Gdy zdałem sobie sprawę, z tego do jakiego stanu doprowadziłem mamę, przeprosiłem ją, po czym uciekłem do pokoju. Tu właśnie wylewam z siebie łzy, których nie jest nawet w stanie usunąć jęzor Saby. Te wodne emocje są silniejsze. Wywołuje ją przekonanie, że tak naprawdę nie mogę ufać nawet sobie. Ojciec wmówił mi, że sowy były prawdziwe. Nie chciał wyrywać ostatniej nitki, która trzymała mnie w ryzach. Zrobił to, aby mnie chronić. Nie wiem tylko, czy przede mną, czy może moim umysłem. Okazuje się, że ten narząd mną manipuluję bez żadnych skrupułów. Nie przejmuje się mną. Nawet, gdy chciałem się zabić, to nie ratował mnie, tylko siebie. Teraz to do mnie dotarło. Od samego początku kijem w mrowisku byłem ja. Zaś wbijającym mój własny mózg. Nie wiem co chciał osiągnąć. Jaki miał cel w robieniu tych wszystkich rzeczy. Od samego początku przysyłał mi błędne obrazy. Chciał, abym zbzikował. Jestem dla niego jedynie nosicielem. Jeśli się zniszczę to on także. Być może dla tego zaczął atakować matkę. Już można u niej zauważyć początki ze świrowania. Czy u mnie wyglądało to podobnie? Także wierzyłem w każde słowo usłyszane z ust innego człowieka? Jeśli to prawda, to znaczy, że ktoś inny zasiał ziarno w mojej głowie. Może to któryś ze snów. Każdy jest realistyczny. To jest możliwe, że usłyszałem coś czego nie powinienem. Nawet mogłem coś zobaczyć. To musiało być do tego stopnia realistyczne, że mój umysł zapragnął tego więcej, więc postanowił zatruć wpierw moje myśli, aby tylko śniły się te najpotworniejsze rzeczy. Gdy już dobrnął do tego, zaczął atakować najbliżej mnie stojących. Mam nadziej, że nie zatruł też Saby. Tego bym mu nie darował. Ta biedna psina nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Chociaż rodzice też. Teraz mi głupio, że tak ich atakowałem. Musiałem być bezlitosny. Krok po kroku stawałem się potworem. Oni próbowali mi pomóc, a ja ich odtrącałem. Uciekałem do wyimaginowanego świata snów. Teraz jest za późno. Przynajmniej dla mnie. Rodzice mają jeszcze szanse. Muszę ich ratować za wszelką cenę.
Ocieram łzy. Uspokajam się. Wdycham. Muszę coś wymyślić. Na sam początek trzeba przejąć kontrolę nad umysłem. Chociaż przez chwilę. Jedna sekunda dobrego planu mi wystarczy. W tym celu zaczynam uderzać głową w ścianę. Raz po raz. Coraz intensywniej. Nie zważam na krwawe smugi. Muszę coś wymyślić za nim wróci ojciec. On mnie ratował tyle razy. Teraz moja kolej. Matka to rozumie. Nie wchodzi do pokoju i mnie nie powstrzymuje.
CZYTASZ
Kim jestem?
Gizem / GerilimOn przesiaduje całymi dniami w domu. Musi zachowywać ciszę. Nie wolno mu wychodzić na zewnątrz. Jego jedynym towarzyszem jest pies, Saba. Z każdym dniem bohater popada w głębszą paranoje. Zaczyna podejrzewać rodziców o różne rzeczy. Jego stan pogars...