-Państwo są z rodziny Kacpra?-zapytała.-
-Tak, co mu jest?-zapytałem.-
-Powiem tyle, jest okropnie.-powiedziała.--A co dokładnie mu jest?-zapytała Pani Iza (mama Kacpra).-
-Na pewno ma coś poważnego z kręgosłupem i narazie nie może się ruszać. Przykro mi.-powiedziała, a mi aż się słabo zrobiło.-
-Wyjdzie z tego?-zapytałem.-
-Raczej tak, to najprawdopodobniej naruszenie jakiegoś z kręgów. Aczkolwiek będzie trochę trwać to wszystko. O ile w ogóle się uda.-powiedziała.-
-A może się nie udać?-zapytała Iza.-
-Może.-powiedziała.- Przepraszam, ale muszę już wracać do pacjenta.-
-A kiedy będzie można wejść.-zapytałem z nadzieją, że usłyszę słowo "teraz".-
-Jeżeli pacjent będzie się dobrze czuł, to za jakieś 20 minut zaproszę państwa.-powiedziała i odeszła.-
Dalej do mnie nie docierało, że jestem w szpitalu. Jestem przerażony, a jednocześnie chce mi się płakać. Mój biedny Kacper leży tam i nawet się ruszyć nie może.
-Przysięgam, że jak spotkam te wredną jędzę to wyciągnę jej całe flaki.-powiedziałem.- Nie daruję jej tego. Nie daruję.
-Daj spokój.-powiedziała Iza.-
-Nie. Przysięgam, że choć miałbym siedzieć w więzieniu do końca życia to ona dostanie wszystko to samo co zafundowała Kacprowi.-
-Piotrek! Ogarnij się. Tobie to bez różnicy czy byś tam był, a Kacper? Myślisz, że on wychodząc ze szpitala chciałby być sam?-powiedziała i nerwy ze mnie trochę zeszły.-
-Ma Pani rację.-powiedziałem i usiadłem na krześle obok Pan Izy.-
*20 minut później*
-Mogą Państwo wejść.-powiedziała.-
-Dziękujemy.-powiedziała Iza.-Dobra to idź do Kacperka i przytul go mocno.
-A Pani nie idzie?-zapytałem.-
-Ja wejdę potem, z tobą będzie bezpieczny. Pogadajcie sobie.-powiedziała, a ja twierdząco kiwnąłem głową.-
Wstałem z twardego, plastikowego krzesła i podszedłem pod drzwi sali, na której leżał Kacper. Wziąłem wdech i wydech i złapałem za klamkę.
Strasznie się stresowałem, tak naprawdę znam go idealnie i nawet razem jesteśmy, a mimo tego boję się jak cholera. Czemu?
Po kilku sekundach uspokoiłem nerwy i wszedłem do środka.
---
Koniec!
|
\/Nie no, nie zrobię wam tego XDDD tak ładnie prosiliście o następny rozdział <3
---
Gdy wszedłem w głąb sali, na jednym z łóżek zauważyłem leżącego i patrzącego w sufit Kacpra. Gdy to zobaczyłem, zrobiło mi się go tak okropnie żal. To nawet nie była jego wina. On tylko nie chciał by ta idiotka mnie dotykała, a on za to jeszcze oberwał.
Naprawdę jej wyrwę flaki, kudły też. (Piotruś dołączam się, ktoś ze mną i z Piotrkiem chce? :D)
-Hej Kacper.-powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego.-
-Hej Piotruś. Chętnie bym na Ciebie spojrzał, ale nawet nie mam jak.-powiedział i się sarkastycznie uśmiechnął.-
-Rozumiem, boli Cię coś?-zapytałem i złapałem go za rękę.-
-Nie.-powiedział.-
-Naprawdę?-zapytałem.-
-Nie.-powiedział i się rozpłakał.-
-Ej.. Kacper.-powiedziałem i aż samemu mi się chciało.-
-Boli w cholerę, nawet nie wiesz jak.-powiedział, a jego łzy spływały jak jakiś wodospad.-
Wtedy normalnie serce kroiło mi się na pół. Nie mogłem patrzeć jak on cierpi, cierpi przeze mnie. Albo w sumie najbardziej zawiniła tutaj Sonia, ale o tym pogadamy jak wróci do zdrowia. Z Sonią, też bym chętnie to wyjaśnił aczkolwiek ona już do zdrowia nie wróci. Mózgu się nie wybiera tylko tworzy i kształtuję. Ona chyba kształtowała to na Barbie, bo ma mózg z plastiku.
-Kacper. Słuchaj, mimo że nie masz jak na mnie popatrzeć to zamknij oczy i słuchaj co do Ciebie będę mówić.-powiedziałem, a on posłusznie wykonał te czynność.-
-Kocham Cię i nie pozwolę by jakaś pierwsza lepsza zniszczyła relację między nami. Kocham Cię i będę przy Tobie zawsze. Kocham Cię i nie pozwolę już nigdy by ktokolwiek i kiedykolwiek Ciebie skrzywdził.-powiedziałem, a on jedynie się uśmiechnął.-
-Tylko musisz wiedzieć, żeby następnym razem wierzyć mi, a nie jakiejś pustej lasce. Fakt, faktem. Byłem z nią, ale to było kilka miesięcy temu. To ona, nie mogła się pogodzić z tym, że to koniec. Jeżeli nie wierzysz mogę..-chciałem dokończyć jednak on mi przerwał.-
-Wierzę Tobie. Dużo o tym myślałem i rzeczywiście nie zachowywałem się najlepiej. Nie potrzebnie zawsze uciekam. Powinienem wysłuchać Ciebie do końca i Ci uwierzyć. W końcu to Ciebie kocham Piotruś.-powiedział.- Obiecuję, że już nigdy się tak nie zachowam.-
-Jesteś uroczy. Przynieść Ci coś? Do picia? Jedzenia?-zapytałem.-
-Jak mam jeść lub pić.-powiedział.-
-Ja cię nakarmię słodziaku.-powiedziałem i pogłaskałem go po jego uroczych włoskach.-
-W takim razie wodę.-powiedział, a ja wstałem i udałem się ku wyjściu z sali.-
Gdy wyszedłem, podszedłem do recepcji i zapytałem gdzie mogę kupić cokolwiek. Tam powiedziano mi, że na dworze więc tak też zrobiłem i udałem się na dwór. Przy wyjściu stały małe dwa automaty. Jeden z jedzeniem, a drugi z piciem. Z portfela wyjąłem pieniądze i gdy chciałem już wrzucać monetę, za sobą usłyszałem pewien dobrze znany mi głos.
-Jak tam Piotruś?-zapytała Sonia.-
-Sonia?
-Nie k*rwa, twój anioł stróż.-powiedziała.-
-Mój anioł nie wygląda jak wydojona krowa.-powiedziałem i popatrzyłem się na nią krzywo.-
-Shut up.-powiedziała i się uśmiechnęła.- Dobra to gdzie ten twój Kacperek leży?-
-Lepiej patrz żebyś ty zaraz nie leżała.-powiedziałem.-
——
Witajcie! Jak wam mija dzień?Jutro next! Oj coraz gorzej się tu robi czyż nie?
CZYTASZ
„Nie patrz na innych" (KxP ~ Jasper X Charazinsky)
Ficção AdolescenteOpowiadanie o dwóch chłopakach, którzy mimo wielu sprzeczek i nieakceptowania ich przez innych, szli ciągle dalej!