Plan wypływa z kory mózgowej nagle. Niczym dźwięk wydobywający się z gardła Saby. Może nie tak głośny jak szczek lecz i tak zwracam uwagę. Ów plan wrzyna się w każdy zakamarek umysłu. Przepływa przez całe ciało. Czuje go we krwi płynącej w głębi mnie. Napawam się nim. Jest jak niedostępny tlen. Mogę oddychać nim. Dzięki niemu mam namiastkę życia. Choć zdaję sobie sprawę, że jest sztuczne, to i tak uśmiecham się. Czuję się w tej danej chwili szczęśliwy. Może kiedyś taki byłem, a może będę w przyszłości. Na razie się nad tym nie głowie.Wstaje z łóżka. Już wiem co muszę robić. Pora wpaść w rutynę.Udaję się do salonu, gdzie przeglądam wszystkie książki. W końcu wybieram wszystkie odpowiednie. Przynajmniej według mnie.Siadam z nimi na kanapie. Biorę pierwszą z brzegu. Ma żółtą okładkę, na której pisze: „Historia matematyki". Wygląda na wiekowo. Na pewno z niej wiele się nauczę. Otwieram i zaglądam do środka. Na pierwszej stronie jest powtórzony tytuł. Jakby ktoś nie czytał okładki. Po przewróceniu kartki z początku wieje pożółkło bielą. Dopiero po chwili dostrzegam wytarte przez wiek litery. Choć raczej to znaki. Nie jestem pewien. Jedynie wiem, że nie mogę tego odczytać. Być może jest to zdanie w obcym języku. Nie mi to rozstrzygać. Przewracam jeszcze raz kartkę i teraz mogę czytać. Jeśli oczywiście się skupie. Litery są mocno wyblakłe. Po dłuższym czytaniu wpadam w rytm i już mi to nie przeszkadza. Czytam i wgłębiam się w historię królowej nauk, jakby powiedział to autor owej księgi. Choć i ja powoli zaczynam się przekonywać do tego stwierdzenia. Lektura może i jest trudna lecz to mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, pomaga mi rozruszać komórki w moim mózgu. O to właśnie chodziło. Plan był taki, aby nie zgłupieć do końca. Jeśli mam spędzić tu całe życie jako samotny człowiek, to wolę umrzeć nie jako ciemnota. Słownictwo w książce naprawdę zaczyna mi przypasowywać. Nie zauważam kiedy kończę wertowanie i wgłębianie tekstu. Być może za chwilę nie będę pamiętać jego zawartości lecz mi to nie przeszkadza. Mam wiele lat. Choćbym miał w dzień w dzień czytać to samo, to będę to robił. Nie zamierzam się poddawać. Gdy w końcu umrę, będę mógł to zrobić z pewną dozą satysfakcji. Może i będę durniem lecz na pewno nie tchórzem. Jakby określił to autor książki: „nikt nie umarł od braku słomianego zapału". Ja też nie umrę. O sobie będę mógł powiedzieć: „umrzemy wszyscy na nadmiar wiedzy". Tak to zdanie doskonale określa mój stan. Ja wybiorę formę śmierci, nie na odwrót. Nigdy nie zapomnę Saby. To mi wystarczy, by być szczęśliwy do samego końca.

CZYTASZ
Kim jestem?
Детектив / ТриллерOn przesiaduje całymi dniami w domu. Musi zachowywać ciszę. Nie wolno mu wychodzić na zewnątrz. Jego jedynym towarzyszem jest pies, Saba. Z każdym dniem bohater popada w głębszą paranoje. Zaczyna podejrzewać rodziców o różne rzeczy. Jego stan pogars...