Odcinek 10 [rewrite]

1.5K 164 38
                                    


Właśnie tego mu brakowało – obudzić się w jego ramionach, ze swoją nogą zarzuconą na jego nogi, na miękkim, pachnącym świeżością łóżku, z którego nocą skopał kołdrę. Obejmował ręką jego talię, głowę opierając o ramię i z sennym uśmiechem wtulał się w niego, po to by po chwili...

... spaść na podłogę?

- Auu!- jęknął z wyrzutem Takao, obracając się na bok i masując obolały pośladek. Spojrzał ze złością na Midorimę.- Za co to-?!

Urwał, bo mężczyzna, który podnosił się właśnie do pozycji siedzącej, nie był Midorimą Shintarou. Kazunari zamrugał, zaskoczony, po czym rozejrzał się dyskretnie.

No tak. Ostatnią noc spędził przecież u swojego przyjaciela, Miyajiego.

- Rozwalasz się w nocy, jakby ktoś ci wiertło w dupę wsadził – mruknął poirytowany, przeczesując dłonią poczochrane ciemne blond włosy.- W dodatku trzy razy wstawałem, żeby podnieść kołdrę, którą skopywałeś na podłogę, już nie wspominając o tym, że wielokrotnie dostałem z łokcia w twarz. Przez ciebie się nie wyspałem, Bakao! Brakowało jeszcze tylko tego, żebyś się posikał w nocy...- Kiyoshi zmarszczył gniewnie brwi, po czym wbił spojrzenie w miejsce, w którym chwilę wcześniej leżał Kazunari.- Masz szczęście...

- No przecież bym nie popuścił!- Takao zarumienił się z zażenowania i złości.- Jak tak możesz mówić, Miyaji-senpai?!

- Nie mów do mnie „senpai"!

- Miyaji-SENPAI!

- Zamknij się!

- I pomyśleć, że ci chciałem w podziękowaniu śniadanie zrobić – burknął Kazunari, podnosząc się z podłogi.- A ty mi tu takie teksty walisz!

- Ojej, jak mi przykro, że nie zrobisz mi śniadania ze składników, za które ja sam zapłaciłem, i w dodatku które przy okazji sam też zjesz...

Takao zacisnął usta w wąską linię. Przyjaźnił się z tym człowiekiem już od wielu, wielu lat, ale choć dobrze znał jego charakter, czasami naprawdę nie mógł zdzierżyć jego zachowania.

Chociaż prawdą było, że kiedyś to Kazunari doprowadzał jego do szału.

Podniósł się gwałtownie z podłogi, po czym, ignorując Miyajiego, zamknął się w łazience. Skorzystał z toalety, a potem ubrał się i wyszedł. Kiyoshi zdążył w międzyczasie schować pościel i złożyć kanapę – sprzątał właśnie kubki ze stolika.

- Wychodzę – burknął Takao, wsuwając już stopy w swoje buty.

- Eh?- Miyaji spojrzał na niego z zaskoczeniem.- No weź, żartowałem sobie, nie wkurzaj się tak...

Kazunari bezceremonialnie szarpnął drzwiami i wyszedł, zatrzaskując je za sobą. Usłyszał jeszcze, że jego przyjaciel woła za nim „Ej, Bakao!", ale oczywiście zignorował to.

Kiedy zszedł po schodach na dół, uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony. Dopiero co zeszłego wieczoru Miyaji polecił mu wzbudzić poniekąd trochę zmartwienia w Midorimie, nie odbierając telefonów od niego, a teraz Takao zrobił coś podobnego jemu.

Miyaji pewnie teraz zamartwia się, że przesadził!

Brunet roześmiał się cicho i schował twarz za szalikiem, by przechodnie nie uznali go za dziwaka.

Udał się do pobliskiego marketu, by zrobić zakupy. I tak planował to od bardzo dawna, ponieważ za każdym razem, gdy nocował u Miyajiego, robili sobie śniadanie z tego, co było w lodówce. Co prawda Kazunari nie sypiał u niego za często, ale jeśli już, to zawsze Takao przychodził do niego, nigdy na odwrót; Kiyoshi nie przepadał za Midorimą od samego początku, nawet za czasów, kiedy nie wiedział, że Takao jest w nim zakochany. Zresztą vice versa – mieli bardzo różne charaktery i Shintarou też nie potrafił ukrywać niechęci do mężczyzny.

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz