*tydzień później*
Pow. PiotrekGodzina ósma. Dzwoniła do mnie mama Kacpra, że zaraz powinna być. Tak dokładnie. Nasz czas dobiegł końca i czas, abym wrócił do siebie. Przez ten tydzień po naszej ,,zgodzie", tak naprawdę nic się nie zmieniło. Nasza jedyna codzienna konwersacja z rana to m.in „hej" „wychodzę z domu".
Z jednej strony boli, a z drugiej uspokaja. Czemu boli? Boli, bo wiem że go zraniłem, a uspokaja, dlatego bo Kacper wie że to nie moja wina. Ale i tak wiem, że ma mi to trochę za złe. Może troszkę, ale jestem pewny, że ma.
Niestety. Nie zawsze jest jakbyśmy chcieli.Po krótkich rozmyśleniach usłyszałem pukanie i dzwonek do drzwi. Od razu wstałem i chciałem pójść otworzyć drzwi, ale o dziwo pierwszy zrobił to Kacper, który po usłyszeniu dzwonka wybiegł tak szybko z pokoju jakby zobaczył tam nie wiadomo co.
To on nie śpi?
Pow. Kacper
Gdy tylko usłyszałem dzwonek od drzwi od razu wiedziałem, że to mama. Zerwałem się jak najszybciej z mojego łóżka i popędziłem do drzwi wejściowych. Ahh ta zdziwiona mina Piotrka, że pierwszy raz wstałem przed ósmą.
Przekręciłem zamek w drzwiach i zauważyłem tam swoją kochaną mamę. Od razu się w nią wtuliłem.
-Kacper spokojnie!-powiedziała śmiejąc się.-
-Tęskniłem.-powiedziałem i oderwałem się od niej, by kobieta mogła wejść SPOKOJNIE do środka.
-Dzień Dobry.-powiedział Piotrek, uśmiechając się szczerze.-
-Witaj Piotrku, to macie jakieś dobre wieści dla mnie? Coś się wydarzyło w tym tygodniu o czym chcielibyście mi powiedzieć?-zapytała, a my synchronicznie popatrzyliśmy się na siebie z Piotrkiem.-
-Co masz na myśli?-zapytałem.-
-No dobra powiem wam. Widać, że się kochacie. W pierwszym dniu jak Piotrek przyjechał widziałam jak na niego patrzyłeś, więc trochę zaczęłam się domyślać i postanowiłam, że zostawię was na tydzień samych. Więc jesteście razem?-powiedziała, a ja spuściłem głowę próbując powstrzymać łzy.
Zraniło mnie to trochę, bo bardzo staram się o tym zapomnieć, a teraz okazało się że nawet moja mama twierdzi, że powinniśmy być razem. Niestety rzeczywistość jest inna.
Bardzo chciałbym jej powiedzieć, ale boje się że po tym może przestać lubić Piotrka.
-E.. może porozmawiamy o tym kiedy indziej?-zapytałem.-
-Niech będziee, ale i tak wiem swoje! To co jak tak się lubicie czy tam kochacie to może Piotrek zostanie na dłużej?-zapytała, a mnie aż zamurowało.-
Kiedyś bym się cieszył.
-Wieeesz mamo.. Piotrek mi mówił dzisiaj, że musi wrócić do domu bo musi coś załatwić ważnego w swoim mieście i ogólnie z rodziną.-
-Kiedy ja Ci tak mówiłem?-zapytał, a ja chciałem se strzelić mocnego FacePalm'a.-
Szybko pociągnąłem Piotrka do mojego pokoju i zamknąłem go.
-Słuchaj, logiczne że nic takiego miejsca nie miało. Ja po prostu nie umiem z tobą jak narazie siedzieć dalej w jednym pokoju po tym wszystkim. Lepiej jakbyś wrócił. Ewentualnie jak kontakt nam się naprawi to mile widziany będziesz.-powiedziałem z pogardą na twarzy.-
-Dobrze.-powiedział i widać, że ewidentnie zrobiło mu się przykro.-
-A i jeszcze jedno. Unikaj z nią tematu naszej „miłości" bo nie chce aby moja mama przestała Cię lubić czy coś. Czaisz?-zapytałem, a on pokiwał tylko twierdząco głową na tak i wyszedł odkręcając kluczyk.-
-Rzeczywiście muszę jechać, ale dziękuje za gościnność. Czas spędzony z Kacprem był świetny.-powiedział biorąc swoją walizkę.-
-Piotruś, ale odwiedzisz nas jeszcze kiedyś? Mój syn czeka na partnera.-powiedziała i poruszyła znacząco brwiami.-
-Oczywiście, że wpadnę. Do widzenia.-powiedział do mojej mamy.-
-Pa Kacper.-odezwał się do mnie i lekko się uśmiechnął.-
-Do zobaczenia.-powiedziałem, a on zrzucił swój lekki uśmieszek i wyszedł.-
-Kacper o co się pokłóciliście?-zapytała moja mama.-
-Daj mi spokój.-powiedziałem i wszedłem do mojego pokoju, w którym następnie się zamknąłem.-
I co teraz?
—-
Witam wszystkich!Jak dzień mija? Ja tylko zostawiam wam tu ten rozdział i mam nadzieję, że spodobał wam się!
Do zobaczenia w jutrzejszym rozdziale! ❤️
CZYTASZ
„Nie patrz na innych" (KxP ~ Jasper X Charazinsky)
Dla nastolatkówOpowiadanie o dwóch chłopakach, którzy mimo wielu sprzeczek i nieakceptowania ich przez innych, szli ciągle dalej!