Rozdział 5

9 1 0
                                    

Ojciec wraca o 19:00. Nie wita się ze mną tylko rusza do gabinetu.

Ja i Saba wstajemy z kanapy i ruszamy zbadać dlaczego mu się tak spieszy.

Ruszam po schodach na górę, a pies powoli drepcze za mną. Gdy jestem na piętrze skręcam w lewo i dochodzę pod szeroko otwarte drzwi gabinetu ojca. Według zasad pukam we framugę i dopiero wchodzę. Saba zostaje na progu.

-Dobrze, że jesteś- mówi ojciec nie odrywając nosa z dokumentów- Jadłeś coś?

-Tak, mama kupiła pączki- mówię.

Ojciec podnosi głowę i zerka na mnie swoimi zielonymi oczami. Wpatruje się we mnie przez chwilę. Oblizuje wargi i zagryza dolną.

-Jestem trochę zajęty, czy mógłbyś poczekać na kolację trochę dłużej?- pyta.

-Tak- odpowiadam.

-Z nauki też raczej nici- mówi.

Nie wydobywam z siebie głosu. Nauka to nasz wieczorny rytuał. Zawsze uczymy się matematyki, historii, polskiego czy niemieckiego.

-Póki co posiedź w swoim pokoju- nakazuje ojciec.

Tylko kiwam głową na znak, że zrozumiałem polecenie, po czym wychodzę z gabinetu.

W pokoju kładę się na łóżko. Saba gramoli się również. Leżymy razem, ale tylko ja rozmyślam. Patrząc w szarawy sufit próbuje przyswoić sobie informacje z przeczytanych dzisiaj książek. Jaszczurki, ptaki, dzikie zwierzęta, drzewa. Wszystko wiruje mi w głowie, wszelakie obrazy stają mi przed oczami.

Nie wiem kiedy zasypiam.

---

Budzi mnie szturchnięcie.

Otwieram oczy i widzę twarz matki.

-Wstań- mówi.

Wykonuje jej rozkaz. Zauważam, że psa nie ma.

-Wypij to.

Zerkam na zegar. 23:30. Obudziła mnie w środku nocy, abym wypił jakiś napar?

-Dlaczego?- pytam.

Patrzy na jakby moje pytanie ją zaskoczyło i nie znała odpowiedzi.

-Zawsze to robisz to tej porze- stwierdza.

Muszę jej przyznać racje. Faktycznie pije to co noc. Nie wiem co to i dlaczego muszę to pić. Nigdy to mnie nie zastanawiało. Dlaczego teraz zaczęło? Co się ze mną dzieje?

-Masz racje- mówię i biorę od niej kubek.

Wypijam wszystko na raz nie zastanawiając się nad smakiem.

-Dobranoc- mówi odbierając ode mnie naczynie.

Wychodzi nie doczekawszy się odpowiedzi.

Z powrotem kładę się na łóżku. W mojej głowie dalej błąka się pytanie dlaczego teraz to zauważyłem. Mata poi mnie jakimś eliksirem a ja go pije nie zadając pytań. Morze to zwykłe przyzwyczajenie, robię to od małego i nie zastanawiam się nad tym. Po prostu teraz matka mnie zaskoczyła budząc mnie. Zawsze sam pamiętałem o napoju. Nie muszę panikować.

Zamykam oczy i uspokajam umysł. Wyobrażam sobie jak stoję na plaży, moje bose stopy oplata ciepły piasek, słońce świeci wprost w oczy zmuszając mnie abym je przymrużył. Gdzieś w oddali kąpie się ojciec, a matka ochrania swe ciało przed promieniami, parasolem.

Z taką wizją w głowię zasypiam jeszcze raz.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz