Czytam książki każdego dnia. Czuję jak tygodnie uciekają mi między stronami kolejnej lektury. To również uświadamia mi, że jestem samotny. Od dawna nie widziałem postaci w białym płaszczu. Na Sabę wiem, że już nie mogę liczyć. Powoli przekonuje się, że jej śmierć była prawdziwa. Może była nawet konieczna. Gdyby nie to nie potrafił bym żyć w normalnym trybie. Wciąż zamartwiałbym się, gdzie jest i co robi w danej chwili psia przyjaciółka. Może trochę czuje ból i ciężar na sercu lecz jakoś oswajam się z tym. Mogę żyć dalej. Choć trochę doskwiera mi cisza. Dobija mnie też spostrzeżenie, że nie potrafię zapamiętać żadnej książki, pomimo codziennego rytualnego czytania. Mało co mi oczy z orbit nie wyskoczą. Czują jak łzawią. Podejrzewam, że to wynik przemęczenia. Nie wiem kiedy ostatni raz dobrze spałem. Nie potrafię już tego robić. Stałem się mechaniczny. Po jedzenie sięgam tylko, gdy poczuje mdlenie. To samo jest z piciem. Zaś kąpieli nie zażywałem od momentu upadku ze schodów. Do tej pory nie wiem, jak do tego doszło. Zresztą jest to samo. Nie potrafię wyjaśnić co się dzieje ze mną i wokół mnie. Chyba wariuje. Przykładem może być sytuacja z wczoraj.
Nie jak i po co, ale znalazłem się w łazience. Wydaje mi się, że popuszczałem płyny. Choć prawdę mówiąc, mniejsza z tym. Ważne jest, że wpatrywałem się w lustro. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie znam osoby po drugiej stornie szkła. To już nie byłem ja. Twarz była zbyt stara. Zadręczona. Wymęczona. Wysnuta z wszelkich emocji. Wydawać by się mogło, że tej postaci jest już wszystko obojętne. Nie mogąc uwierzyć, że to ja, podszedłem bliżej. Miałem odbicie na wyciągnięcie ręki. Zrobiłem to. Tak samo jak postać po drugiej stronie lustra. Prawie, że stykaliśmy się palcami. Przeszkadzało nam tylko szkło. Było naszą granicą. Nie pozostawało mi nic więcej. Już chciałem odejść, przekonany o swej słabości umysłu. Po prostu płatał mi figla. Nic więcej. Byłem skory to przyznać. Blisko mi było do ze świrowania. Prawdę mówiąc, chyba nie miałem innego wyjścia. Oczywiście oprócz upewnienia się. W tym celu zamrugałem parę razy. Odbicie powtórzyło, a przynajmniej tak mi się wydaje. Może dlatego zacząłem wyginać uszy, a później ręce. To na pewno zostało odbite. Chyba, że wydawało mi się to. Aby się upewnić do końca ściągnąłem spodnie. Wtedy już byłem pewien. Nie mogąc patrzeć dłużej zaciągnąłem spodnie z powrotem. Jeszcze przez chwilę stałem wpatrując się w lustrzanego zgreda. Stojąc tak zrozumiałem, że nie wiem kim jestem. Zadałem sobie pytanie, o swoją przeszłość. Nie blisko, tylko odległą. Tak głęboko próbowałem wejść w umysł, że nie pamiętam kiedy upadłem na podłogę. Tym bardziej nie potrafię zorientować się ile czasu spędziłem na zimnych płytkach. Jedyne czego byłem pewien w tej danej chwili, to ból. Okropnie bolała mnie głowa. Zaś w uszach mi dzwoniło. Nawet zatykanie ich nie pomagało. Czułem się beznadziejnie. Mogłem jedynie zwijać się na płytkach. Na nic więcej nie mogłem się zdobyć. Byłem bezsilny. Czułem, że to koniec. Nie życia, tylko zdrowego rozsądku. Właśnie ta chwila dała mi do zrozumienia, że bzikuje. Nie potrafię już panować nad własnym umysłem. Nawet wzrok mnie zawodzi. Czułem się przegranym. Gra w tej właśnie chwili straciła sens. Już nic nie musiałem udowadniać. A jednak chciałem. Dlatego też wstałem i ruszyłem w stronę małego okna. Wziąłem kilka głębszych wdechów. Wyostrzyłem wzrok. Zacisnąłem pięści. Zagryzłem dolną wargę. Uderzyłem w deskę, zabitą w oknie. Nic. Ani drgnęła. Uderzyłem kilka razy. Bez skutku. Jedyne czego się nabawiłem to ból. Całe dłonie mi nim pulsowały. Jedynie co mogłem zrobić, to przyłożyć je do piersi. Obtoczyć opieką, jakiej nigdy już nie zaznam. Skuliłem się w kącie. Nie wiem ile spędziłem tam czasu. Nie potrafię również stwierdzić, w którym momencie zacząłem wrzeszczeć jak zwierzę. Nie umiem tego wyjaśnić. Po prostu tego potrzebowałem w tej danej chwili. Niczego więcej. Tylko tego.
Być może jest to dość dziwaczny przykład, lecz liczy się jego prawdziwość. To właśnie dzięki niemu siedzę teraz w salonie. Mój tyłek styka się z kawałkiem drewna udającego kanapę. Nie przeszkadza mi to. Daje się przyzwyczaić. Martwi mnie coś innego. Nawet powoli oswoiłem się, że nie potrafię zapamiętać treści czytanych przeze mnie książek. Chodzi o odbicie.
To nie byłem ja. Jestem tego pewien.
W lustrze patrzył na mnie stary człowiek.
CZYTASZ
Kim jestem?
Misteri / ThrillerOn przesiaduje całymi dniami w domu. Musi zachowywać ciszę. Nie wolno mu wychodzić na zewnątrz. Jego jedynym towarzyszem jest pies, Saba. Z każdym dniem bohater popada w głębszą paranoje. Zaczyna podejrzewać rodziców o różne rzeczy. Jego stan pogars...