Rozdział 22

2 0 0
                                    

Ojciec wraca o 19:30. Od razu pokazuje mu ptaka.

-Matka widziała?-pyta.

-Nie pokazywałem jej- mówię- Wolałem jej nie stresować.

-Dobrze zrobiłeś- ojciec jest zadowolony- Saba przyniosła go dziś rano z lasu. Nie miałem czasu go sprzątnąć. Przepraszam, że musiałeś na to patrzeć.

-On ma pusty brzuch- mówię.

-Pewnie jakiś drapieżnik wyjadł- tłumaczy ojciec.

Chce mu pokazać jeszcze kluczyk i zapytać co to, lecz rezygnuje z tego. Widzę, że ojciec jest dość spięty i zmęczony. Wolę go na razie nie denerwować.

-Coś jeszcze?-pyta.

-Nie- mówię i sile się na uśmiech.

-Dobrze- mówi- Idę do gabinetu. Jestem wykończony.

Po tych słowach rusza na górę. Ja chwile stoję i zastanawiam się czy dobrze zrobiłem okłamując rodzica. Coś jest nie tak z tym ptakiem i kluczem. Może to zwykły zbieg okoliczności. Po co ktoś miałby zabijać zwierzę i podkładać klucze? To nie dorzeczne. Muszę wziąć leki. Zaczynam wyobrażać sobie nie wiadomo co.

---

Ojciec wzywa mnie na naukę o 22:00.

Siedzę u niego w gabinecie i staram się słuchać wykładu. Nie wiem co to za lekcja. Nie potrafię się skupić. Klucz wbijający się w udo w kółko przypomina mi o martwym ptaku. Przed oczami przepływa obraz jego przekrzywionej szyi i głowy. Czuje duszności.

Czuje mokry powiew.

-Wszystko w porządku?- pyta ojciec.

Widzę w jego dłoni butelkę wody. Czyżby mnie nią oblał?

-Tak- mówię- Dlaczego pytasz?

-Zaczynałeś mdleć.

-Przepraszam. To przez tego ptaka. Nie mogę zapomnieć jego widoku- wyjaśniam.

-A pro po tego- mówi ojciec- Widziałeś może mały, srebrny kluczyk? Zaginął mi ostatnio.

-Nie- kłamię.

Ojciec nic nie mówi. Podchodzi do mnie bliżej i z kieszeni moich spodni wyciąga kluczyk. Obydwoje patrzymy na niego. Staram się wyglądać na zdziwionego jego obecnością. Nie wychodzi mi. Dostaje w twarz od ojca.

Łapie się za policzek. Patrzę na ojca lekko oszołomiony. Nigdy mnie nie uderzył. Co się stało?

On patrzy na przemian na mnie i swoje ręce. Chyba nie do końca rozumie co zrobił.

-Przepraszam- mówi oszołomiony- Poniosło mnie.

-Mogę iść do swojego pokoju?-pytam.

-Tak- mówi.

Wstaje. Ruszam do wyjścia.

-Poczekaj- zatrzymuje mnie.

Odwracam się do niego.

-Zrobiłem to, bo mnie okłamałeś- mówi- Nie rób tego więcej. Dobrze?

Kiwam głową i wychodzę.

Kładę się na łóżko, nie do końca rozumiejąc sytuacje. Gdyby ojciec wiedział, dlaczego go okłamałem, na pewno by mnie nie uderzył. Jutro wszystko mu wytłumaczę. Dzięki temu będzie po staremu. Znów będzie dobrze.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz