Odcinek 14 [rewrite]

1.4K 148 17
                                    


Kise oddałby wiele, aby jego życie wróciło na poprzednie tory.

Czuł się jak stare oprogramowanie zainstalowane na zupełnie nowym sprzęcie, niedostosowanym dla jego niego. Teoretycznie robił to, co zawsze, ale bez tego, co zawsze – nie dzwonił rano do Yukio, by upewnić się, że wstał do pracy, nie pisał do niego wiadomości w trakcie swoich sesji, nie kupował mu drobnostek, będąc na zakupach.

Bywały momenty, gdy miał takie odruchy – gdy sięgał po ulubiony ser Yukio w sklepie, gdy otwierał skrzynkę nadawczą, gotów napisać do niego, albo gdy pomyślał, by przekazać mu jakieś wieści o kimś, które dopiero co usłyszał.

Było mu ciężko. Spędzał dni w pracy, a jeśli nie w pracy, to w domu – gotując, sprzątając, planując drobne rzeczy, które nie miały większego znaczenia, a które niespodziewanie okazywały się ratunkiem dla jego zmęczonego umysłu.

Płakał, gdy nie było nikogo w pobliżu, uśmiechał się słabo, by pokazać braciom, że daje sobie radę. Oszukiwał ich, próbując też oszukać sam siebie, i chociaż widział po nich, że nie dają wiary, to nie potrafił inaczej. Nie chciał, by się o niego martwili. Byli całym jego światem i życzył sobie, by byli jak najszczęśliwsi.

- Do kogo się tak modlisz w tym telefonie?

Kise, który siedział właśnie przy stole z komórką w ręce, drgnął gwałtownie na niespodziewany głos. Obrócił głowę w kierunku wejścia do kuchni, łapiąc się odruchowo za serce. U progu właśnie stanął Aomine, przyglądając mu się z uniesioną brwią.

- D-do nikogo – wybąkał nerwowo Kise.- A ty co tak się skradasz?- burknął, chcąc szybko zmienić temat.

- Sorry, nie wiedziałem, że moje doświadczenie w skradaniu się poszerzyło się o trzaskanie drzwiami wejściowymi, krzyczenie w korytarzu „cholerna wichura, prawie mi łeb urwała!" i rozwalenie półki na buty. Następnym razem postaram się robić to wszystko głośniej...

Kise zarumienił się lekko, obrzucając brata niezadowolonym spojrzeniem. Odchylił się na oparciu krzesła i zerknął w kierunku holu; rzeczywiście, nawet stąd widział, że półka niewysokiej szafki szafki bez ścian leży bezwładnie na podłodze.

- Trzeba kupić nową – westchnął, po czym spojrzał z dezaprobatą na Daikiego, który obszedł właśnie wyspę kuchenną i teraz sprawdzał poziom wody w czajniku elektrycznym.- Musiałeś zostawić te buty takie rozwalone?

- A co miałem z nimi zrobić, jak półka się rozwaliła?- Aomine odłożył czajnik na spodek i włączył nagrzewanie. Sięgnął do szafki po szklankę, a potem do drugiej, po kawę.

- Mogłeś chociaż poukładać je na podłodze obok siebie, a nie jedno na drugie – westchnął Kise, nie mając jednak sił, by wstać i poprawić po nim.- Jak tam w pracy?

- Normalnie. Żadnych pościgów, żadnych wybuchów.

- Szkoda, że nie patrolujesz naszej okolicy – stwierdził blondyn.- Czułbym się bezpieczniej.

- Przecież tu mieszkam.

- No tak...- Kise wzruszył ramionami.- Dobrze jest mieć policjanta w domu... Hej, a masz przy sobie broń?

- Nawet gdybym miał, to skłamałbym, że nie mam.

- Czyli...- Ryouta zmarszczył lekko brwi.- To masz, czy nie masz?

- Nie mam.

Blondyn westchnął, niepewien czy brat kłamie, bo musi, czy też mówi szczerze. Jak do tej pory nigdy nie widział go ani z bronią, ani nawet w mundurze – Daiki przebierał się na miejscu, w pracy.

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz