Klęczę szczerząc się do momentu. Do chwili. Całe ciało jest szczęśliwe, dopóki do uszu nie dotrze klekotanie. Na ten dźwięk momentalnie otwieram oczy. Nie mija dużo czasu, na przyswojenie wzroku do słońca. Jestem im za to wdzięczny. Wstaje. Strzepuje spodnie ze zieleni, z runa leśnego. Wyostrzam słuch. Stoję skupiony na usłyszeniu dźwięku. Zamykam oczy. Zaciskam nozdrza. Ściskam wargi. Nie oddycham i nie widzę. Tylko słyszę. Ten dźwięk. Raz po raz. Ktoś lub coś klekocze. Ruszam przed siebie w kompletnej ciemności. Prowadzi mnie tylko słuch. Oczy czekają na sygnał. Płuca domagają się tlenu. Nic sobie z tego nie robię. Nie mogę wydzielać hałasu. Tylko uszy. One mogą pracować. Inne zmysły są niepotrzebne w tej danej chwili. Nie potrzebuje ich w takiej sytuacji. Słuch to już za wiele. To maksimum. Granica.
Dochodzę do martwego gołębia po przejściu kilku metrów. Po za dziurą na piersi nie ma żadnych obrażeń. Z wyciekłej krwi ptaka ułożyła się litera "I". To trzecia. Ile jeszcze ich będzie? Rozglądam się. Ktoś klekotał. Musi tu gdzieś być. Tylko gdzie? Między drzewami? Na czubku drzewa? Za drzewem? Nigdzie go nie widzę. Oczy raczej mam sprawne. Uszy również. Nos też powinien coś rejestrować, prócz zapachu drzew. Tymczasem odczuwam kompletną nicość. Nie nic. Nic czego mógłbym się podczepić.
Klękam. Obwąchuje martwego ptaka. Muszę sprawdzić węch. Uszy także zaostrzam na dźwięk much.
Wszystko jest w porządku. Wręcz o mały włos nie pozbywam się zawartości żołądka. Zapach(smród) trupa nie jest przyjemną rzeczą. Latające wokół ptaka muchy, doprowadzają mnie do bólu. Nie boli mnie tylko głowa. Uszy także nie są jedyną rzeczą cierpiąco. Ból dotyka również mojego serca. Gdzieś tam, w głębi mnie odczuwam cierpienie. Muchy krążą nad ciałem. Nad stworzeniem, które zginęło bezsensowną śmiercią. Ktoś dający mi wiadomość, zabił ptaka. Nie może przyjść i powiedzieć mi prosto w oczy, czego ode mnie żąda. Czego chce. Ile jeszcze musi zginąć zwierząt? Kiedy przestanie się bawić? Kim jest ta trwożliwa osóbka? Czy wie kim ja jestem?
-Czego chcesz?- pytam.
Słyszę jego powolne, ostrożne kroki. Ruch, który nie powinien zdradzać jego obecności. Na pewno był taki plan. Chciał podejść i wpatrywać się we mnie. Niestety wszystko popsuła szyszka. Mały element drzewa. Spadła z gałęzi, trafiając w głowę przybysza. W tym momencie wszystko się popsuło. Plan działał bez zarzutu. Wszystko przewidział. Zaplanował. Przeoczył tylko prawo natury. Jedne. Jedyne. Jakie to ciekawe. Wszystko może popsuć taka szyszka.
-Nie, odpowiesz?- pytam- Niemowa jesteś?
Słyszę jak oddycha. Jego oddech jest płytki. Nie boi się. Czyżby wszystko szło według planu?
![](https://img.wattpad.com/cover/316746038-288-k130795.jpg)
CZYTASZ
Kim jestem?
Misterio / SuspensoOn przesiaduje całymi dniami w domu. Musi zachowywać ciszę. Nie wolno mu wychodzić na zewnątrz. Jego jedynym towarzyszem jest pies, Saba. Z każdym dniem bohater popada w głębszą paranoje. Zaczyna podejrzewać rodziców o różne rzeczy. Jego stan pogars...