Eren Jaeger x Male! Reader

644 21 1
                                    

Zamówienie od: AmeliaSzander

Ship: Eren Jeager x Male! Reader

Anime: Attack on Titan

Tematyka: Dzień z życia

Relacja: Są razem (początki związku)

Skróty: TMI.: Twoje Męskie Imię; E.: Eren; C.: Connie

🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊

POV Reader

Wstałem dość wcześniej, z resztą jak zawsze. Byłem święcie przekonany, że reszta moich współlokatorów jeszcze śpi, więc możliwie jak najciszej zszedłem po drabince z łóżka (dwupiętrowego). Kiedy już bosymi stopami poczułem zimną podłogę nagle ktoś pociągnął mnie z rękę tak, że znów znalazłem się na łóżku, tym razem, na dolnym. Tym kimś okazał się Eren, który jak gdyby nigdy nic oplótł mnie rękami, i przytulił się do moich pleców.

TMI.: Eren, nie jesteśmy sami. -przypomniałem mu, jednocześnie starając się jakoś wyswobodzić z jego uścisku.

E.: Ale oni i tak śpią. -mruknął, półprzytomnym głosem.

Westchnąłem ciężko. Wiedząc, że słowami go nie przekonam, odwróciłem się przodem do niego i złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach. Następnie, korzystając z jego lekkiej dezorientacji, szybko wstałem, zabrałem swoje rzeczy i udałem się do łazienki.

Kiedy już w miarę się ogarnąłem wróciłem do pokoju, gdzie reszta również już wstała. 

C.: (TMI), jak Ty to robisz, że zawsze chodzisz najpóźniej spać i najwcześniej wstajesz z nas wszystkich, przy czym nie widać po Tobie żadnych oznak zmęczenia? -spytał piwnooki, który wyraźnie wolałby dalej smacznie spać.

TMI.: Magia. -odpowiedziałem z uśmiechem, a następnie wspiąłem się z powrotem na moje łóżko, aby je pościelić, cały czas pamiętając o tym jak kiedyś kapitan zrobił po śniadaniu niespodziewaną kontrole czystości i wszyscy musieliśmy zapierdzielać pompki za "burdel w pokoju" którym były niepościelone łóżka i lekki nieład w szafie.

Gdy wszyscy byliśmy już gotowi poszliśmy na stołówkę. Po odebraniu brei, która miała być naszym "pożywnym i zdrowym śniadaniem" usiedliśmy przy wspólnym stole. Podczas jedzenia żywo dyskutowaliśmy na przeróżne tematy. Nagle poczułem rękę brązowowłosego, siedzącego obok mnie, na swoim udzie. Spojrzałem na niego, ale on jak gdyby nigdy nic po prostu jadł i w skupieniu przysłuchiwał się rozmowie Conniego oraz Jeana. Spróbowałem odtrącić jego dłoń jednocześnie piorunując go wzrokiem, jednak bezskutecznie. Lekko zirytowany jego zachowaniem, kopnąłem go lekko w nogę. Chłopaka posłał w moją stronę nieco zdziwione, jak i obrażone spojrzenie, na co po prostu przewróciłem oczami i wróciłem do jedzenia.

Po śniadaniu udaliśmy się na trening na którym jak zwykle nic ciekawego się w sumie nie działo. Od zwykły trening związany z poruszaniem się z użyciem sprzętu do trójwymiarowego manewru. Po treningu obiad, czyli ponownie jakaś breja, a następnie spotkanie dotyczącej najbliższej wyprawy za mury. Wszyscy ze skupieniem słuchaliśmy tego co mówili nasi przełożeni, zadawaliśmy pytania, czy konsultowaliśmy z nimi sprawy, które nie do końca nam pasowały, przy czym niektórzy, w tym ja, wszystko notowaliśmy, aby nic nam nie umknęło.

Po tym spotkaniu wraz z zielonookim, zamiast do pokoju jak zazwyczaj, udaliśmy się do stajni. Osiodłaliśmy nasze konie, a następnie pojechaliśmy w miejsce, o którym najprawdopodobniej tylko my wiedzieliśmy. Była to mała polanka w środku lasu na, której znajdowało się niewielkie jezioro z pomostem. W dzień drzewa wokół dawały przyjemny cień, w trawie było widoczne mnóstwo drobnych, acz całkiem ładnych kwiatów, a zbiornik wodny w późną wiosnę i lato idealnie nadawał się do przyjemnych kąpieli. Natomiast wieczorami oraz w nocy była pięknie rozświetlona przez księżyc oraz świetliki, co dawało niepowtarzalny klimat. Było to miejsce w którym mogliśmy nacieszyć się sobą, bez obawy, że ktoś nas zauważy, spokojnie odpocząć, porozmawiać o wszystkim i niczym, przemyśleć trapiące nas sprawy, lub wręcz przeciwnie zapomnieć o wszystkich problemach i uciec, za pomocą wyobraźni, do dużo spokojniejszego miejsca, bez murów i tytanów. W skrócie było to po prostu nasz mały azyl.

Gdy już dojechaliśmy na miejsce rozsiodłaliśmy nasze konie, a następnie usiedliśmy na pomoście.

TMI.: Jak zwykle jest tu pięknie. -powiedziałem, przerywając ciszę panującą między nami.

E.: Racja. W sumie co Ty na to, żebyśmy kiedyś właśnie tu wybudowali dom, po tym jak już znikną tytani i mury? Moglibyśmy wyciąć trochę drzew, aby było ciut więcej miejsca i cieszyć się tym widokiem codziennie, bez ograniczeń. -zaproponował.

TMI.: Oj Eren, Eren, jak zwykle za bardzo wybiegasz myślami w przyszłość. Nie wiemy nawet, czy oboje przeżyjemy najbliższą wyprawę za mury. -zganiłem go.

E.: Ech, czy Ty zawsze musisz być takim pesymistą? -zapytał z wyraźnym niezadowoleniem w głosie.

TMI.: Raczej realistą. -poprawiłem go, co spowodowało jedynie pomruk niezadowolenia z jego strony- Oj już, nie obrażaj się. -powiedziałem i delikatnie cmoknąłem go w policzek.

Najwyraźniej nie wystarczyło mu to, gdyż po chwili wpił się w moje usta. Pocałunek był znacznie inny od tego z rana. Był prze de wszystkim dłuższy, nieco namiętniejszy, jakby dwójki stęsknionych za sobą kochanków, co w sumie po nie kąt prawdą, bo mimo iż nie dzielił nas jakaś spora odległość, to i tak przez większość czasu byliśmy "przyjaciółmi", a co za tym idzie, wszelki bliższy, lub dłuższy kontakt fizyczny ze sobą, był wręcz nie możliwy. Wynikało to z naszej lekkiej obawy, przed reakcją otoczenia. Fakt, nie było żadnych przesłanek w stronę ich niechęci w stosunku do par jednopłciowych, tak pewności mieć nie mogliśmy, a służenie z nimi przez Bóg wie jak długo, w towarzystwie krzywych spojrzeń, wyzwisk, czy podśmiechujek nie byłoby zbyt przyjemne, to też postanowiliśmy wybrać mniejsze zło, czyli po prostu ukrywanie się. Co prawda Jaegerowi trochę się to nie podobało i co jakiś czas wręcz musiał coś odwalić, jednak póki co, dzięki niebiosom, udawało nam się pozostać w ukryciu.

Przez resztę czasu, do podejrzewam jakiejś 23 w przyjemnej ciszy, przerywanej jedynie cykaniem świerszczy, aż wreszcie postanowiliśmy wracać, pamiętając, że jutro znów musimy rano wstać. Zawołaliśmy więc nasze konie, osiodłaliśmy je i wróciliśmy, nie śpiesznym kłusem do bazy. Oporządziliśmy zwierzęta, a następnie cichaczem wróciliśmy do pokoju. Szybko ogarnęliśmy się do spania, wdrapałem się na swoje łóżko i po krótkim "dobranoc" odpłynąłem do krainy snów.

🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊🕊

Mam nadzieje,

że poprawnie wykonałam zlecenie

i nie zjebałam tego.

Dzięki za przeczytanie i do następnego.

Sprawdzane przez: Olixxc

One shoty z anime (zamówienia zamknięte)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz