Rozdział 67

1 1 0
                                    

 Otwieram oczy.

Leże w swoim łóżku, pod swoją kołdrą i na swojej poduszce.

Zerkam na zegar. 10:00. Trochę mi się przysypało. Wstaje i robię kilka pompek na pobudzenie mięśni. Po ćwiczeniu ruszam do łazienki. Ustawiam lodowatą wodę. Całe moje ciało przechodzi dreszcz. Po chwili ukazuje się gęsia skórka. Nie przeszkadza mi. W ręcz przeciwnie. Jestem zadowolony z jej obecności. Przynajmniej nie będę się czuł taki samotny. Potrzebuje obecności czegokolwiek. Czegoś, dzięki czemu poczuję się normalniej.

Po umyciu ocieram się ręcznikiem i ubieram się w ciuchy. Nowe. Wtedy do mnie to dociera. Szybko idę do pokoju. Na łóżku jest kołdra. Czysta. Nie do końca rozumieją ruszam biegiem na dół. Omal nie skręcam sobie kostki na schodach. Na szczęście docieram cały i mogę zbadać drzwi, pod którymi zostawiłem brudną kołdrę. Teraz jej nie ma. Znikła. Zaś drzwi są zamknięte. Lekko zdezorientowany siadam na kanapę w salonie. Kompletnie nie wiem co myśleć. Czyżby intruz wrócił i posprzątał bajzel? Jeśli tak to dlaczego? Jaki ma w tym interes? Wydawało mi się, że chcę mnie skrzywdzić, zaś on przynosi mi czyste ubrania? Czuje jak mózg pulsuje pod czaszką szukając racjonalnego wyjaśnienia. Stara mi się pomóc zrozumieć to wszystko, tylko, że to wszystko jest pogmatwane. Być może to część gry? Może nawet kolejna podpowiedź? Jeśli tak jest, to kompletnie jej nie rozumiem. Nie jestem w stanie wyłapać tego, co chcę mi przekazać. Być może jestem za głupi. Chociaż to może nie intruz posprzątał. Tylko ktoś inny. Bardziej bliski. Wrócił wraz z resztą. W końcu zrozumiał, że popełnił błąd. Bardzo wielki. Chce teraz naprawić to co popsuł. Może nawet mnie chronić? Chociaż nie do końca w to wierze, może być prawdą. Moi rodzice wrócili. Być może wraz z nimi wróciła Saba. Na samo wspomnienie jej imienia zaczynam szlochać, aby po chwili kompletnie się załamać.

Nie płacze dlatego, że jej nie chcę. Kocham ją nad życie. Dlatego też ciężko mi jest zrozumieć, że jej śmierć mi się tylko przyśniła. Wciąż przed oczyma widzę jej gasnące spojrzenie. Czuję też bezradność jaką czułem w chwili jej śmierci. Nie potrafię sobie wybaczyć, że nic nie zrobiłem. Nie powiedziałem. Nie wyrwałem się. Po prostu patrzyłem. Czekałem na ostateczny krok.

To nie facet ze snu jest mordercą. Tylko ja.

Jestem potworem. O to kim jestem.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz