Chciałbym móc powspominać własne dzieciństwo. Pragnę, aby po zamknięciu oczu poczuć radość, gdy przez moje ciało będą przepływać obrazy wspaniałych chwil. Chcę poczuć się normalnie. Wydaje mi się, że czekałem dość długo, aby ktoś przyszedł i uwolnił mnie od moich trosk. Teraz jedyne co mi pozostaje to wdychanie zapachu, a raczej smrodu rozkładających się sów. Długo zwlekałem, aby wejść do salonu i dokończyć sprzątanie. Z początku myślałem, że mnie nic nie ruszy, a teraz? Sam nie wiem co wokół mnie się dzieje. Jedyne czego jestem pewien to, że z dnia na dzień coraz gorzej śmierdzi. Niestety nic nie mogę na to poradzić. Ja swój zapach potrafię zniwelować dzięki kąpieli lecz jeśli chodzi o zapach śmierci to ja wymiękam. Jedynie co mogę robić to wdychać odór. Również można by zaszyć się w pościeli. Obtoczyć się nią jak nadzienie w naleśniku. W takiej formie można spędzić ostatnie chwile życia. Można wybrać formę swojego zgonu. Trzeba jedynie zadać sobie pytanie. Co jest gorsze. Uduszenie smrodem czy może podduszenie kołdrą. W obydwóch przypadkach przyczyną zgonu będzie zbyt mała ilość powietrza w organizmie. Chociaż ja raczej powinienem bać się tego zlepu gazów. Ojciec być może boi się takiej śmierci. Zapewne nie wyobraża sobie życia bez wymianu dwutlenku węgla w płucach. Ja natomiast czuje lekki dreszcz ekscytacji na myśl, że mógłbym umrzeć z powodu niedoboru czegoś co i tak może mnie zabić, gdy wyjdę na zewnątrz. Czyż to nie ironia? Mogę umrzeć oddychając i nie oddychając. Na samo myśl zaczynam się śmiać. Przecież to jakaś niedorzeczność. Sprzeczne rzeczy mogą mnie uśmiercić. Moje życie jest niczym szklanka. Pusta czy nie i tak się rozbija, gdy upadnie z odpowiedniej wysokości. Ciekawe czy świr zdaje sobie z tego sprawę. Raczej chyba nie, inaczej by mnie tak nie męczył. Wystarczyłoby, aby zostawił drzwi otwarte. Reszta by sama jakoś się potoczyła. Ja nawet bym mu podziękował za taką możliwość. Jeśli mam umrzeć to przynajmniej chciałbym choć raz poczuć w płucach to co inni. Mówiąc wprost, oddałbym wszystko, żeby przez ułamek sekundy poczuć się wolny. Przecież każdy z nas do tego dąży. Czy może się mylę? Ojciec być może wie co oznacza bycie wolnym. Nawet Saba wie coś na ten temat. Nie wiem tylko czy to samo mogę powiedzieć o matce. Dopiero siedzenie w samotności otworzyło mi oczy. Choć rodzice są małżeństwem to pałeczkę dyrygenta nosi jedno z nich. Być może lodowaty odbiór mojej rodzicielki jest błędny. Może ona tylko gra, tak samo jak i ojciec. Ja jestem pionkiem pomiędzy ich ruchami. Nie wiem tylko, które z nich jest bliżej zwycięstwa. Pozostaje także jeszcze jedno pytanie. O co oni grają? Odpowiedź może być tylko jedna. Obydwoje postawili w tej grze coś drogocennego. Coś o co warto grać, a nawet postawić na szali życie jedynego dziecka. To musi być wielkie skoro ich tak motywuje. Nie wiem tylko czy mają zdrowy rozsądek czy już dawno go utracili. Obawiam się, że u obojga sumiennie zaginęło dawno temu. Ojciec do niedawna miał jeszcze przebłyski czegoś na wzór miłości. Matka natomiast dawno utraciła skrupuły. Być może tatulek był słabszy od mamuśki. Teraz chyba to się zmienia, i to dzięki mnie. Ja dałem impuls papie do działania swoim zachowaniem. Zapewne przeze mnie wysunął się na prowadzenie. Nie wiem tylko czy to dobrze czy źle?
CZYTASZ
Kim jestem?
Mystery / ThrillerOn przesiaduje całymi dniami w domu. Musi zachowywać ciszę. Nie wolno mu wychodzić na zewnątrz. Jego jedynym towarzyszem jest pies, Saba. Z każdym dniem bohater popada w głębszą paranoje. Zaczyna podejrzewać rodziców o różne rzeczy. Jego stan pogars...