Epilog

226 14 11
                                    


                           (to jeszcze nie jest ostatni rozdział, więc zostańcie :D)                                      


                           Pov. Piotrek

Minęło około pięć lat, odkąd mieszkamy wszyscy wspólnie w  Greenville. Oczywiście, żeby nikt nie pomyślał, że mieszkamy w jednym domu. To w ogóle nie miałoby prawa bytu. Mam problem z tymi idiotami na jednym podwórku, a co dopiero w jednym pomieszczeniu. Ogólnie mamy bardzo spokojną i przyjemną okolicę. Ludzie są tutaj naprawdę mili i poznaliśmy dużo towarzyskich sąsiadów. Złożyło się, że akurat mieszkamy na ulicy, gdzie jest dość dużo osób osiemnaście plus, więc wszyscy dogadujemy się świetnie. Mamy wspólną paczkę, z którą bardzo często gdzieś wychodzimy i śmiejemy się, opowiadając swoje szalone historie. Tak szczerze, to przeraża mnie to jak długo marnowałem czas w Polsce, dosłownie nasi znajomi (którzy mieszkają tu od zawsze) mają masę śmiesznych i niedowierzających historii. Ale cóż, nie żałuję, ani jednej chwili. No może mógłbym pominąć moment z Sonią i jej dziwnymi przygodami, ale jak to mówią - to co złe, nas uczy najbardziej. Przynajmniej rzeczywiście działa to w praktyce, ale wracając. Wraz z Kacprem mieszkamy w niedużym, ale pięknym, domku. Jest on w połowie z cegieł, a w połowie ze ścian, koloru brązu. Robi on świetny klimat. Mamy również ganek, na którym stoją stoliki i kanapy, a na poręczach wiszą lampki w kształcie kulek. Powiem, szczerze, że dom był naprawdę przytulny i o to nam chodziło. Jest on dwu piętrowy, ale nie ma on dużo miejsca i pokoi. Na dole znajduje się kuchnia połączona wraz z salonem, a obok toaleta, która już oczywiście, była oddzielnym pomieszczeniem. Natomiast obok, mieszczą się schody na górę, gdzie stoi nasz wspólny pokój i malutka garderoba. Nie villa, a jednak dom marzeń, bo mieszkam w nim z moim marzeniem.

Co do naszych sąsiadów, są im na pewno Albert i Alicja oraz ich dzieci. Mają dom dosłownie obok nas, czyli po prostu dzieli nas jeden płot. Oboje nawet postanowiliśmy zrobić do siebie nawzajem wspólną furtkę, aby szybciej przechodzić. Często spotykamy się na wspólnego grilla, albo po prostu posiedzieć na słońcu na leżaku i porozmawiać o tematach, które interesują tylko i wyłącznie Alberta. Dom moich przyjaciół jest jeszcze piękniejszy niż ten, który mieli na samym początku. Tym razem był to wielki rodzinny dom, w kolorze morskim i  białymi elementami. Mieli piękny duży wjazd i garaż. Wszystko wyglądało naprawdę bogato, ale jednocześnie pięknie i przytulnie. Oczywiście Albert by się zabił gdyby nie mógł upodobnić domu do oceanu, więc jest tam bardzo dużo rzeczy związanych z jego tematyką. Mają nawet własne, wielkie akwarium, gdzie trzymają przeróżne zwierzątka, od ryb - po małe meduzy. Nie wiem jak on sprowadził je do tego akwarium, ale zrobił to, więc mu gratuluję. Dwójka ich dzieci, zbliżają się już do piątego roku życia i powiem szczerze, że urodę mają niesamowitą. Połączenie tych dwojga to było coś naprawdę wspaniałego. Obawiam się tylko charakteru po Albercie, ale modlę się nocami, aby nie wyglądało to tak samo. Jeden frajer obok mi wystarczy. 

Wszystko układa się naprawdę dobrze i czuję, że w końcu jesteśmy w jakimś stopniu wolni od problemów w Polsce. Kacper aktualnie jest w większej połowie studii i nie jest jakiś wybitnie świetny z polskiego, ale udajmy, że umie napisać rozprawkę na dwójkę. Albert i Alicja nadal pracują w policji i idzie im naprawdę dobrze, wręcz lepiej niż w naszym dawnym miejscu zamieszkania. Natomiast ja, jak to ja. Przez dłuższy okres czasu nie miałem pojęcia co mógłbym zaproponować swoją osobą i szczerze, do tej pory tego nie wiem. Ale zatrudniłem się w jednej z popularnych kawiarni, gdzie zostałem od razu przyjęty i aktualnie pracuję za ladą. Dzięki tej pracy, w końcu poznałem trochę ludzi i mogę powiedzieć, że nie znam tylko Alberta. Wspaniałe uczucie.

„Nie patrz na innych" (KxP ~ Jasper X Charazinsky)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz