Rozdział 52

3 0 0
                                    

Otwieram oczy. Wstaje. Zerkam na zegar. 8:55.

Ruszam na dół. Do drzwi. Pukam kilka razy w nie. Idę na górę do łazienki. Obmywam posiniałe kłykcie lodowatą wodą. Ruszam z powrotem do pokoju. Po drodze zostawiam ślad z kropli wody, spływającej z moich rąk. Gdy dochodzę kładę się na łóżko. Zamykam oczy. Leżę w ciemności. Wyobrażam sobie szczęśliwy dzień.

Ja tam gdzieś pływam, w oddali matka leży na plaży. Wielki parasol zapewnia jej cień. Ojciec stoi na brzegu i zerka wprost na słońce. Saba pobiega wzdłuż linii piasku. Co jakiś czas obszczekuje przypływająco wodę. Stara się także złapać ptaka, który krąży wokół jej głowy. Wychodzę z wody. Ruszam w jej stronę. Ona również się przybliża na mój widok. Im jest coraz bliżej tym lepiej widzę jej oczy. To właśnie one mnie tak rozczulają. Mam takie odczucie, ponieważ w nich dostrzegam bezgraniczną radość. Dla szarego, wielkiego psiska wystarczy trochę miejsca, aby mogło sobie pobiegać. Przybliżamy się do siebie. Klękam, zrównując się z Sabą. Moją twarz atakuje wilgotny jęzor. Nie przeszkadza mi to. Napawam się to chwilą. To czas mojego szczęścia. Dla Saby to za mało. Popycha mnie. Upadam na plecy. Po chwili razem zaczynamy się tarzać w piasku. Saba co jakiś czas obszczekuje ziarenka przedostające się do oczu. W końcu pada ze zmęczenia. Prowadzi mnie na wzniesienie. Układamy się na nim. Leżymy oglądając zachodzące słońce. Co jakiś czas Saba domaga się pieszczot, które z przyjemnością jej okazuje. Uwielbiam jeździć dłońmi po jej sierści. Nic innego mnie tak nie koi. Nic innego nie potrzebuje. Chciałbym aby ta chwila trwała wiecznie. Choć raz po przebudzeniu chciałbym dalej być w towarzystwie Saby. Niestety to nie możliwe. Gdy zamykam oczy do snu, moja wyobraźnia się rozmywa. Muszę otworzyć je w prawdziwym świecie.

To właśnie robię. Ocieram samotną łzę. Zerkam na zegar. 19:00. Tym razem byłem dłużej w świecie wyobraźni. Choć wolałbym już nigdy nie wrócić. Niestety to nie ode mnie zależy. Ktoś inny podaje reguły gry. Zaczynam z każdym dniem bać się tego jeszcze bardziej. Niepokój atakuje mnie jeszcze bardziej każdego dnia. Nie wiem czy to moja wyobraźnia, czy rzeczywistość. Jedyne co mogę zrobić to zachowywać się normalnie. Tak jak powinienem.

Wstaje i ruszam na dół.

Ktoś puka do drzwi. Trzeba przyjąć gościa.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz