Odcinek 54

949 124 35
                                    


Kuroko czuł na sobie czyjeś wyjątkowo uważne i odrobinę podejrzliwe spojrzenie. Westchnął cicho, poprawiając krawat i przyglądając się sobie w lustrze w holu.

To miał być wyjątkowy wieczór, podczas którego pozna osobiście swojego ulubionego autora. Nie mógł przecież wyglądać niechlujnie! Garnitur jego zdaniem był odrobinę zbyt poważny, dlatego zdecydował się na ciemne dżinsy, białą koszulę z czarnym krawatem oraz narzucony na to miodowy sweter z wcięciem w serek. Może i nie prezentował się tak wspaniale jak jego brat-model, ale uważał, że wyglądał naprawdę dobrze w tym stroju.

– Jak wyglądam?- zapytał jednak dla pewności, odwracając się do stojącego na najniższych stopniach schodów Kise.

Ryouta przechylił lekko głowę, mierząc go wprawnym wzrokiem od góry do dołu.

– Wyglądasz dobrze...- zaczął powoli.- Ale gdzie tak właściwie się wybierasz, Tetsucchi? Nie mówiłeś mi, że masz randkę...

– To nie randka, to wieczór autorski – wyjaśnił Tetsuya, ostatni raz naciągając lekko sweter i zakładając kurtkę.- Spotykam się przy okazji z Mayuzumim-kun, pewnie pójdziemy później na kawę, więc wrócę trochę później. Nie czekajcie na mnie z kolacją.

– Hmm...- Kise pokiwał lekko głową.- A kto to, ten Mayuzumi?

– Cóż...- Kuroko zawahał się, marszcząc lekko brwi.- Teoretycznie jest rywalem biznesowym Akashiego-kun...

– Och, jak miło.- Kise uniósł lekko brwi.- Jesteś pewien, że chcesz się z nim spotkać? To chyba nie fair wobec Akashicchiego...

– Dlaczego miałbym tego nie robić?- westchnął lekko Kuroko.- Nie jestem przecież własnością Akashiego-kun, ani nawet jego chłopakiem. Poza tym, chyba nie próbujesz mi czegoś insynuować, Ryouta-kun? To tylko zwykłe spotkanie. Obaj, zanim jeszcze się w ogóle poznaliśmy, planowaliśmy spotkanie z tym autorem, ponieważ zarówno ja, jak i Mayuzumi-kun, bardzo lubimy jego powieści. Po prostu skoro i tak znajdziemy się w tym samym miejscu, równie dobrze możemy pójść na kawę. Wygląda na miłego człowieka.

– No ale wiesz...- Kise chyba sam nie wiedział, co dokładnie chciał powiedzieć.- Jesteś pewien, że on nie będzie chciał jakoś tobą manipulować, żeby zagarnąć przyszłe sukcesy Akashicchiego?

– Nawet jeśli, to jakoś nie widzę powiązania między mną, a sukcesami Akashiego-kun – odparł Kuroko ze zmarszczonym czołem, zarzucając na ramię torbę. Nie miał w niej zbyt wiele, tylko portfel, paczkę chusteczek oraz trzy ulubione książki Miyazakiego Shigeru. Miał nadzieję, że uda mu się poprosić go o autograf – chociaż jeden, jeśli nie zdobędzie trzech.

– Biznesmeni bywają podstępni – zauważył Kise.

– Nie jestem już dzieckiem, Ryouta-kun – westchnął Kuroko, spoglądając na niego.- Wychodzę. Nie, nie napiszę, kiedy będę wracał – dodał, kiedy Kise już otwierał usta.

– Och, powiedz chociaż, gdzie jest ten wieczór pisarski!- sapnął blondyn z lekką irytacją. Nie przez wzgląd na słowa Kuroko, ale przez fakt, że Ryouta rzeczywiście nie miał już prawa żądać od niego, by informował go o każdym swoim kroku.

– W księgarni „Hakuryou" - rzucił przez ramię, po czym wyszedł na zewnątrz.

Pogoda nie była taka zła. Oczywiście, jak na zimę, było naturalnie zimno, ale przynajmniej nie padał śnieg, a ulice zostały odśnieżone. Dzięki temu Tetsuya bez problemu będzie mógł dotrzeć na miejsce, bez obaw o to, że po drodze poślizgnie się i połamie sobie nogi.

Miał bardzo dobry humor. Na uczelni szło mu bardzo dobrze, praktyki w przedszkolu zapowiadały się równie obiecująco, a jeśli chodziło o życie prywatne... cóż, w tym przypadku również nie było najgorzej. Jego poszarpane serce jeszcze nie wróciło do poprzedniego stanu i nadal z odrobiną bólu myślał o swoim związku z Kagamim, ale zdążył zauważyć, że czas powolutku leczy tę ranę.

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz