Rozdział 12

2 0 0
                                    

Ojciec wraca o 20:00. Do mojego pokoju wchodzi o 20:15.

-Możemy porozmawiać?- pyta.

-Czemu nie- mówię.

Stoi w ciszy na progu. Wygląda jakby trawił słowa, które chce użyć. Ja siedzę na łóżku głaszcząc Sabę.

-Bo widzisz- zaczyna- Wiesz, że chorujesz?

Naprawdę? Na co?

-Z powodu swojej choroby nie możesz wychodzić na zewnątrz.

Nie wiem czy pyta, czy informuje.

-W związku z tym mam do ciebie prośbę- mówi.

-Jaką?-pytam.

-Jeśli podajemy ci leki to je przyjmuj, nie chowaj ich. Dobrze?

Schowałem jakieś leki? Gdzie i dlaczego?

-Rozumiem- mówię.

-Wczoraj musiałem podać ci lekki uspokajające. Bredziłeś.

Nie pamiętam, abym z nim rozmawiał. Cały wczorajszy dzień jest jak mgła.

-Przepraszam- mówię.

-Nic się nie stało, po prostu bierz leki. Okej?

Kiwam głową.

-No dobrze, w kuchni masz kolacje, ja musze popracować- mówi- Jak skończę to zrobimy lekcje. Mamy opóźnienie.

Odwraca się, aby wyjść. Nie wiem jak ja mam zacząć.

-Tato?

-Tak- odwraca się.

-Śnił mi się sen- mówię.

-Jaki?

-Byłeś w nim. Biłeś kobietę i chyba ją zabiłeś.

Zaciska lekko szczękę.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz