Rozdział 3

10 1 0
                                    


 Gdy jestem na dole, wchodzę do kuchni, a raczej pomieszczenia, które nią powinno być. Nie ma tutaj kuchenki i lodówki. Oprócz jednej szafki, stołu i trzech krzeseł nie spotka tutaj się mebli. Przeważnie ojciec przywozi coś z knajpy.

Otwieram szafkę i wyciągam z niej połowę paczki sucharów. Saba patrzy na mnie jakby chciała spytać czy na pewno będę to jadł.

-Nic innego nie ma-opowiadam na jej wzrok.

Przechyla głowę w bok i podchodzi do mnie. Ociera swoją głowę o mą dłoń. Głaszczę ją przez chwilę, po czym wychodzę z niby kuchni i kieruje się do salonu.

Siadam na kanapie. Na przeciwko mnie stoją dwa fotele. Jeden skórzany, zaś drugi obity miękkim, czerwonym pluszem. Sama kanapa jest kawałkiem drewna obszytym wyblakłym, żółtym materiałem. Zgodnie z zasado o ciszy nie ma telewizora, który by ją niszczył. Zamiast tego są trzy średniej wielkości półki uginające się pod ciężarem książek. Wydaje mi się, że przeczytałem wszystkie. Przynajmniej powinienem przy takiej liczbie wolnego czasu. Nie potrafię przypomnieć sobie co robiłem przez te wszystkie lata siedząc zamknięty w tym budynku przypominającym dom. Mam w głowie kompletną pustkę. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek wyszedłem na świeże powietrze. Czy słyszałem śpiew ptaków? Czułem chłodny powiew wiatru? Słuchałem koncertu świetlików? Nie pamiętam nic ze swojego życia. Nie jestem pewien czy na pewno jest powód zachowywania ciszy. Czy ja wiem kim jestem? Czy wiedzą to rodzice? Dzień w dzień od kiedy pamiętam zadaje sobie te pytania. Ani razu nie zapytałem rodziców o wszystko co mnie trapi, gdyż oni nie słuchają. Matka mnie ignoruje, a ojciec jest zajęty czymś innym niż mną. Choć nie jestem małym dzieckiem potrzebującym rodziców, to i tak chce żeby choć raz usiedli ze mną i wszystko wytłumaczyli. Może wtedy bym zrozumiał kim naprawdę jestem. Wszystko być może. Póki co pozostaje mi czytanie książek, których zawartości nie potrafię zapamiętać. Sięgam po najbliższą. Jest w oprawiona w czarno skórzaną okładkę. Otwieram ją. Na pierwszej stronie jest pusto, więc przewracam ją. Na drugiej są jakieś dziwne znaki, nie przypominające liter. Kolejna strona przedstawia głowę jaszczurki, bądź smoka. Ojciec kiedyś mi opowiadał o tych stworzeniach lecz nie potrafię ich rozróżnić. Chwile patrzę na zwierzę. Coś w nim napawa mnie zaciekawieniem i lekkim lękiem. Postanawiam przejrzeć książkę. Saba wpycha swój łeb, próbując odgadnąć co mnie ciekawi.

-Daj spokój- mówię do psa- Nic tu nie ma.

Spycham jej głowę. Chwile na mnie patrzy, po czym odwraca się tyłem do mnie.

-Obraziłaś się?-pytam jej.

Nie wydaje żadnego dźwięku. Schodzi z kanapy i wskakuje na czerwony fotel.

Kładę suchary obok siebie i zaczynam czytać. Z każdą stroną zagłębiam się coraz bardziej w dokument o jaszczurkach. Choć z początku myślałem o smokach i spodziewałem się wartkiej akcji, to po głębszym wczytaniu się w opowieść o gadach zaczyna mi odpowiadać ten tekst. Wydawać by się mogło, że to będzie nudne i po kilku wymęczonych stronach usnę. Ku memu zdziwieniu dochodzę do końca lektury. Zerkam na zegar wiszący na ścianie nad jedno z półek. Jest 15:45. Za kwadrans wróci moja matka.

Odkładam książkę na miejsce i zaczynam jeść suchary. Wymęczam trzy, a resztę odkładam.

Zamykam oczy i próbuje rozluźnić mięśnie i umysł. Przed oczyma widzę ciemność. Nie jest zwykła. Jest czymś innym niż zwykły mrok. Nie potrafię opisać słowami. Gdy ona mnie ogarnia wydaje mi się jakbym był zupełnie kimś innym. Nie Filipem lecz kimś innym. Wszystko wokół wydaje się inne. Sny wydają się realistyczne. Zdaje sobie sprawę, że to tylko moja wyobraźnia. To mój umysł podaje mi obrazy, które mi się śnią. One nie są prawdziwe. Są po prostu realistyczne. Choć czasami po przebudzeniu boli mnie głowa, to wiem, że sny to zwykłe mary.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz