Rozdział 98

1 0 0
                                    

 Rodzice wracają o 17:00. Razem. Ja do tego czasu przewertowałem wszystkie książki. Na żadnej nie potrafiłem się skupić. Wciąż myślałem o tym co się wydarzyło pod nieobecność starszych.

-Co tam?-pyta ojciec, najzwyklejszym głosem.

-A nic- mówię- Rodzice mnie porzucili. Jakiś świr mnie dręczył. Prawie umarłem z pragnienia i głodu. Jest spoko.

Miny obojgu rzędną. Ojciec coś mówi do matki na ucho. Ta od razu wychodzi.

-Jaki świr?-pyta ojciec jak zostaniemy sami.

-W białym płaszczu. Zostawiał mi upiorne upominki- tłumacze.

W oczach rodziciela widzę strach. Przeciera ręko twarz. Podchodzi bliżej mnie.

-Gdzie w ogóle byliście?- pytam.

-Potrzebowałem wyjechać. Odpocząć- odpowiada- Myślałem, że taka rozterka dobrze nam zrobi.

-To źle myślałeś- mówię.

-Tak. Wiem- mówiąc to podchodzi jeszcze bliżej i mnie obejmuje.

Czuje wilgoć jego policzków. Płacze. Tak jak ja. Stoimy i płaczemy nawzajem.

-Przepraszam- szepcze mi do ucha ledwo słyszalnym głosem-Mówiłeś, że się nie zabijesz.

Co on bredzi? Nic takiego nie powiedziałem. Niestety nie jestem w stanie czegokolwiek powiedzieć. Wpierw czuję ukłucie, a po chwili wiotczeją mi oczy.

-Dlaczego?- pytam, wiedząc co zrobił ojciec.

Padam zanim doczekam odpowiedzi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 05 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz