To był w końcu ten dzień. Dzień, w którym miało wszystko się skończyć, jak i też zacząć. Można powiedzieć, że był to nasz nowy rozdział, a resztę zostawiliśmy za nami. Przez te kilka miesięcy podjęliśmy również dużo ważnych i niesamowitych decyzji. Jedną z nich było to wyjechanie za granicę i osiedlenie się tam, ale żeby nie było - nie będziemy tam sami. Albert z Alicja i jej dziećmi również pojadą z nami, ponieważ nie chcieliśmy żyć wszyscy na odległość. Myślę, że dla wszystkich będzie to dobre. Dla dzieci Alberta jak i dla niego samego i ich pracy. Będą lepiej zarabiać, a już i tak mają dosyć dużo. Wybudowali oni już swój dwa razy większy, niż tu, dom - albo jak nazywa to Albert "jego królestwo oceanu".
Nie mieliśmy jeszcze okazji widzieć go, ale mówił, że jest wręcz ogromny i niesamowity. Mają wielkie podwórko gdzie dzieci na pewno będą miały miejsce na wszystko. Jeżeli chodzi o mnie i o Kacpra, również mamy zapewnione mieszkanie. Na razie będzie to mieszkanie, ale z czasem planujemy coś większego i obszernego - coś w stylu domu, ale bardziej skromnego i przytulnego. Naprawdę nie mogę się doczekać tych wszystkich zmian, bo zapowiada się czarująco. Wszyscy wylatujemy dwudziestego stycznia i zostajemy już tam na tyle ile będzie trzeba. Greenville w Południowej Karolinie - to będzie coś.
-T I M E S K I P- ~30 grudnia, godzina 15:40
Pov. Kacper
Aktualnie byłem z moją mamą i Anką w domu Alicji. Użyczyła nam ona go, aby jeszcze raz wszystko przymierzyć i zobaczyć czy pasuję. Za to Albert pojechał do Piotrka, aby pomóc mu, w jego sprawach i reszcie. Nasi kochani przyjaciele, byli tacy, że zadecydowali o tym, aby użyczyć nam swój ogród na wesele i zrobić tam co chcemy. W końcu i tak ten dom jechał na sprzedasz, więc chcieliśmy ostatnie chwile tutaj spędzić jak najlepiej możemy. Oczywiście pod warunkiem, że ogród wróci cały i zdrowy. Tego nie obiecałem, ale i tak mam nadzieję, że po tym wszystkim, będzie miał jeszcze trawę.
-Świetnie wyglądasz..-powiedziała Iza.
-Jak zawsze zresztą.-dodała Alicja.
-Fakt.-odpowiedziała.
Mój garnitur był koloru - ciemnego granatu, a na nim było masę fioletowych i żółtych piorunów. Nie był to typowy ubiór, ale właśnie o to chodzi. Miało być wyjątkowo i nietypowo. Z Piotrkiem mieliśmy plan, aby oboje się czymś zaskoczyć na naszym ślubie. Ja postawiłem, na oryginalny garnitur i liczę, że on zrobił to samo. Chociaż on czasami jest tak głupi, że nie zdziwiłbym się jakby wcale nie był to garnitur, tylko zaadoptowane dziecko pod imieniem Hitl0er.
-O której mamy być na tej plaży?-zapytała Anka. (proszę się nie czepiać, że grudzień i plaża OKEJ?)
-Chyba za jakieś dziesięć minut będziemy wyjeżdżać.-powiedziałem, poprawiając ostatni raz, krawat.
-Zakładam się za moje cycki, że coś się odjebie w tym cyrku.-powiedziała Alicja gapiąc się w telefon i żując gumę.
-Jak za cycki?-zapytałem ze śmiechem.
-Pozwolę je sobie odsprzedać. Wiesz, tak jak nerki się sprzedaję.-powiedziała.
-Nie.. nie wiem Alicja.-powiedziałem lekko zakłopotany.
-Phi amator. Nerki nigdy nie sprzedawał. A myślałam, że kradnięcie dzieci do morskiego vana Alberta, jest typowe dla Polaków.
-"Van Alberta" w sensie jego mercedes?-zapytałem.
-Chuj, a nie mercedes. Równie dobrze mógłbyś nazwać to wózkiem spod biedronki i byłoby git.
-Nie wiem, czy to by mu się spodobało.-uśmiechnąłem się. Znam Alberta i jest to osoba, u której musi być wszystko tak, jak chce on.
CZYTASZ
„Nie patrz na innych" (KxP ~ Jasper X Charazinsky)
Teen FictionOpowiadanie o dwóch chłopakach, którzy mimo wielu sprzeczek i nieakceptowania ich przez innych, szli ciągle dalej!