Odcinek 82

758 103 108
                                    


– Przepraszam, Hayamacchi – westchnął ciężko Kise.- Naprawdę mi głupio, że tak cię wykorzystuję...

– Jeszcze raz mnie przeprosisz, a ci zdzielę przez łeb – stwierdził pogodnym tonem Kotarou, otwierając kolejne dwie butelki piwa.

Ryouta znowu westchnął, opierając się wygodniej o siedzenie kanapy – gdyż siedział na podłodze. Obiecał sobie, że nie będzie zaprzątał nowemu przyjacielowi głowy swoimi własnymi problemami, zwłaszcza, że przecież Hayama sam nigdy na nic nie narzekał – chociaż jego miłość związała się z kimś innym, co z całą pewnością było dla niego sporym ciosem, on uparcie parł przez życie z uśmiechem na twarzy.

Kise ostatnimi czasy tak nie potrafił.

Dlatego właśnie wylądował w mieszkaniu Kotarou z całym naręczem narzekań i smętności do przekazania. Głupio się czuł, narzucając tak swoim bliskim – Reo już wiedział o jego troskach, choć nie było jeszcze okazji, by powiedzieć mu o kłótni z Aomine – ale nie potrafił trzymać tego wszystkiego w sobie.

Uśmiechnął się leniwie do Hayamy, kiedy ten podał mu jego butelkę. To było już czwarte z rzędu piwo – i druga godzina, która zleciała im na rozmowach i piciu. Oboje byli nieco podchmieleni, ale daleko im było to etapu seplenienia, mamrotania pod nosem, czy wrzeszczenia jak kibice.

– Relacje z ludźmi są niemożliwie skomplikowane – wymamrotał Kise, po czym solidny łyk piwa.- Czy ty też masz takie perypetie ze swoimi starszymi siostrami?

– Nie – westchnął Kotarou, kręcąc przecząco głową.- Zawsze dobrze się z nimi dogadywałem. Mało tego, obie zwykły mnie rozpieszczać. U nas w rodzinie wszystkich otacza się ogromną miłością. Pewnie dlatego jestem tak pozytywnie nastawiony do życia: mam jej wystarczająco dużo, choć tyle samo mam do rozdania.

– Hmm.- Kise pokiwał powoli głową.- Skoro już przy tym jesteśmy... to jak tam ten... no wiesz.

– Cóż.- Hayama znów westchnął ciężko, a potem upił solidny łyk ze swojej butelki.- Szczęśliwa z nich parka. Zamieszkali razem, więc przypuszczam, że to już stały związek.

– Możesz mi o tym opowiedzieć w każdej chwili – zapewnił Ryouta, znów kiwając głową i patrząc nieco pijacko na przyjaciela.

– Wiem, Kise-chan.- Kotarou uśmiechnął się do niego.- Ale co tu opowiadać? Gdyby chociaż męczyły mnie jakieś wahania uczuć, gdyby nawiedzały mnie wzloty i upadki... ale u mnie nic się w tej sytuacji nie zmienia. Miyaji nigdy nie dawał mi na nic nadziei, także nie dopadały mnie żadne wybuchy miłości, ale też nic nie ostudzało moich uczuć. Nazwałbym to chyba... monotononnością...- Hayama zmarszczył brwi.- Motono... mononto... No, wiesz – westchnął w końcu.

Kise zachichotał, a ponieważ akurat unosił do ust butelkę, stuknął jej szyjką o zęby i, wydając z siebie głośne „ojć!", polał się piwem. Kotarou na widok tego parsknął śmiechem.

– Co się śmiejesz!- jęknął Ryouta, patrząc z wyrzutem na przyjaciela i ocierając brodę wierzchem dłoni.

– Bo to wyglądało tak zabawnie!

– Nic w tym śmiesznego, tylko koszulka do prania! O, a masz!- dodał złośliwie, chwytając spód butelki Hayamy i szturchając nią – a ponieważ Hayama również, choć wciąż się uśmiechał pod nosem, szykował się do wypicia kolejnego łyka, piwo rozlało się w nieznacznej ilości na jego klatkę piersiową.

– Hej!- wykrzyknął Kotarou, patrząc ze złością na Ryoutę. Po chwili jednak wyszczerzył do niego zęby.- Tak chcesz się bawić, ty piwny martnotrawcu?!

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz