Rozdział 94

0 0 0
                                    

  Budzę się zlany potem. Zrywam się. Przez moje plecy przechodzi spazm bólu. Coś muska mi dłoń. Po chwili na mojej piersi pojawia się obca dłoń.

-Już wszystko dobrze-słyszę- Jesteśmy tu.

Skądś znam ten głos. Ten ton. Ta barwa. Od natłoku myśli zaczyna mi się kręcić w głowie. Pozwalam jej opaść na poduszkę. W tej właśnie chwili zdaje sobie sprawę, że ja żyję. Nie wiem jak to możliwe. Własnymi dłońmi zaciskałem supeł na worku. Oddychałem resztką powietrza, płuca biły się z mózgiem o ostateczne liźnięcie tlenu. Mimowolnie wdycham go nawet teraz. Coś się tu nie zgadza. Przecież umarłem. Nikt nie wstaje z martwych. Nie wiem nawet czy istnieje życie po śmierci. Jeśli tak, to może jestem w jakieś magicznej krainie? Nie. Do niedorzeczne. Muszę myśleć racjonalnie. Nie mogę fantazjować. Muszę zebrać odpowiednie informacje. Wyskrobać odpowiedzi.

-Gdzie mama?-mój głos jest zachrypnięty.

Nie pytam o Sabę. Wiem co się z nią stało.

-Pojechała po maści-odpowiada głos ojca.

Zamykam oczy i wdycham powietrze. Napawam się tlenem. Staram sobie też wszystko poukładać w głowie.

- Co się stało?-pytam w końcu.

-Starałeś się zabić, więc może ty mi powiedz-ojciec przekłada pałeczkę do mojej dłoni.

Wzdycham. Dotykam dłońmi głowy. Staram się wszystko poukładać w logiczny zbiór. Mgliste wspomnienia snują się po mym umyśle. Mogę się starać jej wyłapać lecz nie jestem w stanie. Z wysiłku zaczynają mi cieknąć łzy z dwóch dziur zwanych oczami. Po chwili ramiona zaczynają drżeć. Ojciec nic nie mówi. Pozwala mi się pozbyć emocji w samotnej ciszy. W pewnym momencie dołącza do mnie. Płaczemy razem nie przejmując się otaczającym nas światem.

-Gdzie byliście?-pytam pomiędzy szlochami.

-Tutaj-opowiada ojciec-Byliśmy obok ciebie.

Nawet w takiej chwili musi kłamać. Tym razem jednak się na niego nie złoszczę. Nie mogę go atakować. Dopiero co go odzyskałem. Nie wypada, abym od razu go stracił. Jeszcze nie teraz. To nie jest odpowiedni moment.

-On chciał mnie zabić-użalam się-Gdzie byliście?

-Tak, masz racje synku. Zawiedliśmy-zgadza się ojciec.

Przyznał mi rację. Czyżbym nie tylko ja się zmienił?

-Mam dosyć-mówię rwanym głosem.

Nie potrafię się uspokoić. Nie po tym co widziałem. Martwe sowy. Krew. Gołębie. Pudełko. Świr.

-Chciałbym, abyś był szczęśliwy-mówi ojciec.

Niestety, nie potrafi zrobić, abym naprawdę tak się poczuł. Oczywiście mu tego nie powiem. Obiecałem sobie, że już go nie stracę.


Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz