Rozdział 95

0 0 0
                                    

 Otwieram oczy. Jest to pierwsza myśl jaka mi przychodzi mi do głowy.

Czuję się zmęczony lecz nie mogę usnąć. Coś mi przeszkadza. Nie są to obandażowane ręce. To chyba słowa. Ktoś rozmawia. Wzdycham. Mrugam parę razy oczyma. Wstaje z łóżka. Przykładam dłonie do dzwoniących uszu. Głowa strasznie mnie boli, mimo to wychodzę na korytarz. Nogi są miękkie, ale i tak dają radę mnie udźwignąć. Dzięki nim dochodzę do drzwi sypialni rodziców. To stąd dochodzą głosy. Resztką sił powstrzymuje wymioty. Przestaje również ciężko dyszeć. Łapie za klamkę i lekko uchylam drzwi.

-Musieliśmy go zostawić-słyszę głos ojca- Nie widziałaś jak wariował?

-Teraz w cale nie jest lepiej-mówi matka-Przeraża mnie ten jego bełkot.

Ktoś wzdycha.

-Wiem, rozumiem- twierdzi ojciec.

-Szkoda, że nic z tym nie robisz-oskarża go matka.

-A co mam robić? Zabronić mu śnić?- męski głos jest pełny frustracji.

-Śnić nie, ale on wciąż powtarza, że ktoś próbował go zabić-spuszcza z tonu matka- Nie dziwi cię to?

-Po prostu próbuje wytłumaczyć sobie próbę samobójczą-wyjaśnia ojciec- Każdy tak robi.

Ja na pewno sobie nie wymyśliłem świra. On istnieje naprawdę. Niestety nie mogę tego udowodnić. Na pewno teraz nie wróci. Boi się. Może nawet myśli, że udało mu się mnie zabić.

-Ty tego nie robiłeś- mówi matka.

-Bo nie musiałem-tłumaczy jej mąż- Wiem, że to był błąd. Nigdy więcej tego nie zrobię. Obiecuję.

-Chciałabym w to wierzyć- nie ustępuję moja rodzicielka.

Po jej słowach zamiast ojca słyszę coś innego. Od tego dźwięku zaczyna mi bić szybciej serce. Nie wiem czy sobie tego nie wymyśliłem. Umysł płata mi figla?

-Saba, cicho- nakazuje ojciec.

Po tych słowach nie wiele myśląc wparowuje do środka. Nie zważam na słowa rodziców. Nie obchodzą mnie. Chcę jedynie uściskać swoją przyjaciółkę. Niestety jedynie ją muskam. Nogi nie pozwalają na nic więcej. Upadam na podłogę. Ręce ojca szybko mnie podnoszą.

-Zostaw mnie-bełkoczę.

Nie reaguje. Pomaga mi wstać i wyprowadza z pomieszczenia. Nie mam siły z nim walczyć. Pozwalam się zaprowadzić do pokoju i położyć do łóżka.

-Ja sobie nic nie wymyśliłem-mówię.

-Wiem synku-głos ojca jest uspokajający- Nie mów tylko tego mamie.

Przytakuje mu. Jestem zaskoczony jego słowami. Czyżby coś knuł? Może to on jest tym świrem?

-Saba może ze mną spać?-pytam.

-Chyba tak-odpowiada ojciec- Zaraz ją przyprowadzę.

Tylko się uśmiecham. Na nic więcej nie mam siły. Ojciec poklepuje mnie po dłoni, po czym wychodzi.

Ja zasypiam zanim dotrze do mnie Saba.


Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz