Rozdział 43

6 0 0
                                    

  Ojciec wraca o 19:45. Chwilę rozmawia z matką szeptem. Chyba nie zadowala go wynik tej wymiany zdań. Jest blady. Jego oczy są przekrwione. Gdy rusza w stronę schodów, uciekam do swojego pokoju. Po kilku minutach wchodzi do mnie. Jest trochę w lepszej formie. Wdycha ciężko.

-Możemy porozmawiać?-pyta stojąc w progu.

Kiwam głową. Sam chcę z nim pomówić. Siada obok mnie na łóżku. Przez dobre kilka minut siedzimy w ciszy. Obydwoje nie wiemy jak zacząć. Każdy z nas ma coś innego do przekazania lecz na jedno wyjdzie.

-Mama powiedziała ci prawdę-bardziej stwierdza niż pyta.

-Tak-mówię-Nie jestem zły.

-To dobrze, ale ja nie o tym chcę rozmawiać-stwierdza ojciec- Przyszedłem, aby zobaczyć jak się czujesz. Podobno słuchać było hałasy.

Mówiąc te słowa zerka wpierw na moje czoło, a później na ścianę.

-Chciałbym ci pomóc-odzywa się w końcu zmęczonym głosem-Nie wiem tylko jak. Jeśli wiesz to proszę daj mi jakiś znak.

W jego oczach pojawiają się łzy. Moje policzki na razie są suche.

-Tato-zaczynam- Przede wszystkim chcę cię przeprosić...

-Nie musisz –przerywa mi.

-Nie byłem najlepszym synem, ale wiem jak to naprawić, musisz mi tylko pomóc-mówię nie zważając na jego słowa.

Ociera twarz z łez.

-Chętnie, tylko jak?-zgadza się.

Tym razem mi zaczynają cieknąć łzy. Ocieram je rękawem bluzy.

-Musisz mnie unieruchomić-mówię.

Ojciec patrzy na mnie z lękiem. Nie wie co zaplanowałem. Boi się, tak jak ja.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz