Rozdział 2

10 1 0
                                    

Otwieram oczy. Jest to pierwsza myśl jaka mi przychodzi mi do głowy.

Leże w swoim łóżku, pod swoją kołdrą i na swojej poduszce.

Jestem w swoim pokoju.

Kątem oka zerkam na zegarek. Jest 6:35.

Trochę wcześnie, ale wstaje i wykonuje kilka pompek, po czym wychodzę z pokoju.

Wchodzę do łazienki. Zamykam drzwi, rozbieram się i wchodzę pod prysznic.

Myje się w zimnej wodzie, żeby obudzić umysł, który być może pomoże mi zrozumieć co się ze mną dzieje. To już kolejny sen, który jest zbyt realistyczny, aby być tylko wytworem mej wyobraźni.

Po umyciu owijam się w ręcznik, wychodzę z łazienki i idę do swojego pokoju, w którym się wycieram i ubieram.

Po ubraniu siadam na łóżko i zerkam na zegarek. 7:00.

Mija minuta i w uchylone drzwi mojego pokoju wsadza łeb Saba, mój wyżeł. Jest jedynym przyjacielem jakiego mam. Rodzice kupili mi ją, abym nie czuł się samotny. Wolałbym móc wyjść na świeże powietrze. Z jakiegoś powodu rodzice nie pozwalają mi wychodzić ani pokazywać się w oknie. Pytałem ich o to wiele razy lecz odpowiedzi nie dostałem.

Sabę wyprowadza ojciec. Rano nim wyjdzie do pracy i wieczorem gdy z niej wraca.

-Co słychać?-pytam psa.

W odpowiedzi Saba przechyla głowę.

-Przynajmniej u ciebie w porządku - mówię.

Pies podchodzi do mnie i kładzie mi swój łeb na kolanach. Kładę dłoń na jej głowie i ją głaszczę.

Podczas pieszczoty staram sobie przypomnieć sobie gdy Saba była szczeniakiem lecz jedyne wspomnienia jakie przychodzą mi do głowy dotyczą tej bestii, którą głaszczę. Wielokrotnie mówiłem tacie, że nie pamiętam Saby jako szczeniaka. On twierdzi, że to stary pies i dorastał razem ze mną, gdy miałem ze trzy lata. Patrząc na Sabę nie wydaje mi się aby była w podeszłym wieku. Wygląda jakby co dopiero ze szczeniaka przeobraziła się w duże szare psisko. Jej sierść nadal jest lśniąca i gładka. Oczy zaś wydają się szczenięce z iskierkami beztroski.

Zerkam na zegarek. 7:30. Czas na śniadanie.

Zwalam głowę Saby z kolan i wychodzę z pokoju. Ruszam po schodach do kuchni. Schodzę powoli i ostrożnie. To kolejna zasada w tym domu. Nie wolno hałasować.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz