7

618 28 1
                                    

-Uwierz mi dzisiaj to jest dobry humor.- oznajmiłam i lekko się uśmiechnęłam. Chłopak usiadł na sofie, uprzednio odgarniając moją piżamę na bok. Widział moją wielką piżamę! Wielką, nie małą, jak inne dziewczyny, jak jego modelka, ale ogromną. Źle się z tym czuję. Od razu ją zabrałam i wrzuciłam do kosza na pranie, który zawsze stawiałam w korytarzu. Miałam mętlik w głowie, ale nadal starałam się grać obojętną.

-Haha. No weź.- powtórnie się zaśmiał, a ja nie wytrzymałam i rzuciłam mu to wściekłe spojrzenie. Jednak on się nie przejął i dalej mi się przyglądał. Było mi tak słabo po tym pikniku, że nie miałam ochoty na jakiekolwiek towarzystwo.

-Chcesz coś do picia?- spytałam i sama nalałam sobie dużą szklankę wody, od razu też popiłam tabletki, dzięki którym poczułam się lepiej.
-Wodę jak masz?- pokiwałam głową i podałam mu szklankę napoju. Z narastającą ciekawością patrzył co robię, po czym milczał i się śmiał.

-To jak spędziłeś dzień?- spytałam, żeby rozluźnić atmosferę i usiadłam naprzeciwko niego na fotelu, żeby okryć się kocykiem.

-Interesuje cię co robie?-spytał poważniej i poprawił swoje włosy, które opadły mu na oczy.
-Szczerze? Nie.- oznajmiłam i bardziej się okryłam.
-Tak myślałem. A ty, co robiłaś?-sapnął zrezygnowany, ale nadal podtrzymywał rozmowę.
-Och, szkoda gadać.- skłamałam, bo było całkiem fajnie, gdyby nie moja wyobraźnia.

-Tak dużo czy nic?

-Tak dużo. Papierkowe roboty u wujka w firmie. Nic szczególnego.

-A jednak jesteś zmęczona.

-Noo nawet nie wiesz jak.

-Odpoczywaj , a ja się zmywam. Gdybyś jednak czegoś potrzebowała, mieszkam obok. - zaapelował się i wyszedł posyłając mi ten swój uśmieszek.

*

Przeleżałam w łóżku całe te dwa dni kiedy Dominiki nie było. Fuksneło mi się. Hahah. Jednak zaraz po tym jak kuzynka wróciła przeprowadziła małe śledztwo i wszystko wyszło na jaw. Zaczęła też mnie nakłaniać do tego co zwykle , bo twierdzi , że mam ze sobą problem.

-Może w końuc byś się zapisała na te siłownie?- zapytała leniąc się na sofie w salonie i pijąc piwo , które sama zwiozła z Niemiec.

-Innym razem.-odpowiedziałam i padłam obok niej.

-Jak zwykle.- skomentowała i fałszywie się uśmiechnęła.

-Wiesz, że jeszcze nie mogę.- przypomniałam jej , bo jak zwykle zapomniała , że moje problemy ze zdrowiem nie wynikają z tego , że jestem tłusta i gruba , ale z tego , że często choruję i biorę same sterydy. Czasami mam wrażenie jakby mnie przydzielała do rangi ludzi , którzy nic nie robią tylko się nad sobą użalają. Żeby przestała biadolić  "wyprowadziłam" ją na spacer na miasto. Miałam kilka załatwień , a ona mi się przyda na tragarza. Wzięłyśmy też ze sobą moją koleżankę ze studiów Margaret. Domi miała coś załatwić w banku , a ja z Mar siedziałyśmy w kafejce i rozmawiałyśmy.

-Przydałby mi się wóz na dzisiaj , wiesz?- zagadnęła mnie i spojrzała jakimiś swoimi oczami , na których działają i inni jej ulegają , ale ja chciałam miec święty spokój.

-Dobrze , zastanowię się. - zgodziłam się i wyszłyśmy na zewnątrz , przypadkowo wpadłam na kogoś i wylałam na niego kawę. Jak się okazało to był sąsiad. Kurwa.

-Cześć Zuzia.- przywitał się i poprawił swoją torbę , by nie zabrudził i jej. Miał niezapięty płaszcz i cała zawartość kubka wylała się na jego niebieską koszulę.

-Cześć. - niechętnie odpowiedziałam i unikałam kontaktu wzrokowego z Margaret - Podwieźć cię może?

-Jestem własnym samochodem.- zapewniłam go i się uśmiechnęłam.

-Ale miałaś mi go pożyczyć.- przypomniała się dziewczyna i poklepała mnie po ramieniu. W międzyczasie zadzwonił do niej telefon i poszła odebrać.

-Co tu robisz?- zapytał , by jakoś utrzymac rozmowę w normalnej atmosferze.

-Praca.

-Z koleżankami na kawie i plotkach?

-Poniekąd.

-Zuzu , Domi powiedziała , że sama trafi do mieszkania. Wpadła na jakiegoś przystojniaka. Może i mi się dziś cos uda. To jak z tym autkiem?

-Powiedziałam , że się zastanowię.

-Jestem Filip.- przedstawił się i podali sobie ręce.

-A ja Margaret.

-Przyjaciółka?- zapytał bezdźwięcznie i zaczął się śmiać.

-Koleżanka.- zawtórowałam mu.

-To jak , jedziemy?

-Niech będzie tylko musze jeszcze podjechać w jedno miejsce.

-Nie ma problemu.

-No to pa.- powiedziała Margaret i chciała mi dac buziaka, ale powstrzymałam ją gestem ręki.- A no tak , zapomniałam. Narka.

-Jesteś przeziębiona jeszcze?- zdziwił się i podeszliśmy pod jego samochód. W sumie był bardzo blisko kawiarenki , więc pewnie musiał kupić sobie kawę właśnie tam , tylko kiedy?

-Czemu pytasz?

-Bo się nie pożegnałyście.

-Zrobiłyśmy to.- prychnęłam jakby to było logiczne.

-Nie, nie cmoknęłyście się.

-Ciekawostka. Nienawidzę tego robić.- warknęłam , a on zaczął się niekontrolowanie rechotać

-Haha.

-CO?
-Z jakim uporem i przekonaniem to powiedziałaś.

-Wkurzasz mnie.- wyznałam i walnęłam go w ramię pięścią.

-To gdzie jedziemy?

-Do biblioteki.- odparłam , a on niepewnie na mnie spojrzał.

-Poważnie?

-Tak , a coś ci znowu nie pasuje?
-Wolałbym do księgarni.

-Niech będzie.

(Nie)widzialna I, IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz