Odcinek 110

434 49 41
                                    

No to pora na Kise ☺☺☺☺

~ Yuuki


______________________

Kise zdążył już zapomnieć, kiedy ostatnio tak bardzo doceniał życie.

Po zerwaniu z Yukio, po przejściach Tetsuyi z Kagamim, po zniknięciu Aomine oraz po swojej tragicznej sytuacji z producentem filmów pornograficznych nietrudno było mu na powrót poczuć radość z życia: w końcu uwolnili się od swoich problemów – od Golda i Imayoshiego, pogodzili się też z Kagamim. Wszystko powoli wracało do normy.

Niewiarygodne, a jednak.

Tego dnia, nucąc sobie pod nosem i odkurzając dywan w salonie, Kise planował dzień: obiad miał już przygotowany, czekało go jedynie wysłanie paru CV w poszukiwaniu pracy, a na wieczór umówił się z Reo. Już dawno nie widział przyjaciela, a i kiedy zadzwonił do niego z propozycją spotkania się, Mibuchi oszalał ze szczęścia – i przy okazji opieprzył go, że tak długo mu to zajęło.

To miał być fajny, szczęśliwy dzień – taki, na jaki Kise zasłużył.

Blondyn nigdy by nie pomyślał, że w tym właśnie dniu umrze.

Dzwonek do drzwi rozległ się na sekundę przed tym, jak Ryouta wyłączył odkurzacz, skończywszy sprzątanie. Mężczyzna pozostawił sprzęt w salonie i udał się do holu, by sprawdzić, kto taki go odwiedził.

Nawet nie wpadł na pomysł, by najpierw sprawdzić to w wizjerze.

Ufny, po prostu otworzył drzwi.

– Ty skurwysynie – usłyszał jedynie nim, nie zdążywszy nawet krzyknąć o pomoc, został wepchnięty do środka i rzucony na balustradę schodów.

Dopiero teraz krzyknął, lecz z bólu – kiedy drewniane drążki poręczy wbiły się w jego kręgosłup. Odruchowo zamknął oczy przez impet, z jakim wpadł na nie, i nawet nie miał chwili, by je na powrót otworzyć, gdy ktoś pociągnął go silnie i uderzył nim o ścianę. Kise zahaczył biodrem o szafkę na buty i zrzucił wazon, który rozbił się na podłodze. Cofając się odruchowo, nadepnął bosą stopą na ostry kawałek i krzyknął ponownie. Chciał odwrócić się i walczyć, ale wówczas opryszek popchnął go brutalnie, a Ryouta upadł na podłogę, boleśnie uderzając szczęką o panele; jego zęby zabiły o siebie głośno niczym kościelne dzwony.

Nie był w stanie się podnieść; napastnik najpierw przygniótł go twarzą do podłogi, a potem chwycił za włosy, uniósł jego głowę i z impetem uderzył nią o podłogę. Kise poczuł intensywny ból w czaszce, miał wrażenie, że otworzyła się wraz ze skórą na głowie – gorąca krew spłynęła po jego skroni i czole, zalewając mu oczy. Ledwie był w stanie to sobie uświadomić, a w międzyczasie jego głowa jeszcze dwa razy uderzyła o podłogę, znacząc panele krwawą plamą.*

– Ty jebany chuju!- usłyszał.

Krzyknął i jęknął głośno, gdy został brutalnie obrócony na plecy. Łzy mieszały się w jego oczach z krwią, ale nie był w stanie w tej sytuacji trzymać ich bezpiecznie zamkniętych – uchylił powieki i zobaczył twarz swojego oprawcy.

To był Jason – ochroniarz Nasha Golda. Ale co on tu...?

Myśl została przerwana, gdy Jason walnął Kise w twarz. Rozległ się głośny chrupot łamanej kości, krew zalała usta Ryouty; zaczął się nie krztusić. Na domiar złego, Jason brutalnie chwycił jego szyję i, niemal łamiąc przy tym jego kark, zaczął go dusić.

– Nie żyje – warczał opętańczo.- Przez ciebie nie żyje! Jak mogłeś go zabić?! Przez jebane filmy go zabiłeś! Zabiłeś go! A ja go kochałem! On był mój! Mój, słyszysz?!

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz