Bokuto Koutarō x fem!Reader

419 15 4
                                    

Zamówienie od: tostowapoduszkabejb

Ship: Bokuto Koutarō x fem!Reader

Anime: Haikyuu

Tematyka: Dzień z życia

Relacja: Przyjaciele

Skróty: TŻI.: Twoje Żeńskie Imię; B.: Bokuto; A.: Akaashi

🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉

POV Reader

Ledwo żywa, na wpół śpiąca powoli przemierzałam dziedziniec, zmierzając do budynku, w którym spędzę kolejne parę godzin z mojego, życia. Nagle usłyszałam głośny okrzyk. Wiedząc, do kogo należy obróciłam się tylko po to, aby po chwili ktoś wpadł na mnie z impetem, mało mnie przy tym nie przewracając.

TŻI.: Bokuto! -krzyknęłam, lekko wystraszona, jego impetem- Zabić mnie chcesz, czy jak?

B.: Wybacz. -powiedział skruszony.

TŻI.: No już dobrze sówko. -powiedziałam, czochrając jego włosy- Po prostu na przyszłość prosiłaby nico mniej energicznie. -zaśmiałam się- Cześć Akaashi. -przywitałam się również z czarnowłosy, na co ten odpowiedział skinieniem głowy.

W trójkę ruszyliśmy najpierw do szatni, a następnie do naszych klas. Oczywiście Bokuto musiał mnie odprowadzuć pod same drzwi, ignorując przy ttm fakt, że sam mógł się spóźnić.

Lekcje może nie były zbyt ciekawe, ale przynajmniej nie dużyły się jakoś bardzo, więc nim się obejrzałam rozbrzmiał dzwonek, informujący o rozpoczęciu się długiej przerwy. Zadowolona z garnęłam na szybko swoje rzeczy i udałam się do miejsca, gdzie zawsze wraz z moimi przyjaciółmi jadłam drugie śniadanie.
Jak zwykle byli już na miejscu, jednak białowłosy już na pierwszy rzut oka był przybity.

TŻI.: Co mu się stało? -zapytałam, czarnowłosego, siadając obok.

A.: Jego klasa miała niezapowiedzianą kartkówkę i chyba nie muszę dodawać, że nie poszło mu najlepiej. -odparł.

TŻI.: No nic, w takim razie pouczysz się przez weekend i poprawisz. -stwierdziłam, na co jęknął boleśnie- Oj no już, wiem, że Ci się nie podoba, ale dasz radę sówko. A tak zmieniając temat, nacie dzisiaj trening po lekcjach?

A.: Tak. -odpowiedział krótko.

TŻI.: Mogę wpaść? -spytałam.

B.: Pewnie! -odparł radośnie, powracając tym samym do siebie, czyli misja zakończona sukcesem.

Reszta przerwy minęła nam na jedzeniu tego, co ze sobą mieliśmy i w międzyczasie prowadziliśmy luźną rozmowę o wszystkimi niczym.

Kolejne parę lekcji niemiłosiernie mi się dłużyło, więc kiedy rozbrzmiał ostatni dzwonek od razu wybiegłam z klasy. O dziwo pod moją klasą stał już Bokuto, jakby chciał przypilnować tego, że na pewno wpadnę do nich na trening, a nie zwinę się po cichu.

TŻI.: Aż tak nie mogłeś się doczekać? -zaśmiałam się, podchodząc do niego, po czym ruszyłam z nim w stronę przebieralni- To ja już skoczę na salę. Do zobaczenia asie. -powiedziałam i sprzedałam mu lekkiego kuksańca w bok.

Na sali nie czekałam zbyt długo, bo już po niespełna 15 minutach przyszli chłopcy. Przywitałam się szybko z każdym z nich, po czym wróciłam na ławkę, a oni rozpoczęli swój trening, któremu uważnie się przyglądałam. Musiałam przyznać, że wszyscy z nich byli naprawdę dobrzy, jednak pewna hałaśliwa sowa śnieżna wyraźnie się wybijała na ich tle. Co by nie mówić, w pełni zasłużył sobie na tytuł asa.

Przed końcem treningu postanowili rozegrać jeszcze mini mecz. Początkowo nikt nie mógł zablokować ataku Bokuto, jednak po dłuższej chwili nie było to dla nich, aż takim problemem, co wyraźnie działało mu na nerwy, aż wreszcie zaliczył mental break down i musiał wkroczyć Akaashi. Niestety nie dawało to zbytni rady. Posłał mi zdesperowane spojrzenie, więc postanowiłam wkroczyć. Zaczęłam sypać masą ciepłych słów, które miałam już wyuczone praktycznie na pamięć, co wyraźnie go podbudowało, a gdy przebił kolejny atak to już w ogóle jego humor nie tyle co wrócił do normy co wywalił po za skalę, a ja zadowolona mogłam znów usiąść na swoim miejscu.

Reszta meczu przebiegła we względnym spokoju i oczywiście zakończyła się zwycięstwem grupy w której grał Bokuto.

TŻI.: No brawo asie, wygrałeś. -pochwaliłam go, kiedy odprowadzałam go do szatni, na co wyprężył się dumnie- No, leć się przebrać, ja poczekam przy bramie. -dodałam.

Skierowałem swoje kroki na dziedziniec, gdzie usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam przeglądać coś w telefonie. Kiedy po dłuższej chwili spostrzegłam, że białowłosy się zbliża. Podniosłam się z ławki, zrzucając ponownie plecak

TŻI.: To jak, idziemy? -upewniłam się.

B.: Pewnie. -odparł energicznie.

Droga minęła nam dość szybko, na luźnej rozmowie o wszystkim i niczym.

Gdy wreszcie dotarliśmy do mojego domu, na szybko zrobiłam nam herbatę.

TŻI.: To co, ogarniamy lekcje, nie? -upewniłam się, stawiając kubki na biurku.

B.: Musimy? -jęknął boleśnie, kładąc się na łóżku.

TŻI.: Oj no już sówko, szybko się z tym uwiniemy i weźmiemy się za oglądanie filmów. -próbowałam go przekonać- Kupiłam Twoje truskawkowe pocky. -dodałam.

Na dźwięk swoich ulubionych słodyczy złotooki podniósł głowę już nieco bardziej zainteresowany. Po jeszcze paru krótkich namowach wreszcie udało mi się go zagonić do roboty. Niestety nie szło to tak szybko jak myślałam. Jak bardzo nie uwielbiałabym go, to odrabianie z nim lekcji to była katorga.

TŻI.: Ehh, pokaż podręcznik. -poprosiłam wreszcie.

Kompletnie wyczerpany, jakby właśnie przebiegł 100km maraton chłopak, podał mi książkę. Szybko sprawdziłam na której stronie jest przerabiany przez nas temat, a następnie otworzyłam na niej. Szybko zeskanowałam go wzrokiem.

TŻI.: Bokuto, tu masz wyraźnie napisany wzór, po prostu przepisz go, tylko wpisz odpowiednie liczby. Zobacz, właśnie tak. -wzięłam od niego ołówek i zapisałam na kartce wzór- Teraz musisz tylko to policzyć. -zaczęłam mu powoli wszystko tłumaczyć, klepiąc przy tym formułki z podręcznika.

Zajęło to trochę czasu, nawet trochę dużo, ale wreszcie się udało ogatnąć ten syf. Tak jak obiecałam w nagrodę za jego ciężki trud wręczyłam mu jego ulubioną przekąskę, a resztę wieczora, jak i z resztą nocy spędziliśmy na oglądaniu filmów.

🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉🦉

Mam nadzieje,

że poprawnie wykonałam zlecenie

i nie zjebałam tego.

Dzięki za przeczytanie i do następnego.

One shoty z anime (zamówienia zamknięte)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz