1

95.9K 2.9K 167
                                    

Emma

Poniedziałek. Jak ja nienawidzę poniedziałków! Nigdy nie można się wyspać. Dzisiaj budzik zadzwonił mi o równej 6:00. To dziwne. Zawsze dzwoni albo o 5:58, 5:56 albo 6:03, 6:07. Odrzuciłam kołdrę na drugą stronę łóżka i usiadłam. Przetarłam twarz rękami dla podbudzenia się trochę ale to nic nie dało. Wstałam i ruszyłam do łazienki. Jest ona niewielka ale urządzona w fantastyczny sposób. Wanna stoi w prawym rogu i jest wielka. Jest tu też umywalka, toaleta i pralka oraz duże lustro, ciągnące się od sufitu do podłogi. Odkręcam wodę w wannie. Przeglądnęłam się w lustrze. No tak. To ja. Urocza 23-letnia brunetka o czekoladowych oczach. Ughh! Jestem dość niska. Marne 160 cm. Nie jestem płaska jak deska. Mam kształtny biust i tyłek. W liceum miałam największy biust w klasie! Figurę mam w kształcie gruszki, z czego się cieszę. Podchodzę do umywalki. Oblewam twarz zimną wodą. Już czuję się trochę lepiej. Rozbieram się z piżamy, którą wrzucam do pralki i wchodzę do wanny, do której nalało się już prawie pół wody. Myję całe ciało płynem do kąpieli i już całą łazienkę wypełnia zapach wanilii. Myję moje włosy. Nie farbuję włosów tylko regularnie je podcinam. Lubię mój naturalny kolor włosów, tak samo jest z solarium. Nie jestem blada jak ściana, ale też nie mam ciemnej karnacji, więc na co mi solarium? Wychodzę z wanny i owijam ciało jednym białym, puchowym ręcznikiem, z drugiego zaś tworzę na głowie turban. Wychodzę do sypialni. Jest ona przestronna. Wyciągam czystą, białą bieliznę w koronkę i zakładam. Ścielę łóżko i idę do łazienki rozczesać włosy. Po rozczesaniu ich (co szło mi mozolnie), myję zęby i idę do kuchni. Włączam radio i robię sobie musli. Jest już 6:50. Pochłaniam je w ekspresowym tempie. Myję miseczkę i wyłączam radio. W sypialni zakładam jeszcze granatową sukienkę, która opina moje atuty. Ubieram do tego czarne szpilki, biorę jeszcze torebkę, do której wrzucam telefon, portfel, klucze do auta i kosmetyczkę. Wzdycham i wychodzę z domu, zakluczając drzwi. To będzie długi poniedziałek - pomyślałam...

Erick

Kurwa! Znowu ten budzik nie zadzwonił! Jest już 7:30 a ja o 8:00 mam być w wydawnictwie, bo przejmuję szefostwo. Ubieram się szybko w garnitur i wychodzę. Mój szofer - Henry (ma około 50 lat) wiezie mnie do wydawnictwa moim Bentley'em. Jesteśmy pod budynkiem o 7:57. Wysiadam, biorę teczkę i wchodzę do budynku. Nie jest tak nowocześnie wyposażone jak moje, ale to się zmieni. Sekretarki w holu pożerają mnie spojrzeniami, a ja mam je daleko w dupie. Zmierzam do gabinetu dotychczasowego (jeszcze) dyrektora. Mieści się ono na 29 piętrze. Wchodzę do windy, przyciskam guzik i po upływie 3 minut jestem już na miejscu. Gdy podchodzę do drzwi, słyszę w środku krzyk osoby i cicha odpowiedź drugiej.

- Znowu się pani spóźniła! To już drugi raz w miesiącu! - krzyczy ktoś, chyba dyrektor

- Przepraszam - słysze cichy szept kobiety - Ja...... - nie daję jej skończyć, bo wchodzę do gabinetu.

Przy biurku stoi mężczyzna, ma na oko 40 lat. Zaciska nerwow ręce, aż zbielały mu kłykcie. Koło sofy stoi kobieta. Gdy ją ujrzałem, serce mi się zatrzymało. Niska (chyba 165 cm) brunetka, o czekoladowych oczach. Stała i patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami. Była taka urocza i niewinna, a zarazem miała w oczach jakąś dzikość. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Wreszcie ona odwróciła wzrok, na szefa, chyba coś mówił. Po chwili wyszła, a ja odprowadziłem ją głodnym wzrokiem.


Hej! Jak się podoba?
Moja nowa książka. Liczę na ⭐i komentarze.
Pozdrawiam,
Autorka

Milion uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz