Nie był przyzwyczajony do bólu. Zwłaszcza takiego.
Czuł, jakby jego klatkę piersiową rozsadzały płomienie; gorący nacisk trwał nieustannie, pulsował w nim łagodnie, zdawałoby się, że wręcz czule. Ale prawdą było, że przeżywał powolną, pozbawioną litości i ukojenia agonię. Jak nie do końca rozdeptany robak, jak lecący nad oceanem ptak o złamanym skrzydle.
Odkąd spontanicznie pocałował Midorimę, Takao nie był w stanie na niczym się skupić. Próbował się uczyć, próbował grać na gitarze, próbował wymienić kilka wiadomości z Kuroko czy też Miyajim, próbował nawet wybrać się do rodziców i siostry w odwiedziny, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
Myślami ciągle wracał do tamtego momentu, kiedy jego usta zetknęły się z ustami Shintarou, a on poczuł eksplozję uczuć.
Naprawdę go kochał.
Ten pocałunek był jedynie najboleśniejszym potwierdzeniem tego, jak bardzo zakochany w nim był, jak bardzo go pragnął i potrzebował w swoim życiu.
Nie, nie, nie, nawet nie, to wciąż za mało – Kazunari szalał za Midorimą, zrobiłby dla niego wszystko, zgodziłby się na każdą rzecz, jakiej zielonowłosy by żądał. Gdyby tylko było to możliwe, Takao byłby gotów nawet na związek bez zobowiązań – dokładnie taki, jaki łączył Midorimę i Akashiego.
Ale Midorima nigdy by się na to nie zgodził. Nie chciałby tak krzywdzić Takao, nie chciałby, żeby czuł dokładnie to samo co on, gdy chodziło o Akashiego – bezradność, tęsknotę, zazdrość o innych.
Szedł przez pogrążony w zapadającej ciemności park. Zajęcia na uczelni przedłużyły się, ale on i tak niewiele z nich pamiętał, zajęty roztrząsaniem przeszłości i marną próbą wyobrażenia sobie, że jeszcze wszystko się ułoży.
Minął już tydzień od tamtego wymuszonego pocałunku. Widzieli się przelotnie kilka razy w mieszkaniu, ale brakło im czasu, by zamienić ze sobą słowo. Witali się jak zawsze, żegnali jak zawsze, ale nie patrzyli sobie w oczy. Mieszkanie w większości czasu przepełniała nieznośna cisza i stale narastające napięcie.
Takao nie dziwił się przyjacielowi, ani nie winił go za brak chęci do kontaktu z nim. Zgadywał, że narobił mu niezłego mętliku w głowie, on sam zresztą nie potrafił się pozbierać. Myślał tylko o Midorimie, o tym, jak wiele traci, ile pragnie zyskać, ile mógłby mu dać i...
I jak bardzo cierpi.
Nieustanny, przeszywający ból.
Łzy napłynęły mu do oczu. Zacisnął wargi, wcisnął zaciśnięte pięści do kieszeni kurtki. Klatka piersiowa bolała go coraz bardziej, szczególnie w chwilach, kiedy tracił kontrolę nad emocjami i chciało mu się płakać. Kto to widział, żeby dorosły, dwudziestoletni mężczyzna beczał przez innego faceta! W dodatku takiego, z którym nigdy nic fizycznego go nie łączyło, że poza paroma przytulasami i tym jednym żałosnym pocałunkiem, wziętym siłą, kiedy dobroć nie pomagała.
Ile by dał, by to uczucie znikło. By ten ból odszedł, by Takao zapomniał, by pozwolił sobie samemu na wytchnienie, by po prostu przestał kochać. Nie chciał już tego czuć, nie chciał już się męczyć, chciał najzwyczajniej w świecie świętego spokoju. Pragnął skupić się na nauce, pragnął skupić się na muzyce, na przyjaciołach...
Nie chciał już tego czuć. Chciał poczuć coś nowego.
Jakieś śmiechy i dźwięk tłuczonej szklanej butelki wyrwały go z zamyślenia. Ocknął się z odrętwienia i uniósł głowę, spoglądając w kierunku grupki mężczyzn zebranych wokół jednej z ławek stojących w parku.
![](https://img.wattpad.com/cover/64531166-288-k820078.jpg)
CZYTASZ
Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||
FanfictionOdcinkowy serial na miarę "Mody na Sukces"! Fabuła toczy się wokół życia trójki braci: Kise, Kuroko oraz adoptowanego przez ich rodziców Aomine, a także ich przyjaciół oraz bliskich. Liczne problemy, rozstania, zdrady i romanse, nieoczekiwane zwroty...