam na plac cała zdyszana. Tak jak się spodziewałam, wszyscy już byli i stali w szeregu, zapewne czekając na mnie.

?.: (TI) (TN)? - usłyszałam niski, surowy głos tuż za mną przez co lekko się wzdrygnęłam i natychmiast odwróciłam.

Prze de mną stał nieco wyższy mężczyzna o kruczoczarnych włosach i kobaltowych oczach. Na jego twarzy można było zobaczyć rozdrażnienie, a spojrzeniem przeszywał mnie na wylot. Domyśliłam się, że jest to właśnie kapitan.

TI.: Tak! -odpowiedziałam głośno i wyraźnie, wcześniej salutując.

L.: Mogę wiedzieć cóż takiego sprawiło, iż się spóźniłaś? -zapytał podirytowanym głosem.

TI.: Zgubiłam się. -przyznałam lekko zawstydzona.

Kobaltowooki pokręcił ze zrezygnowaniem głową, a następnie kazał nam przebiegnąć 30 kółek wokół placu w ramach rozgrzewki. Już miałam również, zacząć biegać, jednak zanim to uczyniłam, nakazał mi przyjść do jego gabinetu po kolacji.

POV Levi

Przez cały trening skupiałem się głównie na (kolor)włosej. Niechętnie musiałem przyznać, że radziła sobie całkiem dobrze. Kiedy większość osób po rozgrzewce leżała na glebie ze zmęczenia, ta stała pewnie na nogach. W walce wręcz również wszystkich rozkładała na łopatki, więc postanowiłem, że trochę utrę jej nosa i następnie to ja stanąłem na przeciwko niej. Ponownie radziła sobie świetnie, jednak byłem zdecydowanie bardziej doświadczony od niej, więc koniec końców i tak wygrałem.

Time skip

POV Reader

Po kolacji tak jak miałam, stanęłam pod drzwiami gabinetu Kapitana. Mimo iż wcześniej nie przejmowałam się zbytnio tym spotkaniem, tak teraz byłam kłębkiem nerwów. Wzięłam głęboki wdech, aby się chodź trochę uspokoić, a następnie zapukałam delikatnie. Gdy usłyszałam "proszę" uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Kiedy stanęłam przed jego biurkiem zasalutowałam czekając na to aż się odezwie.

L.: Powiem krótko. -odezwał się wreszcie po dłuższej ciszy- Masz godzinę, kiedy wrócę cały pokój ma błyszczeć. Wszystkie potrzebne rzeczy masz tam. -wskazał ręką na róg pokoju, a następnie wstał i wyszedł.

Stałam jeszcze przez chwilę analizując co się przed chwilą stało, jednak nie mając nic lepszego do roboty, po prostu zabrałam się za sprzątanie.

Mimo wszystko moja sytuacja nie była tak fatalna jak się początkowo wydawała, gdyż tak naprawdę pokój i tak był zaskakująco czysty. Kiedy przecierałam biurko, nagle w oczy rzuciła mi się pewna książka. Mimo iż wiedziałam, że nie powinnam tego robić, to ostrożnie wzięłam ją do rąk. Okazał się być to tomik poezji. Otworzyłem go na losowej stronie i zaczęłam nieświadomie czytać na głos.

TI.: Sól w nasze rany, cały wagon soli

By nie powiedział kto, że go nie boli

Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku
By nie powiedział kto, że widzi jasno

Głód w nasze trzewia, suche kromki głodu
By nie powiedział kto, że nie wiem co głód

But w nasze krocza, kopniaków choć tysiąc
By nie powiedział kto, że spłodziłby co

Knut w nasze głowy, sto pałek umyślnych
By nie powiedział kto, że sobie myśli

Strach w nasze serca, tyle grozy gęstej
By nie powiedział kto, że nie zna lęku...

L.: ...I salwę w płuca czy tez sznur na szyję.* -dokończył, a następnie zaczął do mnie podchodzić

Wystraszona odwróciłam się i szybko odłożyłam książkę.

TI.: Przeprasza, ja, emm... -zaczęłam cofać się tłumacząc, a raczej próbowałam to zrobić, gdyż pod presją nie byłam w stanie sklecić jednego, logicznie brzmiącego zdania, a co dopiero wymyślić sensowny powód, który miałby usprawiedliwić moje poczynanie.

Nagle poczułam jak moje plecy stykają się z ścianą. Chciałam uciec w bok, jednak nie udało mi się to, gdyż mężczyzna ułożył swoje ręce po bokach mojej głowy, jednocześnie skutecznie uniemożliwiając mi ucieczkę.

L.: Zdaję mi się, że miałaś tu posprzątać, a nie wertować książki. -powiedział surowym głosem.

POV Levi

Nie powiem, byłem zdziwiony, kiedy usłyszałem, jak dziewczyna czyta jeden z wierszy z książki, którą kiedyś na urodziny podarowała mi Izabel. Postanowiłem, że dokończę za nią, jednocześnie dając jej do zrozumienia, że nie jest już sama. Widziałam jej przestraszony wzrok, kiedy tylko zdała sobie sprawę z mojej obecności. Zacząłem do niej podchodzić. Spanikowana cofała się, aż wreszcie dotarła do ściany. Zagrodziłem jej drogę ucieczki.

L.: Zdaję mi się, że miałaś tu posprzątać, a nie wertować książki. -powiedziałem surowym głosem i chciałem dodać coś jeszcze, jednak w tym momencie nasze spojrzenia się spotkały.

Jej (kolor) oczy, pomijając fakt, że przepełnione przerażeniem, były naprawdę... piękne. Zacząłem błądzić wzrokiem po jej twarzy. Jej policzki były delikatnie zrumienione. Jej nosek był mały i zgrabny. Natomiast usta były w kolorze malin. Nagle przez myśl przyszło mi, aby ich spróbować i przekonać się czy również smakują jak wyżej wymienione owoce. Zacząłem powoli przybliżać się do niej, aby po chwili połączyć nasze wargi. Tak jak się spodziewałem, były delikatne i miękkie, wręcz stworzone do pocałunków, szczególnie tych wolnych i słodkich.

POV Reader

Kiedy kapitan mnie pocałował byłam w niemałym szoku. Nie wiedziałam jak zareagować, więc początkowo planowałam po prostu nie reagować, jednak po chwili, urzeczona tym, jak dobrze całował, odwzajemniłam tą małą, acz słodką pieszczotę.

Kiedy przypomnieliśmy sobie o tym, że jednak istnieje coś takiego jak tlen, który bądź co bądź jest potrzebny do życia, odsunęliśmy się od siebie. Oddychaliśmy ciężko, próbując unormować swoje oddechy, a ja i myśli. Fakt, że pocałunek mi się spodobał, ale co on dla niego znaczył? Dlaczego mnie pocałował? Przecież my się nawet dokładnie nie znaliśmy.

L.: Nie pytaj, nie próbuj zrozumieć, po prostu brnij w to, brnij w to ze mną. -wyszeptał i ponownie połączył nasze usta, a ja oczywiście odwzajemniłam pocałunek, gdyż nie ważne jak absurdalne by się to wydawało, postanowiłam dać nam szanse.

⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔

*Wiersz - "Sól", Autor - Rafał Wojaczek

Mam nadzieje,

że poprawnie wykonałam zlecenie

i nie zjebałam tego.

Dzięki za przeczytanie i do następnego.

One shoty z anime (zamówienia zamknięte)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz