Odcinek 111

595 54 52
                                    

Myślę, że przez najbliższy czas nie wstawię odcinka 112, gdyż po dzisiejszym wydłubałam sobie oczy xDD

~ Yuuki

___________________________________________________________________


Klub, do którego udali się Murasakibara i Midorima był dokładnie tym, w którym niegdyś upił się Takao i za którym prawie został zgwałcony przez Haizakiego Shougo.

Jednak Shintarou nie był tego świadom – być może kiedyś już tu był, bo wnętrze coś mu mówiło, ale nie bardzo go to obchodziło. Miał na tyle podły humor, że chciał jedynie się napić i pomilczeć.

Dokładnie tak, jak barman, który go obsługiwał.

Uśmiechając się leciutko, mężczyzna polewał mu każdą kolejną porcję sake, nie wypowiadając przy tym ani słowa i nie komentując tego, ile Midorima pije, choć przy siódmym albo ósmym razie patrzył na niego z odrobiną troski. Kiedy obsługiwał innych bywalców klubu, Shintarou wodził za nim spojrzeniem, nieco zirytowany.

– To Mitobe. Ma chłopaka – mruknął Murasakibara, widząc to. Shintarou poczerwieniał na twarzy, po czym odchrząknął i odwrócił twarz ku kompanowi.

– Nie interesuje mnie – burknął.- Po prostu nic się nie odzywa. Niemowa, nanodayo?

– O! Dawno nie słyszałem tego „nanodayo".- Atsushi uśmiechnął się złośliwie, po czym uchylił kieliszka i przełknął całość jednym haustem.- A Mitobe nie jest niemową, po prostu nic nie mówi. Przynajmniej nie do zwykłych ludzi; jego chłopak rozumie go bez słów, ale wspominał mi, że z nim Mitobe czasem pogada.

– Jak można nic nie mówić?- irytował się Midorima.- To bez sensu!- Walnął pięścią w blat.- Przecież musi czasem coś powiedzieć. Hej, Mitobe!- krzyknął do niego, chwiejąc się lekko na krześle. Barman spojrzał na niego z zaskoczeniem.- Powiedz coś!

Mitobe już otwierał usta, skonsternowany, kiedy Atsushi zawołał za plecami Shintarou:

– Nie zwracaj na niego uwagi, Mitobe, mój przyjaciel nie należy już do trzeźwego społeczeństwa.- Barman w odpowiedzi skinął głową i odwrócił się, by obsłużyć kolejnego klienta. To jeszcze bardziej zirytowało Midorimę, bo przecież facet na pewno chciał mu odpowiedzieć.

– Nie wtrącaj się, jak próbuję poprowadzić konwersację – burknął na Atsushiego.- Barman, nalej!

Kiedy Mitobe podszedł po chwili i spojrzał na Murasakibarę, fioletowowłosy z westchnieniem pokręcił głową.

– Nie sądziłem, że tak łatwo cię upić, Mido-chin – mruknął, wstając z krzesła barowego i obejmując ramieniem Midorimę.- Chodź, wracamy do mieszkania.

– Chcę się jeszcze napić!

– Napijemy się jeszcze w domu. Kupiłem wczoraj dobrą sake, trzeba ją opróżnić, bo się zepsuje.

– Racja.

Midorima zsunął się z krzesła i, gdyby nie Atsushi, pewnie upadłby na podłogę. Wyższy mężczyzna przytrzymał go jednak i, zarzuciwszy sobie jego ramię przez barki, wyprowadził z baru.

– Dobrze ci idzie – powiedział, uśmiechając się pod nosem. Jeszcze nigdy nie widział go pijanego, a widać wiele tracił; Shintarou był przezabawny.- Jak się bawisz?

– Średnio – warknął zielonowłosy.- Chce mi się pić...

– Zaraz się napijemy oboje. W sumie nie pytałem, ale... chyba nie masz jutro zajęć na uczelni?

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz