Odcinek 76

841 107 55
                                    


W domu trójki braci zapanowały ciche dni – pierwsze od czasu śmierci ich rodziców.

Kuroko niewiele się odzywał, a jeśli już, to tylko do Aomine. Podobnie było z Kise. Blondyn unikał spotkań z Tetsuyą, a gdy ewentualnie do jakiegoś doszło – najczęściej w kuchni, lub w korytarzu na piętrze – odwracał głowę i w milczeniu przechodził obok niego.

Tak naprawdę tylko Daiki zachowywał się neutralnie. Nie było to jednak dla niego proste. Zdarzało się co prawda już wcześniej, że bracia sprzeczali się i kłócili, ale nigdy do tego stopnia. Zaś tym, kto odbudowywał dobry nastrój i przywracał na twarze uśmiechy, był Kise.

Teraz to Aomine musiał zrobić coś, by w domu przestało być tak cicho. Próbował zagadywać ich obu jednocześnie, ale okazje miał rzadko, gdyż Kuroko większość czasu spędzał na uczelni albo w pracy – a jeśli nie tam, to u siebie w pokoju. Starał się jak mógł, by chociaż okazywać obojgu uczucia. Codziennie rano czochrał Tetsuyę po włosach, kiedy on szykował się do pracy, a Kuroko na uczelnię; chwalił potrawy Kise, oglądał z nim „Seme życie", choć Ryouta zdawał się przestać już czerpać tyle radości z tej telenoweli – aczkolwiek wciąż oglądał z uwagą.

Życie w ich wspólnym domu było teraz ledwie do zniesienia.

– Cześć – przywitał się cicho Aomine jednego dnia, kiedy po powrocie z pracy zastał Kise w kuchni, jak zawsze gotującego obiad. Zapach cytryn roznosił się wszędzie wokół.- Pichcisz coś nowego?

– Zupę cytrynową, na jutro – odparł Ryouta.- Znalazłem przepis w zeszycie mamy i pomyślałem, że spróbuję ją przyrządzić. Na razie wychodzi całkiem dobra, chociaż będzie oczywiście kwaśna.

– Jesteśmy zdolni zjeść umeboshi*, to i cytrynową zjemy – stwierdził Daiki, opierając się o blat obok blondyna i spoglądając w jego twarz. Od kłótni z Tetsuyą, Kise ani razu się nie uśmiechnął.- Przywitasz mnie jakoś miło?

Ryouta spojrzał na niego zupełnie zwyczajnie, po czym sięgnął po pałeczki i chwycił nimi kawałek smażonego w cieście kalmara. Podsunął go Aomine do ust, a ten rozchylił je i pochłonął smakołyka. Kise odłożył pałeczki.

– Pycha – stwierdził Daiki, kiedy panierka niemal rozpłynęła mu się w ustach. Idealnie doprawiona, podobnie jak sam kalmar.- Mmm! Pomóc ci w czymś?

– Nie trzeba, już kończę – stwierdził Kise, przykrywając garnek pokrywką. Zerknął na maszynę do gotowania ryżu.- Jeszcze dwie minuty i nałożę ci obiad. Idź się przebrać.

Aomine pokiwał głową, ale zamiast ruszyć się z miejsca, westchnął tylko ciężko, zrezygnowany. Nie miał już sił ani pomysłów, jak mógłby rozweselić braci, jak mógłby przywrócić przyjemną atmosferę w domu. Gdyby tylko miał taki dar jak Kise, gdyby tylko mógł rozświetlać ich mały braterski światek niczym słoneczko...

– Hej, a co robisz w weekend?- zapytał.

– Hm?- mruknął bez większego entuzjazmu Kise, zajęty aktualnie krojeniem na desce warzyw.- Nie mam planów.

– Świetnie, bo ja też nie – powiedział. Prawdę mówiąc, umówił się już z Tomoyą na trening, ale w obecnej sytuacji postanowił zmienić plany i dać pierwszeństwo bratu.- Co powiesz na małą wycieczkę, hm? Pojedźmy gdzieś razem na weekend, tylko ty i ja! Będziemy chodzić po barach i po klubach, tańczyć, upijać się i szaleć na całego.

– Daikicchi...- Kise westchnął, patrząc na niego sceptycznie.- Mamy prawie po dwadzieścia pięć lat...

– No właśnie!- wykrzyknął Aomine niemal z oburzeniem.- Kiedy myśmy tak dorośli, co? Pamiętasz dyskoteki w gimnazjum? A imprezowanie w liceum? Pamiętasz nasz pierwszy wypad do prawdziwego klubu, gdzie udawaliśmy dorosłych? Teraz jesteśmy wreszcie dorośli i kiedy ostatnio byliśmy w jakimś klubie potańczyć, zabawić się? Kiedy w ogóle robiliśmy coś razem, tylko my dwaj?

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz